otworzyłam oczy, biało, wszędzie pełno bieli, od razu je zamknęłam. Poczułam straszny ból głowy, a rytmiczne pikanie jeszcze bardziej go pogłębiało. nie pamiętam jak się tu znalazłam ale wiem, że nie chce tu być.
Jeszcze mocniej zaciskam oczy i próbuje sobie cokolwiek przypomnieć, powoli cos zaczyna mi się rozjaśniać, widzę przewijające się przez moją głowę obrazy. Mama, zakupy, samochód, muzyka, obie się śmiejemy, potem światło krew i ciemność.
Miałyśmy wypadek, samochód uderzył od strony mamy. Mama! Muszę sprawdzić czy wszystko z nią dobrze. rytmiczne pikanie zaczyna przyspieszać i już nie jest rytmiczne. Do pokoju wpada kilkoro ludzi, znowu wszystko jest spowolnione, przejeżdżam wzrokiem po ich twarzach. Jeden facet i cztery kobiety wszyscy wyglądają na bardzo zszokowanych ale też lekko zdenerwowanych, skonsternowanych i zmęczonych, przede wszystkim zmęczonych, w końcu to lekarze, z tego co wiem oni cały czas mają zapiernicz i nie mają na nic czasu.
Wolę się skupiać na nich, bo nie wiem co z mamą i boję się o tym myśleć, nie chcę na razie o tym myśleć. Ludzi zgromadzonych w pokoju jest coraz więcej, a mnie coraz bardziej to stresuje, coś do mnie mówią ale ich nie słyszę. Chyba mnie uspokajają, dopiero teraz widzę że się szarpie, kilku lekarzy musi mnie przytrzymywać, mam wrażenie że moje ciało samo się rusza, nie panuje nad nim.
Jeden z lekarzy trzymających mnie, ten najbliżej, coś krzyczy do którejś z kobiet stojących za nim, ta przez pierwszą chwile wygląda na przerażoną ale trzepie delikatnie głową i odwraca się do szafki z której coś wyjmuje i podaje lekarzom przy mnie.
Czuje jak coś zaciska się ma moich nadgarstkach i kostkach uniemożliwiając mojemu ciału jakikolwiek ruch. Lekarz znowu krzyczy ale tym razem do innej kobiety, która na chwile gdzieś odchodzi. Lekarz patrzy mi w oczy, ale coś się w nich zmieniło, zobaczyłam troskę, smutek i... miłość? mężczyzna odwrócił wzrok z powrotem na kobietę a w jego oczach znowu mogłam zobaczyć tylko wrogość i zmęczenie.
facet jedną ręką przytrzymuje moje przedramię a drugą bark dając pielęgniarce, niosącej strzykawkę, dostęp do mojej żyły w którą od razu wbiła igłę, zawszę się ich bałam ale teraz skupiłam się na oczach lekarza pochylającego się nade mną. Były brązowe. Dookoła źrenicy ciemniejsze i jaśniejsze im dalej od niej. bardzo podobne do moich, i bardzo uspokajające, wręcz usypiające, a może to substancja którą właśnie wstrzykiwała mi pielęgniarka?
Nie wiem i nie chce wiedzieć. Moje pole widzenia zaczęło się zwężać. Z brzegów pojawiają się czarne kropeczki które powoli się ze sobą zlewają coraz bardziej zasłaniając mi widoczność. Teraz widzę już tylko jego twarz, brązowookiego szatyna, jedynego lekarza który był w stanie pokonać mój strach przed zastrzykami. Nie wiem kim był ale kiedy tak patrzyłam w jego oczy, poczułam między nami jakąś więź, której totalnie nie rozumiem, ale wiem jedno, coś mnie do niego ciągnie.
Jego twarz powoli znikała razem z resztą pokoju, a ostatnie co widziałam to jego oczy, później pochłonęła mnie ciemność.
***
Obudziłam się ponownie w tej samej sali, ale tym razem byłam tu sama. Chciałam się denerwować lub martwić, ale coś dziwnego we mnie mi to uniemożliwiało, uspokajało mnie. dopiero po chwili przypomniało mi się, że lekarze dawali mi jakiś zastrzyk, to pewnie jego zasługa.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi i nie wiem dlaczego stwierdziłam, że będę udawać, że śpię. Dwie osoby weszły do pomieszczenia, tak mi się przynajmniej wydaje, że dwie ale pewna to ja nie jestem. Jakiś męski głos coś powiedział a ten drugi, damski, od razu go uciszył.
Od razu widziałam kto to, Scarlett i Tobias, moi przyjaciele, znaczy Scar jest moją przyjaciółką, Tobiasowi bliżej do mojego wroga, zresztą on mnie też nie lubi. Nie wiem co ona w nim takiego wspaniałego widzi, jest oschły, sarkastyczny i wredny, ja też jestem sarkastyczna i może nawet czasem wredna, ale on to jest jakiś pieprzony mistrz we wkurwianiu ludzi.
Od razu otworzyłam oczy, żeby pogadać z przyjaciółką. Wyglądała inaczej niż ją zapamiętałam, była trochę wyższa i nabrała bardziej kobiecych kształtów. Jej włosy były dłuższe i ciemniejsze niż ostatnio. Właściwie to jak długo ja tu już leżałam?
- cześć - przywitałam się z obojgiem, nie poznając mojego głosu, brzmiał jakoś inaczej, dawno go nie używałam. Od razu zaczęłam kaszleć
Scar podbiegła do mnie i łapiąc mnie za rękę pomogła mi podnieść oparcie łóżka szpitalnego i usiadła po mojej prawej, przodem do mnie, głaszcząc moją dłoń. Spojrzałam jej w oczy i zobaczyłam, że są zalane łzami. Diwie się, że jeszcze cokolwiek widziała, a może właśnie nie widziała.
- cześć, Lee - powiedziała nadal patrząc mi w oczy a po jej policzku poleciała pierwsza łza i zapowiadało się, że nie ostatnia. Przytuliła mnie, kładąc się na mnie z nogami wciąż zwisającymi z zajmowanego przez nas mebla. Niestety nie mogłam oddać uścisku bo nadal byłam przypięta do łóżka.
zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć na temat mojego znieruchomienia przy łóżku Scar wstała informując nas, że idzie do toalety i zaraz wróci. Wyszła z mojej sali zostawiając mnie i Tobiasa samych w środku. nie zamierzałam się do niego odzywać więc patrzyłam w ścianę starając się udawać nie wzruszoną jego ciągłym wpatrywaniem się we mnie, w rzeczywistości strasznie mnie to wkurzało, w sumie to sama jego egzystencja strasznie mnie wkurzała, ale co zrobisz jak nic nie zrobisz? Próbowałam zniechęcić Scar do przyjaźnienia się z tym aroganckim, narcystycznym, apodyktycznym, hipokrytą i największym dupkiem, debilem i świnią jaką w życiu spotkałam, ale nic z tego nie wyszło, nadal się przyjaźnią.
- spałaś sześć miesięcy - powiedział nagle, nadal patrząc na mnie niewzruszony. Sześć miesięcy?! a co z mamą?! co ze szkołą?! nie zdam?! a miałam iść do mojego wymarzonego liceum a teraz wszystko się posypało jak przysłowiowy domek z kart. Mimo że w środku byłam nabuzowania, wściekła i smutna, to z zewnątrz dalej nie było nic. powoli odwróciłam głowę i na niego spojrzałam
Tobias był zielonookim, dość wysokim, blondynem. Na oko miał może ze 185 cm wzrostu, więc był ode mnie, mniej więcej, 15 centymetrów wyższy. Z tego co kojarzę to chodzi na jakieś zajęcia z samoobrony i boksuje, ale tak generalnie to mam to gdzieś. Chłopak jest bardzo popularny w naszej szkole, praktycznie wszystkie puste lale na niego lecą, na szczęście nie ja.
- i co? stęskniłeś się? - spytałam sarkastycznie i wrednie uśmiechnęłam się do niego półgębkiem, jak mówiłam, potrafię być wredna, ale tylko troszeczkę i tylko czasem, na co dzień jestem aniołkiem... no dobra może nie do końca ale na pewno nie jestem takim diabłem jak on.
- chciałabyś, Evans - aha no tak, zapomniałam dodać, że jakby tego było mało kocha mówić do mnie po nazwisku i dobrze wie jak bardzo mnie to wkurza. odwróciłam głowę z powrotem do tej pięknej ściany na przeciwko mnie, a przynajmniej na pewno piękniejszej niż Tobias, i nadal starałam się nie wywlekać swojej wściekłości, blokując ją moją, świetnie dopracowaną, maską obojętności.
***
~Hana~
CZYTASZ
Never ending love💞
RomanceNarazie nic tu nie ma ale obiecuje ze niedługo będzie _____________________________________