Powiadają, że bycie łowcą to ciężki kawałek chleba, ba! Nawet nie wszyscy wiedzą o tym jaki żywot wiedziesz i nie mogą się dowiedzieć żeby nie oszaleć. Łowca nie tylko oczyszcza świat z nadnaturalnych stworzeń, strzeże również zdrowia psychicznego populacji i ich normalnego życia. W końcu mało która osoba, która miała bezpośrednio do czynienia z demonem lub innym monstrum ostała się ze spokojem i kontynuowała zwyczajny żywot. Większość walczy i chroni ludzi przed stratami jakich sami doświadczyli. Mszczą się w ten sposób i to zemsta kieruje ich dalszym życiem. Na to pozwolił sobie niejaki John Winchester. Po stracie żony nie liczyło się nic. Nic. Nawet jego synowie odeszli na dalszy plan, oddawani często pod opiekę starego znajomego, Roberta Singera. Starszy z chłopców, Dean starał się robić wszystko by być taki jak ojciec, zawsze wypełniał jego polecenia i zawsze był na jego skinienie. To on przejął po ojcu obowiązek wychowania Sama, swojego młodszego brata. Cały ciężar rodziny Winchester spoczął na jego barkach i dzielnie go dźwigał. Ścieżka jego życia była wyboista, niejednokrotnie targnął się na własne życie, bo celem głównym, jedynym przykazaniem jakie wypełniał była ochrona najbliższych, poświęcenie dla ich dobra. Niejednokrotnie udawało mu się i na kilka chwil wychodziło słońce, był bliski szczęścia. Lecz zanim mógł zdać sobie z tego sprawę nadchodziły kolejne chmury sztormowe, następstwo poprzednich działań, co za tym szło- kolejna ważna osoba w tarapatach. Błędne koło, które zataczało się coraz bliżej centrum, zagarniało coraz to bliższe Deanowi osoby. Tym razem chodziło o kogoś kto mimo wielu rozstań wciąż stał po jego stronie. Owszem, wcześniej tych osób było naprawdę wiele, jednak los po kolei mu ich zabrał. Cas był jednym z niewielu, który jeszcze przy nim był, ale był wyjątkowy. Dean kochał Castiela, zbyt mocno niż kocha się przyjaciela i zbyt głęboko niż kocha się brata. Kochał go. Szczerze, ale skrycie. Nietuzinkowo mocno, ale wciąż za słabo, by móc to zrozumieć. W jego umyśle Castiel pozostawał najlepszym przyjacielem, ostoją. Wiedział, że on zawsze będzie, czuł to. Niejednokrotnie nadużył tego, później tego żałując. Och cholera, jak bardzo tego żałował, tak bardzo że do końca życia będzie czuć wyrzuty sumienia. Tym bardziej jeśli... jeśli pustka, nicość pochłonie go na zawsze. Dean też miał tam trafić, ale nie kosztem poczucia szczęścia. Nie w ten sposób. Castiel był zbyt wyjątkowy, zbyt inny niż Dean, chociaż tak bardzo podobny. Całe swe życie służył Bogu, nigdy nie śmiał się mu sprzeciwić. Wypełniał jego wolę i był jego najwierniejszym wojownikiem. Nigdy nie został za to doceniony, chociaż przez swego ukochanego niegdyś Boga zranił niewinnych ludzi, popełnił wiele grzechów, by wypełniać doskonały plan. Kiedy anioł walczył o to w co zawsze wierzył, Bóg spakował walizki i odszedł. W tym momencie Dean stanął na jego drodze, co na marginesie również było częścią boskiego planu. Jednak owy plan nie zakładał tego, że Cas się zbuntuje. Zbuntuje się przeciwko swym siostrom i braciom, wielu ich zabije, by chronić tego, który wydobył go z mroku, otworzył mu oczy. Chronił też jego brata, przyjaciół. Chronił to co Dean miał najcenniejsze, bo on sam był dla niego skarbem. Cas również kochał Deana, jeszcze mocniej niż Dean jego, był mu jeszcze wierniejszy i nie mógł tego zrozumieć. Rozumiał jednak, że to Dean jest dobry, że razem są jeszcze lepsi i silniejsi. Nie jedno zło wspólnie dali radę pokonać, ale walka przeciwko pustce, nicości wydawała się być abstrakcyjna. Przecież... nie można walczyć z niczym. Jednak Dean nie zamierzał się poddać, nie teraz, w tym momencie kiedy pustka zabrała mu brata, chciała odebrać Castiela... Nie mógł zostać sam. A wiedział, że teraz Castiel był naprawdę bliski szczeremu stwierdzeniu, że jest szczęśliwy. Jack rozpoczął nowy rozdział w życiu, zastąpił swego dziadka, jednak zjednanie sobie wszelkiego stworzenia było trudne. Castiel mimo tego był dumny. Mieszkał z Deanem w bunkrze i w końcu czuli upragniony spokój, żadnych skomplikowanych spraw, tylko oni, Jack i nic więcej. Dean starał się podnieść po śmierci Sama, ale... brzydki nawyk zemsty nie dawał mu spać. Później wydarzyło się to...