Rozdział 24

15K 449 22
                                    

Całą drogę powrotną nie odezwał się nawet słowem tak jakby to wszystko była moja wina. Dziewczynki były zmęczone więc szybko zasnęły. W lusterku zobaczyłam, że za nami jadą dwa czarne SUV-y.

- Ktoś nas śledzi? – zapytałam przestraszona

- Nie – krótka odpowiedź

- Więc kto za nami jedzie? – drążyłam temat.

- Ochrona. Dostali ją również twoi rodzice i rodzeństwo. Nie możemy ryzykować skoro wieści tak szybko się rozchodzą – powiedział poważnie.

Kiedy weszliśmy do mieszkania Salvatore dostał telefon i zamknął się w swoim gabinecie. Nie chciałam mu przeszkadzać wiec wzięłam się za robienie obiadu. Nikola z Marysią grzecznie bawiły się w salonie. Połączenie kuchni z salonem było idealnym rozwiązaniem bo mogłam mieć na nie oko. Kończyłam już przygotowanie obiadu dla naszej czwórki kiedy Salvatore wypadł jak z procy.

- Muszę wyjść załatwić pilną sprawę. Za chwilę przyjdzie Rico i będzie z wami dopóki nie wrócę.

- Co się dzieje?!- zapytałam bo byłam przerażona

- Jeszcze nie wiem być może nic takiego ale muszę to sprawdzić.

- Uważaj na siebie – powiedziałam i przytuliłam go mocno

- Kocham Cię maleńka – szepnął mi do ucha.

Byłam oszołomiona bo nigdy mi tego wcześniej nie powiedział. Podszedł do dziewczynek dał im całusy. Do wieczora nigdzie nie wychodziłam tylko cały czas myślałam co się dzieje z Salvatore. Próbowałam podpytać Rico ale ten pary z gęby nie puścił. Wykąpałam dziewczynki i później sama wzięłam prysznic. Wyszłam z łazienki i najpierw usłyszałam podniesione głosy a później strzał. Pędem pobiegłam do pokoju dziewczynek i zamknęłam drzwi na klucz. Na szczęście smacznie spały. Byłam cała roztrzęsiona. Nie wiedziałam co mam zrobić a mój telefon został w salonie. Kurwa!!! Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi. Pierwsze co to pomyślałam, że to Salvatore.

- Natalia otwórz wiem, że tam jesteś. Nie zrobię Ci krzywdy.

Przez chwilę analizowałam czyj to głos. Radek to on. Podeszłam bliżej drzwi.

- Czego chcesz? – zapytałam drżącym głosem.

- Porozmawiać. Wyjdź proszę.

- Jak mnie tu znalazłeś?

- Wyjdź póki jestem jeszcze miły. Chyba nie chcesz żeby Twoim córkom stało się coś złego – warknął

Przez chwilę milczałam ale zaczął ciągnąć za klamkę. W końcu powoli przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam Radka ale to nie był mój przyjaciel. Miał coś innego w oczach. Stałam przed nim w satynowej koszulce, boso i bez bielizny. Widziałam jak lustruje moje ciało. Moje sutki sterczały z emocji a on to zauważył i zaczął kreślić kółka na jednym z nich. Od razu strąciłam jego rękę a on się wściekł i pchnął mnie na ścianę. Mierzył mnie wściekłym spojrzeniem.

- Wychodzimy.

- Ja nigdzie z Tobą nie idę – powiedziałam drżącym głosem.

- Owszem idziesz – mówiąc to wyciągnął spod skórzanej kurtki broń i zaczął znowu dotykać moich piersi. Byłam przerażona. – No już, ruszaj ten swój piękny tyłeczek.

- Dzieci – tylko tyle zdołałam powiedzieć a on uderzył mnie w twarz.

- Jeśli nie chcesz żeby stała im się krzywda grzecznie ze mną wyjdziesz.

- Pójdę się ubrać – próbowałam negocjować i poszukać jakoś ratunku ale nie miałam takiej możliwości bo złapał mnie mocno za ramię i ciągnął w kierunku drzwi gdzie zauważyłam leżącego w kałuży krwi Rico. Jak moje dzieci to zobaczą. Salvatore gdzie jesteś do cholery.

- Nie będzie ci potrzebne nic co znajduję się w tym mieszkaniu. Zbudowałem dla nas i dla naszych dzieci dom. Zostaniesz moją żoną. Będziemy żyli długo i szczęśliwie daleko stąd. Rozumiesz?

- Że co kurwa?! Odjebało Ci? Salvatore Ci tego nie daruje!!! – zaczęłam się stawiać bo byliśmy na zewnątrz i miałam nadzieję, że ktoś mnie usłyszy.

- Zanim tu przyjedzie my będziemy już daleko stąd a teraz księżniczko się trochę zdrzemniesz. Zanim zdążyłam zareagować przyłożył mi do twarzy chusteczkę i po chwili nastała ciemność.

Przeznaczenie [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz