I I.
Podchodzę do drzewa z plecakiem.
W plecaku są liny, które miłuje okiem.
Drzewo, na które patrzę,
Nie jest otoczone kobietami, które liże.
Wygląda to jak pustkowie.
Środek Sahary, gdzie wieje,
Wiatr odstraszających strasznych ludzi.Wszystko gotowe już jest.
Jedynie pożegnanie zostało, jak mały szelest.
Wchodzę pod pomarańczową linę,
Wyobrażając sobie łańcuchy szkarłatne.
Przywiązuje dokładnie je na szyję,
I skacze z gałęzi,
Aby zawisnąć, jak rodzime więzi,
I zginąć.Powieszenie się, bardzo do mnie przemówiło. Lecz nie znalazłem w rzeczywistości miejsca na zrobienia czegoś takiego, więc się poddałem.
CZYTASZ
"W świetle księżyca wszystko staję się jasne"
PoetryPewnego wieczoru David - pisarz zakochany w gwiazdach, przeżywa fenomen. Na tle księżyca zauważa pewną istotę. Czy to człowiek, czy to nimfa, nikt nie wie. Po magi stworzonej przez bóstwo, życie Davida obraca się do góry nogami. Jak skończył poeta...