Rozdział 8

1.5K 97 71
                                    


Eren
Spacerowałem po lesie, było ciemno i bezchmurnie. Było pięknie. Wszyscy z korpusu już spali więc nie było opcji że ktoś zobaczy że mnie nie ma. Wrócę przed wschodem słońca w końcu muszę spać... chyba. Nagle usłyszałem szelestanie krzaków. Już myślałem, że wyjdzie człowiek, ale na szczęście był to jakiś ptak. Spacerowałem dalej...

Levi
Skończyłem siedzieć w papierach i poszedłem pod gorący prysznic. Następnie postanowiłem udać się do Erena zobaczyć czy śpi. Nie żeby mnie to obchodziło czy coś. Wziąłem świecznik i zszedłem po schodach do lochów. Oczywiście strażnicy spali, rano im wpierdole. Erena nie było. Gdzie on jest? Dlaczego go kurwa nie ma!? Wyjebie strażnikom teraz. Po małym laniu pobiegłem na górę i od razu do drzwi wyjściowych. Oczywiście tylnych, bo od głównych by jeszcze ktoś usłyszał. Pobiegłem sprintem. Nigdy tak bardzo się nie martwiłem. Gdzie on może być. A jak coś mu się stało!? Zabrałem się za przeszukiwanie najpierw całej okolicy, a potem udałem się w stronę lasu.

Eren
Po przejściu następnego kilometra usiadłem pod pniem drzewa. Po chwili się położyłem i zacząłem oglądać piękne niebo. Ten klimat był cudowny. Do momentu... W ciągu sekundy ktoś mnie zaszedł od tyłu, wystrzelił coś w kark i zabrał. Jeszcze chwile byłem świadomy, a potem odpłynąłem....
Obudziłem się w jakimś starym budynku. Było mi zimno i nie wygodnie. Siedziałem na jakimś krześle i byłem przywiązany. Olałem to że źle się czułem i pewnie mam znowu połamane żebra, chuj z tym. Znowu coś się dzieje i znowu robię problemy. Kurwa jestem bronią...
nadzieją ludzkości... a ja co chwila sprawiam problemy i nie pomagam... Oby Levi mnie nie znalazł, jak zdechne w jakiejś starej melinie będzie lepiej. Zwiadowcy są silni poradzą sobie beze mnie. Ja im tylko sprawiam problemy.
Usłyszałem że ktoś wchodzi do pokoju. Nic nie widziałem, wstrzyknęli mi coś przez co nie mogę otworzyć oczu... nie mogę nic. Ale nie to jest ważne. Weszły 3 osoby, jedna o delikatnym i subtelnym kroku, druga o ciężkim i nie przyjemnym a trzecia o zwykłym niczym się nie różniącym. Słyszałem jak rozmawiają. Poznałem te głosy. Wszystko trzy były mi znajome. Usłyszałem tylko:
-zamknij się przecież on tu jest! - i dostałem czymś w głowę. Bolało ale nie zemdlałem, w sensie udałem że tak się stało żeby podsłuchać co mówią. W końcu zwiadowca jest 24/7h na służbie. Te głosy, ja je znam.
- Musimy go zabić.
- Ale czy to na pewno bezpieczne?
- A może przekonamy go żeby przeszedł na nasza stronę?
- Dobry pomysł!
- To nie może się udać
Trzy głosy się kłóciły, znane mi głosy ale dalej nie mogłem się domyślić jakie. To że usłyszałem że mnie zabiją w sumie mnie nie przeraziło. Dalej udając że zemdlałem, słuchałem. Przeczekam to.

Levi
Byłem zdenerwowany, nie mogę go znaleźć. Go poprostu nie ma. Przerzuciłem się na zdrowy rozsądek i wróciłem do korpusu. Przecież to oczywiste że jak coś się stało to go teraz nie znajdę, a jeśli nic mu nie jest to sam wróci i mu ja coś zrobię. Rano zacznę go znowu szukać, a teraz idę spać.

Time skip
Obudziłem się i bez żadnej rutyny wybiegłem na dwór przed drzwi tylne, było to dla mnie oczywiste że jak coś mu się stało, to jego oprawca zostawił informacje właśnie tam. O dziwo się nie myliłem, w sumie to było oczywiste dlaczego go porwali... Jeszcze muszę się dowiedzieć za co go oddadzą i może kto to zrobił. Domyślam się ale może coś ciekawego tam będzie. Chwyciłem kopertę i odpakowałem. Wiadomość brzmiała tak:

Mamy Jeagera, albo go zabijemy albo przekierujemy na nasza stronę. Nie ważne co, oddamy go wam tylko iwyłacznie za śmierć samego Leviego Ackermanna. Jest on bestią która przeszkadza nam w osiągnięciu celu. Jeśli on zginie, dostaniecie Jeagera. Jeśli nie Jeager prawdopodobnie zginie ale najpierw będzie torturowany. Macie 3 dni. Po 3 dniach nie ma odwrotu. Głowę kaprala niech najmniejszy i najsłabszy zwiadowca odda do starego budynku na końcu lasu.
                                                 R/B/A

Na Zawsze |Ereri//ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz