Rozdział 15: ,,ZŁAP MNIE JEŚLI POTRAFISZ"

581 24 23
                                    

Warszawa maj 1943

Początek maja zaczął się szybko, aż za szybko. Z Alkiem skłóceni byliśmy już od paru dni, choć tęskniłam za nim i bardzo chciałam się pogodzić nadal miałam uraz z tej konfrontacji z Basią.

Siedziałam patrząc przez okno nie wiedząc co ze sobą zrobić. Czułam jakby każdy był przeciwko mnie, jakby całe moje życie miało zaraz lęgnąć w gruzach. W Warszawie robiło się coraz gorzej, więcej łapanek i więcej ludzi wywożono.

Bałam się tak cholernie  bardzo. Nie wiedziałam co może stać się jutro. Najbardziej nie chciałam aby moi najbliżsi ucierpieli.

Choćby nie wiem co, nie dam ich skrzywdzić, nawet jeśli miałabym swym życiem przepłacić.

Siedzą i rozmyślając postanowiłam wyjść na spacer. Z braku jakiegokolwiek humoru stwierdziłam ze pójdę sama i przemyśle pare spraw.

Zarzuciłam na siebie gruby sweter i wyszłam powoli z kamienicy. Czuć powoli było,że Warszawa robi się coraz bardziej ciepła i letnia. Idąc czułam jak wiatr delikatnie muska moje rozpuszczone włosy.

-Halt!(stać!)-uslyszałam głos szkopa odwróciłam się i ujrzałam małego płaczącego chłopca. Niemiec spojrzał na niego z pogardą po czym chciał wymierzyć cios w stronę dziecka.

Coś mnie wzięło.

Podeszłam do chłopca i wzięłam go na ręce.

-Cichutko kochanie... spokojnie-wyszeptałam w stronę chłopca.

-Verlasse her! (zostaw go!)krzyknął z furią

-Nein (Nie)-powiedziałam z zamiarem szybkiej ucieczki.

-Polnische Hure!(Polska dziwka)-krzyknął w moją stronę- du kommst mit mir(pójdziesz ze mną)-krzyknął  po czym chwycił mnie za bark.

Nadepnęłam go z całej siły w nogę po czym z pięści zadałam mu cios w nos.

Gdy tylko mnie puścił zerwałam się najprędzej do biegu.

-Halt!(stać!) Hande hoch!( ręce do góry)-usłyszałam  krzyk kolejnego szwaba.

-ZŁAP MNIE JEŚLI POTRAFISZ!-krzyknęłam najgłośniej jak tylko potrafiłam i zaczęłam uciekać-Spokojnie kochanie...-przytuliłam mocno chłopca po czym zaczęłam biec ile w nogach sił.

Na nieszczęście wbiegłam w jedną zablokowaną uliczkę.

Nie było nigdzie wyjścia.

Zauważyłam szczelinę w ścianie, postawiłam chłopczyka na nogach.

-Dobrze kochanie ja jestem Marcelina a ty powiesz  mi jak masz na imię?-spytałam cicho.

-Julek-powiedział cichutko.

-Juluś schowaj się tutaj-powiedziałam szybko i wskazałam chłopcu szczelinę-ale cichutko musisz być-powiedziałam na co chłopiec  skinął głową po czym wszedł w szczelinę.

-Du bist hier, Schlampe ( Tu jesteś suko)-usłyszałam szwaba.

Spodziewałam się najgorszego.

Szkop podszedł do mnie szybkim krokiem po czym wymierzył mocny cios w w mój brzuch.

Upadłam.

Chwycił mnie za włosy i poniósł po czym przystawił lufę do skroni.

To był już koniec...

Pov: Alek

Właśnie szedłem do Marceliny. Chciałem z nią porozmawiać. Dostałem reprymendę od Janka i postanowiłem się przełamać i iść do niej kolejny raz.

•Złap mnie jeśli potrafisz• Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz