Sprawdź kolejność (przepraszam za utrudnienia :( )
Kolacja z Harry'm była dla mnie jak film. Niewiarygodna. A w mojej głowie odtwarzała się co chwilę od początku.
Od mężczyzny, który przywitał nas i zaprowadził do stolika, do przejścia na ty i jakże czułego pożegnania.
Czemu Harry nie jest na mnie zły? Jak to się stało, że tak szybko wybaczył mi te całe lata przepychanek?
Na te pytania uznałem, że dam radę wyciągnąć odpowiedzi. Zaprosiłem w ramach rewanżu Harry'ego na kolejną kolację. Tym razem jednak w innym miejscu.
Zamówiliśmy sobie jedzenie, już bez tych ceregieli o duszy, czy cokolwiek to było.
-Czemu tutaj jesteś? - zapytałem w końcu. Potter spiął się i dopytał.
-Co masz na myśli? - teraz zsiągnął brwi, aż między nimi powstała mała zmarszczka.
-Przez tyle lat byliśmy wrogami. Byliśmy gotowi się pozabijać, a teraz? Siedzimy sobie grzecznie przy jednym stoliku. Bez rzucania sztucami, bez krzyków. Jak udało Ci się wybaczyć? - złapałem nóż i żeby nie patrzeć w oczy byłemu gryfiakowi, obracałem go sobie w dłoni.
-Wiesz, to zabrzmi dla ciebie dziwnie, ale uważam, że to Ty musisz mi wybaczyć, a nie na odwrót - wziął swój kieliszek i mówił to z takim tonem jakbyśmy rozmawiali o pogodzie.
-Teraz ja nie rozumiem, o co ci chodzi - powiedziałem szczerze zszokowany.
-Wszystko zaczęło się, gdy odrzuciłem twoją przyjaźń. Tak, pamiętam to. Obraziłeś mojego pierwszego przyjaciela, a ja głupi dzieciak, uznałem cię za wroga - westchnięcie. - Pozwoliłem nawet, żeby zadecydowało to o moim przydziale, ha.
-Miałeś być w przydzielony do innego domu? - Czy to co zrobiłem zmieniło wszystko w jego życiu? Czy jakby nie zwyzwanie Weasleya to Harry mógłby być moim przyjacielem?
-Tak, ale może to i lepiej, że byłem w Gryffindorze? Slytherin miał mnie ukształtować, ale jakby nie to prawdopodobnie nic co robiliśmy na pierwszym roku się nie stało, a Czarny Pan, by powstał wcześniej. Nigdy się nie dowiemy, ale ja uważam, że to ja zawiniłem.
A więc Slytherin...
-Głupi Gryfiak. To ja byłem dupkiem - mówiłem. - Bądź co bądź, to ja powinienem okazać trochę szacunku. Podobno byłem arystokratą. Arystokraci mają szacunek nawet dla największego debila. Walczą z klasą. Mi tego zabrakło. Myślisz, że nie znalazłbyś Kamienia Filozoficznego? Nawet nie wiedziałem, że go zdobyłeś - powiedziałem niby od niechcenia.
-Długa historia. Może kiedyś Ci opowiem, dziś jestem za bardzo rozkojarzony. Najciekawsze jest to jak bardzo przeżywałem te zdarzenia. Potem były wakacje i przestało mieć to dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Miałem już inne problemy i zmartwienia.
-Zabawne, ale w większości przypadków to właśnie wakacje są tym przyjemniejszym okresem. Wydaje mi się, że w twoim i moim przypadku było dokładnie odwrotnie - w oczach Harry'ego zauważyłem jakieś iskierki zainteresowania, więc mówiłem dalej - W Hogwarcie można było zaznać trochę wolności od rodziców. Kiedy wracałem nie mogłem sobie pozwolić na żadną pomyłkę. "Jesteś Malfoy'em, zachowuj się jak Malfoy", "My arystokraci robimy wszystko bezbłędnie i z gracją, nie to co pleps".
-Nie powiesz mi jednak, że dobre wychowanie nie jest ważne - Harry teraz się uśmiechał.
-Oczywiście, że jest ważne i cieszę się, że ktoś mnie go nauczył. Jednak jako małe dziecko chciałem się bawić, biegać i brudzić się. Zamiast tego musiałem uczyć się zaawansowanej matematyki, żeby w przyszłości zarządzać finansami rodziny - chwilę siedzieliśmy w ciszy jedząc nasze potrawy, aż Harry się odezwał.
CZYTASZ
Tyle Pytań, Tak Mało Odpowiedzi... | Drarry
FanfictionAkcja dzieje się siedem lat po Bitwie o Hogwart. Draco jest szefem jednego z zespołów aurorów. Szukają oni bardzo niebezpiecznego zespołu, który rozprowadza śmiertelne eliksiry. Jednak Złoty Chłopiec pojawia się w życiu Malfoya i niszczy wszystko co...