Jisung uniósł wzrok znad papierów, gdy wyższy od niego mężczyzna w zwiewnej, białej koszuli i schludnie ułożonej czarnej czuprynie, podszedł do jego biurka, trzymając w dłoni niewielką skrzynkę.
– Dzień dobry, przyszedłem na pilne wezwanie w sprawie komputera – wyjaśnił, zginając się w pas.
Blondyn uniósł jedną brew, przyglądając się obcemu.
– Kto pana wezwał do naprawy? Yang powinien mnie o tym poinformować – wymamrotał ostatnie zdanie pod nosem.
– Och, ja...
– Już pan przyjechał!
Jisung jeszcze bardziej zmarszczył brwi, przez co na jego czole pojawiła się mała zmarszczka, gdy do łączonego biura bezceremonialnie wstąpił Minho. Z uśmiechem podszedł do pracownika, kulturalnie i nazbyt entuzjastycznie, nawet jak na niego, się z nim witając.
– Moje biuro znajduje się obok. Myślę, że razem coś poradzimy na ten problem – wyraźnie zaznaczył każdy wyraz, posyłając blondynowi wyzywające spojrzenie.
– Świetnie w takim razie! – odparł wesoło i opuścił pomieszczenie, udając się do pokoju obok.
Wraz z trzaśnięciem drzwiami, Jisung wstał, uderzając dłońmi o mahoniowe biurko.
– Kto. To. Jest. – praktycznie wysyczał, zaciskając ze złości zęby.
Minho frywolnie poprawił grzywkę i oparł się po drugiej stronie stołu na rękach, nachylając nad niewiele niższym mężczyzną.
– To Jin. Nie chciałeś mi pomóc, więc załatwiłem sobie kogoś, kto w odróżnieniu od ciebie poświęci mi sto procent uwagi – odparł z wrednym uśmieszkiem.
– Stąpasz po bardzo cienkim lodzie, kochany.
Minho odepchnął się od biurka i odszedł, dołączając do mężczyzny. Jisung za to opadł na ruchome krzesło, klnąc pod nosem. Teraz zrozumiał, że mógł grzecznie nie odrzucać Minho, gdy ten praktycznie rozkładał się mu na stole. Gniewnie machnął ręką, zrzucając pojemnik na długopisy, po czym wyrzucił z obrzydzeniem:
– Jin.
Że też ten cholerny facet był od niego wyższy. Poprawił sobie kołnierzyk koszuli, znowu mamrocząc pod nosem.
– Minho nigdy nie narzekał na mój wzrost...
Zdenerwowany zastukał ołówkiem o biurko, którym cisnął (ołówkiem, nie biurkiem) w kąt pomieszczenia. Z sąsiedniego biura doskonale było słychać wszelkie dźwięki, dlatego też najczęściej obaj spotykali się w biurze Jisunga, które ten w odróżnieniu od Lee nie dzielił z nikim. Tak charakterystyczny śmiech, który zawsze kojarzył mu się z krzyżówką Jokera, osła ze Shreka i nabuzowanego szympansa obijał mu się o uszy, zalewając go krwią.
Jakim prawem jego Minho śmiał się z jakimś podrzędnym serwisantem?
Podniósł się szybko i skoczył do kawiarenki, z której po pięciu minutach dumnie wyszedł, niosąc w dłoniach dwa kubki z kawą. Stanął pod drzwiami biura, do którego wpadł, lekko je kopiąc. Usprawiedliwiał to oczywiście brakiem wolnej ręki, którą mógłby nacisnąć na klamkę. W środku mężczyzna siedział przy biurku i majstrował coś przy skrzynce komputera.
– Pomyślałem, że może chcielibyście napić się kawy – uśmiechnął się możliwie najsztuczniej.
Jak gdyby nigdy nic usiadł na biurku, które zaskrzypiało pod jego ciężarem. Pokiwał głową, po chwili wybuchając śmiechem.
– Kiedy ostatni raz brałem cię na tym biurku, to tak nie skrzypiało, co, Minnie? – rzucił mu rozochocone spojrzenie.
1:0 dla Jisunga, babe – powiedział w myślach na widok różowych wypieków Minho.
CZYTASZ
Korea 24/7 || skz
FanfictionKrótkie historie o ośmiu mężczyznach pracujących w biurze i studiu telewizyjnym. ONE SHOTS published in 06.03.2020 cover @taestheticperson