Rozdział 4

2.8K 149 166
                                    

Levi
Wracając z eksperymentów zaczepiła mnie Hanji, nie wiem co chciała bo jej nie słuchałem. Odszedłem powolnie a Hanji dalej coś gadała. Wchodząc spowrotem do zamku rozmyślałem o Erenie. Nie wiem dlaczego, po prostu o nim myślałem. Udałem się do swojego pokoju i rzuciłem na łóżko, chyba się prześpię.

Eren
Leżałem w pokoju obserwując jabłko. Naprawdę nie wiedziałem czemu patrzę na to głupie jabłko. Chyba mi się nudziło. Wstałem i wyszedłem z pokoju bo wszyscy już skończyli trening, może z kimś porozmawiam. Krążyłem po korytarzu i modliłem się aby nie spotkać Jean'a. Ten koński ryj doprowadza mnie do szału. Nagle zza rogu wyszedł Armin, a za nim Jean. Zajebiście co za ironia losu, oczywiście no, a jak przecież to nie mogła być Mikasa lub Sasha, NIE TO MUSIAŁ BYĆ JEAN. No cóż przecież w końcu Armin wszędzie chodzi z swoim chłopakiem, nie wiem co on w nim widzi, ale cóż miłość nie wybiera.
Podszedłem do Armina żeby z nim porozmawiać.
-Hej Armin
-O Eren, dobrze że jesteś właśnie miałem ci przekazać że jutro mamy wyprawę za mury o 7:00. Jedziemy tylko sprawdzać teren więc nie będzie większego wysiłku chyba że napotykamy jakiegoś tytana.
-Dzięki za info, coś jeszcze?
-Ee.. Tak. Po powrocie robimy znowu jakąś imprezę, Erwin ma urodziny i chcemy poświętować. Przygotuj się bo ma być grubo -powiedział Armin śmiejąc się.
Udałem śmiech bo mnie to jakoś nie śmieszyło, miałem w głowie tylko kaprala.
-Pa Armin -wykrzyknąłem w biegu.

Popędziłem do łazienki i zwymiotowałem, nie wiem czemu poprostu zrobiło mi się niedobrze. Położyłem się wracając do patrzenia się w jabłko. Leżałem i leżałem nie wiedząc co z sobą zrobić, było mi dalej niedobrze. Wyrzuciłem jabłko bo było już nadgnite.Na dzień dzisiejszy nie miałem już żadnych planów, więc mi się zwyczajnie nudziło.
Udałem się do kuchni po szklankę wody i kolejne jabłko. Wypiłem wodę i oparłem się o ścianę. Było mi słabo. Usłyszałem kroki, i zza rogu wyłonił się heichou. Szybko oderwałem się od ściany, nie chciałem żeby ktoś widział że coś jest nie tak.
-Cześć Eren -podejrzliwie powiedział kapral który chyba w ułamku sekundy zauważył jak się odrywam od ściany.
-Dzień dobry heichou! -zasalutowałem oczywiście niepotrzebnie.

-Przestań to robić, wiesz że mnie to denerwuje.

-Tak jest! -było blisko ale udało mi się.

-Jeager, jutro mamy wyprawę za mury, masz być gotowy na każdą okazję zrozumiano? -zapytał Levi

-Oczywiście -powiedziałem bez namiętnie i oparłem się znowu o ścianę, nie mogłem już dalej udawać.

Było mi poprostu słabo i już nie dawałem rady, jasne że bałem się reakcji Levi'a , ale teraz już za późno.
Kapral podszedł do mnie powoli.
-Co się dzieje Jeager? -zapytał chyba troskliwie
Nie odpowiedziałem, usłyszałem to ale nie kontaktowałem.
-Zöe! Złaź tutaj! -zawołał kapral. Chyba się martwił ,ale nie wiem czy to nie było tylko dlatego że jutro jestem potrzebny.
-Już jestem! -powiedziała z lekko podniesionym tonem, nie pytała o co chodzi bo szybko mnie zauważyła i podbiegła.
-Zanieś go do pokoju -rozkazała kapralowi Hanji.
Poczułem jak mnie ktoś podnosi i odpłynąłem.
Obudziłem się w łóżku...
-Etto... Przepraszam! -szybko zerwałem się z łóżka.
-Nie przepraszaj i się połóż, najwyraźniej to przez eksperymenty i treningi. Ledwo miałeś wstrząs mózgu więc tym razem ci odpuszczę. Ale następnym razem przed samą wyprawą masz być zdrowy zrozumiałeś!? -powiedział Levi.

-Tak -odpowiedziałem jeszcze trochę bez życia.

-Nic ci nie będzie Eren, to tylko objawy po wstrząśnieniu mózgu jak już wspomniał Levi. Uważaj na siebie, a następnym razem jak będziesz się źle czuł przyjdź do mnie. I masz coś jeść bo schudłeś! -powiedziała Hanji.

-Dziękuję za pomoc, mogę iść spać? -dodałem z uśmiechem.

-Nie pytaj się głupi dzieciaku, branoc -poirytowany Levi wyszedł z mojego pokoju. Hanji tóż za nim. Nic już nie robiłem poprostu zasnąłem.

Zerwałem się z łóżka patrząc na zegarek. Ufff myślałem że się spóźnię, a mam jeszcze sporo czasu. Wstałem powoli i zacząłem się ubierać. Zszedłem do podziemia po sprzęt i go założyłem. Gotowy już nawet nie szedłem do kuchni bo nie miałem ochoty nic jeść. Udałem się do stajni aby osiodłać mojego pięknego konika. Mając gotowego konia wyszedłem na dwór, uwiązałem konia i usiadłem pod ścianą zamku. Znowu mi się nudziło, a jeszcze nikogo nie było. Pierwszy raz byłem pierwszy! Byłem bardzo dumny z siebie, może kapral też będzie. O właśnie o wilku mowa, właśnie przyszedł.

-Witaj heichou! -przywitałem go.

-Hej -odpowiedział bez życia.

-A co to się stało że taki smutny? -dodałem rozbawiony.

-Nie pozwalaj sobie dzieciaki, skończ i lepiej się przygotuj. -odpowiedział mi już chyba wkurwiony kapral.

-Przepraszam -byłem dalej rozbawiony.

Kapral poprostu odszedł poirytowany. Teraz zarejstrowałem co ja zrobiłem.
BAKA! Jak mogę być takim idiotą przecież chcę być jak najlepszym w oczach kaprala... jestem głupi. Zacząłem się trzaskać po czole. Kapral w tej chwili wychodził z stajni i wszystko to widział.

-Etto... -byłem skrępowany

-Nie ważne -kapral chyba też był.

No cóż, nie ważne to nie ważne niech lepiej tak zostanie. Z sekundy na sekundę przybywało coraz więcej zwiadowców. Przyglądałem się im uważnie. W końcu zauważyłem Mikasę. Podszedłem do niej, aby sie przywitać.
-Cześć Mikasa

-Eren! -objęła mnie -dowiedziałam się o wczorajszej akcji, jak się czujesz!? -powiedziała zmartwiona.

-Zostaw mnie nie rób mi obciachu!! -wyrwałem się -poza tym to dobrze się czuje, jest ok.

-Cieszę się! -emocje ją chyba nosiły.
Nie ważne może miała dobry humor.

-Poczekaj chwilę muszę iść przygotować sobie konia -dodała Mikasa i odeszła.
Nie wiem po co mi to mówiła ale mniejsza z tym. Znowu oparłem się o ścianę i bacznie obserwowałem ruchy kaprala. Był taki piękny i seksowny... cudowny. Byłem już świadomy że w pewnym sensie podoba mi się on. Jest przystojny nie ukrywajmy. Te oczy, niski wzrost, słodki nosek i piękne kruczo-czarne włosy. Poprostu idealny. Ale to nie znaczy że go odrazu kocham! Jest poprostu przystojny... Odrzuciłem od siebie te myśli. Stop! Zaraz mam wyprawę za mury muszę myśleć o tym. Tak zdecydowanie powinienem myśleć o tym.

-Wszyscy na konie! -wykrzyczał Erwin.

Chyba wraz ruszamy pod mury żeby zrobić uroczysty wyjazd, dla niektórych niestety możliwe że ostatni...
Wsiadłem na konia i przygotowałem się do startu.

-Jedziemy pod mury! -ponownie wykrzyczał Erwin.

Wystartowałem powoli i stopniowo przyśpieszałem. Jeszcze nie do końca umiałem jeździć konno. Dotarliśmy przed bramy, ustawiliśmy się w szyku. Dookoła było sporo ludzi, niektórzy nam kibicowali, a niektórzy wyzywali...
Żołnierze ostatni raz sprawdzili czy w pobliżu nie ma tytanów i mury zaczęły się otwierać.
Czekałem na sygnał Erwina.

ROZPOCZYNAMY 31 WYPRAWĘ ZA MURY!!!

************************************
Ohay'o! znowu krótki rozdział, ale nie umiem pisać dłuższych XD postaram się pisać regularniej...caly rozdział jest oczami Erena ale tak jakoś wyszło. I to chyba na tyle, paa❤

ZACHĘCAM DO GWIAZDKOWANIA I KOMENTOWANIA!!!

Na Zawsze |Ereri//ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz