Rozdział 3: Pierwsza akcja i Wigilia.

635 26 15
                                    

Warszawa, Grudzień ,Wigilia 1942.r

Po trzech tygodniach siedzenia w domu Paweł mnie w końcu wypuścił,teoretycznie mogłam wyjść po tygodniu ale Kazik wiedział swoje. Była wigilia, miałam mieć dzisiaj swą pierwsza akcję,obudziłam się dosyć wcześnie,ubrałam ogrodniczki i niebieską koszulę a włosy zaplotłam w dwa warkocze i związałam je niebieskimi wstążeczkami. Udałam się do kuchni, o dziwo nie było tam mojego brata zaczęłam robić jajecznice a on dalej nie przychodził,więc nalałam zimnej wody do szklanki i udałam się do jego pokoju,zastałam tam go śpiącego w najlepsze,podeszłam bliżej i wylałam całą ciecz na jego głowę chłopak wstał jak na baczność  i spojrzał na mnie.

-Dzień Dobry Braciszku!-ledwo wydusiłam przez śmiech.

-Zobaczysz zemszczę się jeszcze!

-Jasne,a teraz chodź zrobiłam śniadanie!-wykrzyknęłam wychodząc z pokoju.

Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść śniadanie,bo paru minutach do kuchni wpadł chłopak,miałam krzywo zapięta koszule i przekrzywione okulary.

-Boże Kazik! Ty się nawet porządnie ubrać nie potrafisz-zaśmiałam się głośno i poprawiłam mu okulary-Chodź jedz,pewnie zimne już jest!
Chłopak usiadł obok mnie i zaczął jeść.

-E tam-machnął ręką-Dobre jest! Poza tym dzisiaj masz pierwszą akcje Szyszko-zaśmiał się ciemnooki.

-Tak pamiętam,pamiętam ale czy ty pamiętasz,że dzisiaj wigilia? Trzeba dom posprzątać i do sklepu iść przecież muszę zrobić kolacje wigilijną dla nas!

-Oh siostrzyczko-pokręcił głową-Jesteśmy zaproszeni na wigilie do Bytnarów!

-Oh no dobrze a-miałam coś powiedzieć ale przerwało mi pukanie to drzwi-Otworzę siedź-powiedziałam do brata i ruszyłam do drzwi,w drzwiach stał Alek.

-Serwus!-odezwał się glizda

-Dzień dobry,wejdź-wpuściłam go do domu-Chodźmy do kuchni-i ruszyliśmy w stronę pomieszczenia-Coś do picia?

-Nie dziękuje-odpowiedział chłopak
Weszliśmy do kuchni i Maciej przywitał się z brunetem.

-Więc-zaczęłam-Stało się coś?-chłopak odrazu spoważniał.

-Marcysiu, usiądź lepiej-usiadłam i spojrzałam zmartwiona na dryblasa.

-Jakby ci to powiedzieć-zastanowił się chłopak-Szedłem do Rudego i usłyszałem krzyki,poszedłem w tamtą stronę i zauważyłem ludzi  przy murze,spojrzałem na koniec tego szeregu i zauważyłem-tu zrobił pauzę i spojrzał na mnie ze smutkiem-Anielkę, nie mogłem nic zrobić inaczej i mnie by zabili.
Z moich oczu zaczęły lecieć łez,zaczęłam się cała trząść,plecami oparłam się o ścianę,zsunęłam się na ziemie i zakryłam twarz w dłoniach,zaczęłam głośniej szlochać poczułam,że ktoś mnie mocno przytula wtuliłam się w jego mocno i zaczęłam drżącym głosem mówić.

-ddddlaczego...?? dlaczego akurat ona,przecież mogliby mnie zastrzelić..-i znów wybuchnęłam płaczem.

-Ciiii spokojnie Marcyś, spokojnie ciiiii cichutko, wszystko będzie dobrze-zaczął mnie gładzić delikatnie po plechach,po usłyszeniu głosu Maćka uspokoiłam się trochę,po chwili wstałam i wytarłam łzy

-Muszę być silna, silna dla niej! Pomszczę ją!-powiedziałam ochoczo i poszłam w stronę przedpokoju-No dalej chodźcie czeka nas akcja a potem mamy Wigilie!-zarzuciłam na siebie czarny płaszcz i zawiązałam na szyi gruby zielony szal.

-Ona tak zawsze?-spytał po cichu Pawła Alek.

-Kiedy mamę aresztowano zostawiła jej list,po tym liście stała się jakby silniejsza? jest inna całkiem ale na początku nie mogła się pozbierać po jej śmierci-wytłumaczył również cicho Paweł.

•Złap mnie jeśli potrafisz• Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz