5

24 3 1
                                    


- Ej, spokojnie. Uspokój się. - cofnął się o krok.

Zaczęła się do niego zbliżać. Jako, że w ręku miała broń, stawała się niebezpieczna.

Zamachnęła się w celu zadania bólu. Ten zwinnie wyminął, lecącego prosto na niego kija. Postanowił dalej próbować ją uspokoić, nadal wymijając jej ciosy.

- Słyszysz mnie? Ciemna strona mocy cię opętała! - krzyczał do niej, jednak bez skutku.

Nadal na niego nacierała. Dość tego, pomyślał. Podskoczył, wykonał salto i wylądował za nią. Podciął jej nogi, a gdy ta się przewróciła, wyrwał jej broń, usiadł na niej i trzymał nadgarstki u góry.

- Puszczaj mnie! - wręcz darła się na niego.

- Allana, musisz się uspokoić. To nienaturalne! - wciąż patrzył na nią. Wpadł na pomysł.

Opatulił ją jasną stroną mocy, tak jak zrobił to wczoraj. Jednak tym razem nie zadziałało. Była zbyt pochłonięta nienawiścią. Postanowił zostać w tej pozycji, w jakim się znajdowali, póki się nie opamięta.

Dziewczyna szarpała się, jednak nie mogła się ruszyć. Kopała nogami, ale nic nie dawało jej swobody ruchu.

- No puszczaj mnie - powiedziała już delikatnie spokojniej. Ten nie odpowiedział i przyglądał się jej z zaciekawieniem. - nienawidzę cię - powiedziała już całkiem cicho, a jej oczy przyjęły naturalny ciemny kolor.

Zamknęła oczy. Po złości nic nie zostało, był już jedynie smutek. Nie chciała płakać przy nim. Szarpnęła ciałem, dając mu znak, że chce wstać.

- Wstań - rozkazała lekko łamiącym się głosem. Gdy ten nic nie zrobił, posunęła się do ostateczności. - proszę. - niemal wyszeptała.

Chłopak wstał i odszedł parę kroków. Dziewczyna wstała do siadu, po czym, odwróciła się do Galena plecami. Jedną ręką przetarła oczy i chwilę tak siedziała. Chłopakowi zrobiło się żal dziewczyny. Nie powinien. To wszytko było jego winą. Chciał ją pocieszyć, nawet zwykłym przytulaniem. Jednak ta, usłyszawszy kroki nadchodzące w jej stronę, od razu wstała i wyprostowała się niczym struna. Chłopak stanął. Allana w końcu odwróciła się, a po jej twarzy nie można było stwierdzić, że płakała. Przyjęła znudzoną, i ignorancyjną minę. Już dość wygłupiała się przed Galenem.

- Allana, ja nie chciałem... - zaczął jednak ta mu przerwała.

- Ta, luz. Nic się nie stało. - odpowiedziała idąc w stronę wyjścia. Nawet się nie obejrzała na niego. Obydwoje udali się do swoich pokoi.

***

Statek wylądował w hangarze. Cała trójka znalazła się w kokpicie, obok pilota.

- Dobra, Will zostajesz na statku, jakby co dam ci znać jak idzie. - już się odwracała z zamiarem odejścia, gdy usłyszała westchnięcie brata. Zignorowała to i poszła dalej, a za nią Galen.

Przed wyjściem, oboje naciągnęli na siebie kaptury. Swoje bronie ukryli za pasem, które dodatkowo chronił długi płaszcz. Jednym minusem ich długich strojów było to, że był niestosowny do temperatury. Znajdowali się na Tatooine. Mimo, że to były zewnętrzne rubierza, to i tak było oblegane przez imperium.

Wychodząc na skrzyżowanie, jednych z ulic, rozejrzeli się, czy przypadkiem nie ma żadnych partoli szturmowców. Zaczęli podążać w wyznaczone miejsce.

Ich dziwny sprzymierzeniec wymyślił, że spotkanie zostanie zorganizowane, w jednym z barów. Dziewczyna, mimo pozorów, często w nich gościła.

Allana uśmiechnęła się, gdy przekroczyli próg baru. Od razu podeszła do barmana, prosząc o coś do picia. Mieli jeszcze chwilę czasu do umówionego spotkania.

- Masz, spróbuj tego - odezwała się do Galena, podając mu napój.

- Nie, to chyba zły pomysł - odpowiedział jej się krzywiąc - zaraz mamy spotkanie.

- No dalej - uśmiechnęła się zachęcająco - nie wymiękaj.

Galen jakby się speszył, czego nie rozumiała dziewczyna. Po chwili dodał, drapiąc się w kark:

- Ale ja nigdy nie piłem niczego takiego - wyznał jej cicho. Ta tylko wyszczerzyła oczy.

- No to tym bardziej - niemal wykrzyknęła.

Niepewnie odebrał od niej zielony napój, po czym jednym chłystem wypił połowę. Jego twarz wykrzywiła się. Allana zaczęła się śmiać z jego reakcji.

- Nie, to chyba nie dla mnie. - stwierdził, oddając dziewczynie to, co mu dała. Ta, przyjęła spowrotem, po czym wypiła.

Uśmiechnął się do niej. W ciągu zaledwie dwóch dni, naprawdę ją polubił. Nie spotkał jeszcze dziewczyny o takim charakterze. Współczuł jej. Dużo przeszła.

Jego rozmyślania przerwał głos Allany.

- Już powinien tu być. - sapnęła zniecierpliwiona.

- Pójdę spytać się barmana. - odpowiedział jej, niemal natychmiast chłopak. Odszedł od niej parę kroków, tym samym, zbliżając się do kosmity podającego drinki i inne trunki.

- Hej - starał się zwrócić uwagę barmana - czy gdzieś w pobliżu znajduje się ta osoba? - spytał, gdy barman w końcu się odwrócił. Podał mu komunikator, który wykreował imię, nazwisko i wygląd osoby. Barman uśmiechnął się z lekka niepokojąco.

- Tak, jest na zapleczu. Chodź. - Galen uśmiechnął się, po czym machnął do dziewczyny ręką, żeby podążała za nim.

Weszli do ciemnego, małego pomieszczenia. Kosmita już ich zostawił, więc szli przed siebie. Spostrzegli osobę. Szaty miała szare, jakby srebrne. Allana wyczuwała od niej chłód, ale stwierdziła, że chyba za dużo wypiła.

- Witajcie. Nazywam się Myles. - Uśmiechnął się przyjaźnie. - jestem sprzymierzeńcem rebeliantów. Z kim mam zaszczyt się spotkać?

- Jestem Galen - delikatnie się ukłonił. - a to moja towarzyszka - wskazał na Allane - Al...

- Zannah Saqub - odparła beznamiętnie przerywając chłopakowi. Ich spojrzenia na moment się skrzyżowały. Dziewczyna nie szczędziła jadu, z którym patrzyła na Galena.

- Oh wiele o tobie słyszałem, dzielny Jedi. - zwrócił się bezpośrednio do chłopaka. - nie często się pokazujesz na misjach, ale jak już w niej uczestniczysz, to rebelia może wszytko. - ciągle się uśmiechał. Galen, za pochwały delikatnie się ukłonił z wdzięcznością. Allana na to, tylko wywróciła oczami. - ale ciebie nie znam - ciągnął dalej zwracając się do dziewczyny. Wzruszyła ramionami, kończąc rozmowę na jej temat. - zatem zapraszam do środka. A! I niestety musicie oddać swoją broń. No wiecie, przezorny zawsze ubezpieczony - zaśmiał się z deka histerycznie.

Galen jako pierwszy, zdecydował się odłożyć swój miecz świetlny, do rąk mężczyzny, który dopiero teraz wyłonił się zza drzwi. Allana postanowiła zostawić sobie jakąkolwiek broń. Oddała tylko blaster zza pasa. Swójego składanego i niezawodnego kija chciała mieć przy sobie. Nie ufała nikomu, dlatego się z nim nie rozstawała. Po złożonej broni w postaci blastera, mężczyzna spojrzał się na nią krzywo, po czym wpuścił ją do środka.

Nie zrobiła kroku, a drzwi za nią, już się zamknęły, popychając ją lekko do środka. Najpierw spostrzegła Mylesa, stojącego w kącie małego pomieszczenia. Potem przestraszonego Galena, a na samym końcu, na środku pomieszczenia, postać w głębokim kapturze, w czarnej szacie i z rękojeścią, podobną do tej, którą posiada Galen, za pasem.

- Cholera.

RebelianciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz