2

40 3 0
                                    

- Kim jesteś i co robisz? - odezwał się głos za nią.

Odetchnęła, słysząc zwykłego szturmowca i szybko znalazła w pamięci swój numer.

- Ek-2380. - odpowiedziała.

- Co robisz? - przekręcił głowę patrząc na jej dzieło. - Jedną chwilę. Czy to są uzbrojone ładunki wybuchowe typu 3?! - wręcz krzyknął z przerażenia - jesteś dezerterem - bardziej stwierdził niż zapytał. Mimo, że takich akcji Allana miała dużo w życiu, to wciąż robiło jej się ciepło ze stresu. - aresztuje cię za pró... - nie dokończył bo został trafiony wiązką z blastrera. Nic mu się jednak nie powinno stać, bo był ustawiony na ogłuszanie.

Dziewczyna pędem ruszyła biegiem do statku, bo z kolejnego podobnego spotkania mogła nie wywinąć się tak łatwo. Minioną sytuacje widział inny szturmowiec, który zawiadomił dowództwo. W połowie drogi dziewczyny, wystrzeliły pierwsze pociski. Allana z uśmiechem stwierdziła sobie w głowie, że ma déjà vu. Nic jednak jej się nie stało i cała dobiegła do statku, który od razu odleciał. Zaraz po starcie włączyła przycisk uruchamiający destrukcję. Za oknem widziała już tylko wielką eksplozje, która oglądał także jej brat.

- To co. Robota wykonana! - stwierdził  uradowany Will do siostry, która rozbierała się ze skafandra szturmowca.

- No, a jak. - odpowiedziała czochrając jego czarna czuprynę.

- Lecimy gdzieś świętować? - zapytał bardzo delikatnie i z nadzieją Will. Bowiem wiedział, że siostra zawsze będzie na "nie", w sprawach, dłuższego niż powinni, osadzania się na jakiejkolwiek planecie. Jednak zawsze po akcjach próbował.

- Nie ma mowy - radość od razu zeszła z jej twarzy.

- No, ale All... - pomimo, że wiedział, że siostra nigdy się nie zgodzi, on i tak zawsze walczył do końca.

- Powiedziałam, że nie! - krzyknęła, a jej oczy, mogło by się zdawać, zaszły czerwienią. Brat jednak do takiego koloru tęczówek pod wpływem złości przywykł. Uważał to za normalne, ale nie zdawał sobie sprawy w jakim był błędzie.

- Uważam, że moglibyśmy w nagrodę, zjeść na przykład co innego. Słyszałem, że korri jest bardzo smaczne i dostępne na najbliższej planecie. - ciągnął dalej, nie poddając się.

Ta jednak wolała zacisnąć wargi i bez słowa odejść do swojej kajuty, niż zrobić bratu krzywdę. Wiedziała, że jest do tego zdolna.

***

- Rebelia nawiązała z nami kontakt, wiesz? - odezwał się chłopak przez głośniki statku, a jego głos rozbrzmiał wszędzie.

Allana powoli wstała ze swojej pryczy, w celu przejścia do kokpitu statku i porozmawiania z bratem normalnie.

Usiadła na siedzeniu drugiego pilota, po czym oparła się i zarzuciła nogi w górę.

- Rebelia się z nami skontaktowała. - powtórzył jej brat, nie odciągając wzroku od przedniej szyby

- Słyszałam - odpowiedziała ponuro - co chcieli?

- Na początku nam gratulowali ostatniego sukcesu - zrobił pauzę, po czym westchnął. - a potem zaproponowali nam dołączenie do nich. Mówili że przydałyby się im takie jednostki jak my.

Zacisnęła wargi. Dużo myślała o tym, żeby przyłączyć się do nich. Dużo łatwiej o większe akcje. Jednak to wiąże się z wykonywaniem rozkazów, których Allana nie ma zamiaru słuchać. Boi się, że nie wpasują się tam i tyle.

- Jeśli się zgodzisz, nie musimy tam zostawać na stałe - powiedział nadal patrząc przed siebie.

- Wiem, że bardzo chcesz, żebyśmy do nich dołączyli. - powiedziała do brata z zamkniętymi oczami. - i... Myślę, że możemy spróbować, ale jeśli się do nich nie przekonam to spadamy.

Will ze zdziwienia spojrzał na siostrę, która nie zamierzała zmienić miny z tej swojej tradycyjnej-ignorancyjnej. Tak bardzo się cieszył że aż podskoczył na siedzeniu. Był przekonany że się nie zgodzi.

- No już. Uspokuj dupę i wpisuj współczesne. - oznajmiła i się z lekka uśmiechnęła na radość brata. Nic innego jej, aż tak nie cieszyło jak właśnie jego uśmiech.

Wpisał odpowiednie liczby po czym powiadomił Alle o skoku w nadprzestrzeń. Gdy się już w niej znaleźli, byli jak zahipnotyzowani. Oboje uwielbiali patrzeć na rozmazane gwiazdy, jak na nic innego.

***

Oboje byli bardzo podekscytowani. Will z radości, a Allana ze zdenerwowania. Mieli dołączyć do czegoś większego. Nie będą już sami kontra imperium.

- Witajcie w obozie rebeliantów. - powitał rodzeństwo generał Armush, gdy tylko zeszli na ziemie - cieszymy się, że zgodziliście się nam pomóc w wspólnej walce z imperium. - uśmiechnął się

- Cześć, jestem Will, a to jest kapitan naszego statku - wskazał na dziewczynę, która miała znudzoną i ignorancyjną minę. - my również się cieszymy - powiedział, po czym uścisnął dłoń generała.

Armush zaprowadził rodzeństwo do centrum dowodzenia. Przedstawił wszystkim, po czym zaprowadził do przydzielonych wcześniej już pokoi. Jako, że dziewczynie szybko minął dzień i nie była specjalnie zmęczona, postanowiła się przewietrzyć. Upewniła się tylko, że jej brat śpi i wyszła tylnym wyjściem, które spostrzegła od razu, gdy weszła do tego miejsca. Na dworze było już ciemno, a na niebie znajdowały się dwa księżyce. Poszła do pobliskiego lasu kierowana przeczuciem. Po chwili usłyszała coś nietypowego. Podeszła bliżej i spostrzegła błękitne światło. Zza drzew wyłoniła się postać, która machała błękitnym, świecącym czymś przed głazem. W jej ruchach był spokój, wdzięk i po prostu naturalne piękno. Allana ukrywała się za drzewami i przypatrywała się nieznajomemu. Nagle jedyna rzecz, która oświetlała tę część lasu i którą było właśnie to coś co świeciło na błękitno, zgasło. Dziewczyna nie mogła dostrzec swoich dłoni. Błękit rozświetlił się ponownie, ale tym razem bliżej. Przy jej szyi. Wytrzeszczyła oczy ze strachu, bowiem bił od niej gorąc. Starała się dostrzec twarz napastnika, lecz nie widziała niczego.

- Kim jesteś?

RebelianciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz