Rozdział 2-cukiernia

13 2 0
                                    

Obudziłam się z wielkim guzem na czubku głowy. Byłam owinięta w koc. Skąd on się tu wziął? Był taki miły więc go schowałam do torby. Tak na wszelki wypadek. Podnosząc się dotknęłam miejsca gdzie się uderzyłam.  Ał!- jęknęłam bo ktoś w tym momencie nadepnął mi na buta. Świetnie, a do tego nie pada i jak ja mam odszukać ten różowy parasol. Nie wiedząc co robić szłam dalej za grupką ludzi. Czytając raz po raz list. Co to do jasnej ciasnej ma znaczyć?! Ulice były dość puste. Nagle większa grupa ludzi nadeszła od tyłu szturchając mnie. Upadłam i zasłoniłam twarz. Ludzie szli dalej nie zwracając na mnie uwagi. Co dziwniejsze wszyscy mieli otwarte parasole. Kątem oka dostrzegłam różowy parasol po prawej stronie ulicy. Podniosłam się gwałtownie przewracając paru ludzi i zaczełam biec w kierunku parasolki. Przepychałam się przez tłum co chwile się potykając. Biegłam jednak dalej nie mogła teraz go zgubić. Miałam go na wyciągnięcie ręki. Złapałam za kurtkę żeby zatrzymać bogacza. W moją stronę odwrócił się robot z czerwonymi oczami. Złapał mnie za szyję i podniósł do góry. Szamotałam się, ale metalowy uścisk się nie rozluźnił. Każdy oddech pochłaniał co raz więcej siły, a ja z każdą miałam coraz mniej siły by walczyć. Wtedy robot rozluźnił uścisk i dał mi do ręki różowy parasol. Musiałam odsapnąć. Gdy już było w porządku spojrzałam na parasol. -I to dla ciebie prawie umarłam-pomyślałam. Zobaczmy co tam masz ciekawego. Wierzchnia strona parasola nie była za ciekawa. Po prostu różowa, z drugiej jednak strony była ulotka i nic więcej.

Słodkości życia nie zaznasz

Dopóki nie skosztujesz naszych wypieków

Cukiernia Marzeń ul. Zapomniana 1

Taka ulica przecież nie istnieje. Teraz list od nieznajomego brzmi Wypatruj cukierni marzeń? Genialnie. Co ja mam teraz zrobić? Sprawdzać każdą cukiernie na świecie, ale po co mi to wszystko. Sama sobie odpowiedziałam. Żeby móc poznać przeszłość, ale czy ten chłopak dał by mi taką odpowiedź. Tak... musi!!! Przechodzącą obok mnie starszą panią zapytałam gdzie jest ulica Zapomniana 1. Ona odpowiedziała:

-Och, pamiętam moja babcia tam robiła przepyszne ciastka z lukrem.-po czym odeszła. Eeee... Ok. Zapytałam jeszcze kilka osób, ale każda z nich miała inną wersje. Kobieta powiedziała, że są tam najlepsze buty, mężczyzna natomiast, że na ulicy Zapomnianej jest kręgielnia, ale żadna z tych osób nie powiedziała mi jak tam dojść. Świetnie!!! Idąc dalej przed siebie oglądałam reklamy, które nie miały sensu. Super market, który się reklamował powiedział, że jest na ulicy Zapomnianej 1. Tak samo warsztat samochodowy, basen, park rozrywki i słynna restauracja.  Czy wszystko do reszty powariowało? Tłum, z którym szłam wepchnął mnie w ślepą uliczkę. Gdy się obróciłam w stronę głównej ulicy jej tam nie było. Na ceglanej ścianie było napisane Weszłaś tu, ale stąd nie wyjdziesz. Jestem w dodatku uwięziona!? Nad drzwiami po lewej było napisane Zapomniana 1. Bingo. Spróbowałam otworzyć drzwi. Zamknięte od środka. Ściana z napisem niebezpiecznie się zbliżała. Pociągnęłam za klamkę. Jeszcze raz i nic. Popchnęłam drzwi, staranowałam i nadal nic. Ściana nadal się do mnie zbliżała. Nagle klamka w drzwiach się przekręciła. Usłyszałam  dźwięk przekręcającego się klucza. Staranowałam drzwi, wpadając na chłopaka, który je otworzył. Skoczyłam w ostatniej chwili. Inaczej byłabym puszką sardynek. Podniosłam się i powiedziałam:

-Och... przepraszam.

Ku mojemu zdziwieniu odpowiedział:

-Ech to nic. To moja wina. Za długo szukałem klucza. -po czym dodał wchodząc na stare schody- lepiej ci po tabletce?

-To ty mi ją dałeś? -Pobiegłam za nim.

-No tak i uwierz mi bez wody jest okropna.

Widziałam rozsypaną mąkę, pary rolek, kilka kuli do kręgli, koszyk sklepowy i części samochodowe. Szliśmy w ciszy aż wyszliśmy na dach. Była już noc. Podeszliśmy do skraju budynku. Chłopak odezwał się:

-Nie powiem ci mojego imienia bo gdy cię złapią nie będziesz mogła skłamać.- Usłyszałam nagle straszny dźwięk w uszach. Nie znajomy wyją zatyczki do uszu mówiąc:

-Myślałem, że będziemy mieli więcej czasu.

Skrzywił się nieco po czym włożył mi zatyczki do uszu i sobie drugą parę. Zaczął pokazywać znaki migowe, skąd ja wiedziałam co on chce powiedzieć?

Mówił:

-Przez ten sygnał nie pamiętasz, pamiętaj nie słuchaj go. On zawsze się włącza o 12 w nocy. Nie zapomnij mnie proszę.

Koło mojej głowy przeleciała jakaś czerwona smuga. Pocisk. Chłopak skoczył z budynku. Krzyknęła za nim:

-NIE!!!

Robot z bronią mnie zatrzymał przed skokiem w dół. Dlaczego chłopak się o mnie troszczył? Robotyczny głos powiedział:

-Proszę odejść od skraju budynku.

-Nie!

Zacisnął mocnej swoje metalowe łapska na moich rękach i sam mnie odciągnął. Po czym powiedział:

-Nic pani nie jest?

-To wszystko wasza wina, wasza!- szarpałam i wyrywałam się, ale nic to nie dało. Robot jednym ruchem złapał mnie za ramiona i posadził. Przez jego głośnik usłyszałam głos prawdziwego mężczyzny:

-Mamy wezwać kartkę panno Emilio Gray? Może chce pani wrócić do hotelu?

-Jakiego hotelu?

-No tak, AX-1.5.4 odprowadzi panią do h o t e l...- robot zadygotał, a ja usłyszałam charakterystyczny szum. Po czym głos starego mężczyzny:

-Emilia Gray, jak miło.-mówił rozbawiony, z złośliwym akcentem.

-Skąd znasz moje imię?!

-A dlaczego miałbym nie wiedzieć jak się nazywa mój wróg. Powinienem wiedzieć o tobie wszystko czyż nie? Słyszałem, że masz gen walczącej. No tak twój kolega nic ci nie powiedział. Tylko, że ten sygnał z wierzy hipnotyzuje cały świat. Szkoda, że się więcej nie zobaczycie.

-Co... co mu zrobiłeś!!!

- Kochanie nie bój się jeszcze żyje, ale jeżeli nie przyjdziesz zginie śmiercią powolną. Będę co godzinne wysyłać ci jeden palec. Ha ha ha!!!

-Gdzie jesteś tchórzu!!!

-Powinnaś ważyć słowa i zdawać sobie sprawę gdzie szukać. Ha ha ha ha!!! Arrivederci!

-Co? Nie!- sygnał się przerwał, a robot był już tylko kupą złomu. Zabrałam broń. Przypadkowo nacisnęłam jakiś guzik i pistolet zamienił się w łuk.

Łuk powiedział:

-Tryb zmieniony- łuk.

Jak ja mam wrócić do poprzedniego trybu?! Na łuku było tyle przycisków, a ja nie chce żeby moja jedyna broń eksplodowała. Napięłam cięciwę i strzeliłam kupie złomu w głowę. Robot wybuchł. Zapamiętajcie nie szkodliwemu robotowi nie strzelać w łepetynę, to was bardziej zaboli niż jego. No ale cela mam. Punkt dla mnie. Mam nadzieje jednak, że te strzały są samo naprowadzające bo inaczej nie mam szans. Żeby ratować nieznajomego. Co ci Emilii strzeliło do głowy? Popatrzyłam w stronę wierzy. On tam musi być. Pewnie myślicie, że do reszt zwariowałam, ale ja muszę mu pomóc. On mi pomógł, przysługa za przysługę. Będziemy kwita, a ja nie wierze policji jeżeli taki amator jak ja mógł rozwalić robota to tamten gość pożera je na śniadanie z masłem orzechowym. No to w drogę, komu śpieszno temu czas.

OtumanieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz