Rozdział 2

1.3K 47 0
                                    

Conor

– Jordan, jak sytuacja? – zapytałem swojego prywatnego kierowcę. – Muszę jeszcze dzisiaj pojechać do agencji.

– Panie Miller, wygląda na to, że doszło do uszkodzenia silnika. – Podniósł głowę spod maski samochodu. – Dalej nie pojedziemy. Potrzebna będzie laweta.

– Świetnie, po prostu, kurwa, świetnie! – syknąłem.

Nie sądziłem, że moje auto nawali w takim momencie. Właśnie wracaliśmy z lotniska, z podróży służbowej do Phoenix. Nasza agencja podpisała bardzo ważny kontrakt z dużą marką, działającą od wielu pokoleń na rynku. Dzień zapowiadał się całkiem obiecująco. Aż do tej chwili.

– Czy masz jakiś pomysł? – Zniecierpliwiony przeczesałem palcami włosy.

– Najlepszym rozwiązaniem będzie wezwanie pomocy drogowej. Proszę wziąć taksówkę. Zyska pan na czasie.

– Godzina szczytu. – Zerknąłem na rolexa. – Oby to było takie proste, Jordan.

Odszedłem na bok, wyjąłem telefon i wybrałem numer do Avery. Po sygnale usłyszałem jej piskliwy głos. Miałem wrażenie, że czekała na to, aż zadzwonię.

– Dzień dobry, panie Miller. Jak minęła podróż? Czy mogę w czymś pomóc?

– Witaj, Avery. Godzinę temu wylądowałem i mam zamiar jechać do agencji. Czy przygotowałaś wszystkie dokumenty, o które prosiłem?

– Ależ oczywiście. Zgodnie z prośbą czekają na pana biurku. Przy okazji chciałabym wspomnieć, że wszyscy pracownicy poszli już do domu – powiedziała w taki sposób, jakby czegoś oczekiwała. – Zaczekam na pana i pomogę uporać się z papierami.

Avery była starsza ode mnie o pięć lat. Nie wyglądała na swój wiek, była pewną siebie, zalotną i świadomą seksualnie kobietą. Nie umknęło mi to, że najzwyczajniej w świecie miała na mnie ochotę. Prowokowała wyglądem, ale nie miała do zaoferowania nic poza silikonowymi cyckami. Przez wiele lat pracowała jako sekretarka w agencji reklamowej należącej do mojego ojca. Kiedy przejąłem połowę udziałów w firmie, los sprawił, że została moją osobistą asystentką.

– Ty też możesz już iść. Sam się nimi zajmę, więc nie będziesz mi potrzebna. – Spojrzałem na Jordana. – Niedługo powinienem być w biurze. Na razie. – Zakończyłem połączenie, zanim zdążyła odpowiedzieć.

Kierowca stał oparty o drzwi samochodu i podwijał rękawy koszuli.

– Zrób z nim porządek. Uznałem, że będzie lepiej, jak wezmę taksówkę – zwróciłem się do niego.

– W porządku, panie Miller.

Ruszyłem w kierunku głównej ulicy, lecz nagle zatrzymałem się w pół kroku, przypominając sobie o czymś.

– Zapomniałbym. Będziesz mi jeszcze potem potrzebny – oznajmiłem, po czym rzuciłem mu kluczyki od nowego porsche.

Jordan kiwnął tylko głową.

Nigdy wcześniej nie miał okazji nim jeździć, bo dopiero od tygodnia zajmował miejsce w moim garażu. Pasjonowałem się szybkimi i luksusowymi samochodami, lubiłem zawrotną prędkość i towarzyszącą przy tym adrenalinę. Miałem pokaźną kolekcję aut, którą co jakiś czas wedle własnych zachcianek powiększałem.

Wyszedłem na ulicę i rozejrzałem się wokół, szukając wolnej taksówki. Miasto było zatłoczone jak nigdy, ruch był duży, a ludzie mijali się w pośpiechu. Dodatkowo doskwierał skwar lejący się prosto z nieba. Na szczęście udało mi się złapać pierwszą taksówkę, którą zobaczyłem.

Fałszywa Narzeczona (W SPRZEDAŻY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz