Media huczały, ludzie plotkowali, a Felix płakał.
Ściany obwieszone plakatami, zdjęciami i obrazami wysłuchiwały cichego szlochu, który wydobywał z siebie młody mężczyzna, skulony na łóżku. Pomieszczenie idealnie oddawało to, co czuł w sobie dwudziestolatek. Ciemność. Pustka.
Było już sporo po północy i nawet księżyc w pełni nie był w stanie oświetlić pokoju, w którym znajdował się idol.
Czuł wstyd i głębokie zażenowanie samym sobą. Jak mógł do tego dopuścić? Wykazał się słabością i głupotą. Musiał to skończyć. Musiał, chociaż wcale tego nie chciał. Jego serce krajało się na coraz mniejsze kawałki wypełnione rozpaczą. Yongbok nie wiedział, czy czuje żal, ponieważ wszystko wyszło na jaw, czy dlatego, bo będzie musiał wszystko zakończyć raz na zawsze.
Do jego szlochów dołączył dzwonek telefonu, zakopanego w szufladzie, pod książką i paroma gazetami, które akurat tam znalazł. Mała komoda stojąca przy łóżku była parę razy malowana, co było widać przez przebicia intensywniejszych kolorów, które zostały perfidnie zakrywane nowymi farbami.
Lee wiedział że powinien odebrać i przeprowadzić poważną rozmowę, z osobą cały czas do niego wydzwaniającą. Bał się jednak jej reakcji na słowa zakańczające ich związek. Był świadom, że mężczyzna tak łatwo nie odpuści.
Do orkiestry łkania i dzwonka komórki dołączyło skrzypnięcie drzwi i ciche kroki. Felix bardziej skrył swoją czerwoną od ciągłego płaczu twarz w poduszce. Nie chciał, aby jego siostra widziała go w takim stanie.
Rachel była pierwszą osobą, o której pomyślał dwudziestolatek. Najstarsza z rodzeństwa mieszkała pięć przystanków i jedną przesiadkę dalej od mieszkania, w którym żył Yongbok razem ze swoim zespołem. Chociaż nie wiedział, czy nadal był jego członkiem.
Przyszedł do kobiety ledwo powstrzymując słone łzy, cisnące mu się do oczu. Brunetka wpuściła go do swojego miejsca zamieszkania i wysłuchała tego, co miał jej do powiedzenia. Podczas historii o tym, jak jego związek został odkryty, mężczyzna dał upust słonym kropelkom, które wyciekły z oczu, rozpoczynając zacięty wyścig.
Rachel przyjęła swojego brata i pozwoliła mu zostać do czasu, aż nie poczuje się lepiej.
Nie nastąpiło to od prawie dwóch tygodni, które były przepełnione łzami, bólem i bezsennością.
Słodka insomnia.
- Felek? - rzuciła uroczym zdrobnieniem, chcąc ukoić jego cierpienie.
Usiadła obok niego, zerkając na małą komodę, ale nie komentując wciąż dzwoniącego telefonu. Podniosła małą, gładką dłoń i ułożyła ją na jego głowie, zaczynając przeczesywać lekko poplątane, blond włosy. Zauważyła odrosty. Tego też nie skomentowała.
- Wracaj spać... - głos idola był zachrypnięty i bardziej niższy niż zwykle, przez co ciało Rachel przebiegł niespodziewany dreszcz.
- Nie mogę zasnąć ze świadomością, że leżysz tu jak warzywo i płaczesz - starała się wpleść drobny żart, mając nadzieję, że poprawi on humor Felixa chociaż trochę. Myliła się. Westchnęła cicho i ponownie spojrzała na szufladę, w której schowany był telefon. Cały czas dzwonił. - Nie daje sobie spokoju nawet o tej godzinie? Może faktycznie odbierz.
- Nie potrafię - spojrzał na nią jednym okiem, ponieważ druga połowa twarzy nadal pozostała wtulona w poduszkę. Czuł, że miękki materiał jest już doszczętnie przemoczony jego słonymi łzami. Wziął drugą poduszkę i wymienił ją z tą mokrą.
W chwili gdy podniósł swoją głowę, dwudziestoczterolatka zauważyła na skórze brata odbity wzorek. Przypomniała sobie lata beztroskiej młodości, gdy zawsze przychodziła obudzić Yongboka do szkoły i zazwyczaj po przebudzeniu miał podobne szlaczki, odciśnięte podczas snu. Wtedy się z tego śmiała, teraz jednak uważała, że sprawiają one jedynie, że mężczyzna wygląda jak obraz nędzy i rozpaczy.
CZYTASZ
When Tears Are Gold
FanfictionW tym momencie ich światy nie tylko przestały istnieć. One rozpadły się, jak ich serca. Szybko i boleśnie.