Rozdział 3

511 21 14
                                    

Zaproponowana przez Felixa kawiarnia wyglądała elegancko. Kwiaty w donicach, ozdobna witryna i wielka szatnia wybudowana w greckim stylu, źle rokowały w temacie cen. Weszli do całkiem sporej salki z kilkunastoma stolikami. Wszystko było stare i na oko zabytkowe. Do tego grube obrusy, ciężkie zasłony i wielki kredens antyk za barem. Filiżanki stały w stuletnich przeszklonych gablotkach, a kasę z terminalem ukryto w obudowie przedwojennej kasy płatniczej. Nastroju ekskluzywności dopełniał brzdąkający w kącie pianista oraz nieskazitelnie ubrany kelner, który przywitał Felixa i Laurę w progu, nie dając po sobie poznać co sądzi na temat zawartości Felixowego portfela. 

-Witam pana.-ukłonił się nisko, jakby Felix był prezesem banku. Następnie ucałował dłoń Laury jakby co najmniej należała do rodziny królewskej.-Życzą sobie państwo stolik reprezentacyjny czy bardziej na uboczu?

-Eee...-wydukał Felix onieśmielony prestiżem jaki prezentował lokal.-Obojętnie.

Kelner tylko kiwnął głową i zaprowadził ich do dwuosobowego stolika. Potem zdjął ich kurtki i powiesił na mosiężnym wieszaku obok. Gdy Felix chciał usiąść krzesło niespodziewanie znalazło się bliżej niż myślał. W rezultacie oparł się o oparcie, którego środek ciężkości znalazł się z tyłu. Przednie nóżki niebezpiecznie się zachwiały i runął by na ziemię gdyby nie kelner który złapał go i odepchnął. 

-O, dzięki-Bąknął. Poziom adrenaliny powoli słabł.-Dzięki-powtórzył.

Ten mu tylko podał kartę i odszedł. Zerknął tylko na ceny ciast wypisanych w karcie i z trudem powstrzymał podnoszące się mimowolnie brwi.

-Jest chyba za wcześnie na jakieś produkty spożywcze stałe.-odpowiedział po chwili,zamykając kartę.-O tej porze wole płyny. 

-Ja też.- Laura z uśmiechem skinęła głową.

Zamówili po gorącej czekoladzie, która nie była zwyczajną czekoladą. Podano ją w podgrzewanych kubkach i na talerzyku(który również był podgrzany), na którym położono laskę cynamonu i łyżeczkę wykonaną z czekolady. Kubek został po brzegi wypełniony bitą śmietaną posypaną z wierzchu cynamonowo-goździkową posypką. Felix upił trochę i oczy rozszerzyły się ze zdumienia; była wyśmienita acz nie warta swej ceny, która wynosiła połowę jego miesięcznego kieszonkowego.

-Pracujesz obecnie nad jakimś wynalazkiem ?- zapytała po chwili Laura. 

-Słucham?-odpowiedział blondyn wyrwany ze swoich przemyśleń.-A, tak. Pracuję nad odporną kurtką. To znaczy chodzi o to, żeby cię uchroniła przed skutkiem upadku z wysokiego miejsca lub upadkiem z jakiegoś pojazdu.-uciął na chwilę- Udało mi się zrobić prototyp ale jeszcze go nie testowałem. I nie zamierzam na sobie.

Laura tylko przytaknęła głową. 

-Kupiłem zwykłą narciarską kurtkę, wyrzuciłem wkład i włożyłem poduszkę powietrzną. Coś jak w samochodzie. Sam mechanizm zwalnia się kiedy pociągnie się za linkę w kieszeni lub wtedy gdy czujnik wykryje przeciążenie 0G czyli bezwładność. 

-Można by założyć ją na manekina i zrzucić z dachu.- zaproponowała Laura.

-Problem w tym,że ta kurtka jest jednorazowa. 

Poruszyli jeszcze temat pogody, szkoły, planów na wakacje i ferie zimowe. Tak minęła godzina. Z rozmowy wyrwał ich dźwięk nadchodzącego SMSa dobiegającego z kurtki Felixa, która była na wieszaku. Niestety nie usłyszeli go oni sami. Usłyszeli go wszyscy,w wyniku czego pianista zgubił rytm a kelner przelał wino. Wszyscy utkwili wzrok na wieszaku, na szczęście nie wiedzieli do kogo kurtka należała. Miał nadzieję że to coś ważnego. Po tym jak większa część obecnych zapomniała o tym incydencie, Felix zapłacił rachunek i wyszedł razem z Laurą. 

-Co to było?-zapytała i popatrzyła na niego wzrokiem jakim patrzy się na osoby, które ustawiają sobie na dźwięk powiadomienia serię z karabinku. Felix spojrzał na nią czule i odpowiedział żartobliwie: 

-No co? Poprzedni mi się znudził. To Net napisał, żebyśmy do niego poszli i że to bardzo pilne. Masz czas?

Dziewczyna wykonała ruch przypominający sprawdzanie godziny na tarczy zegarka, bowiem go nie nosiła, po czym się uśmiechnęła i odpowiedziała: 

-Praktycznie do północy. To wtedy moi rodzice zaczną się o mnie porządnie martwić, ale zadzwonię do nich i będzie po sprawie.

                                                                                      ***

-Dzień dobry, panie Mietku!- przywitał się Felix. Ten oderwał wzrok od telewizora i uśmiechnął się do nich.

-Dobry wieczór, młodzieży! Niestety winda nie działa, jesteście zmuszeni zasuwać po schodach.- Felix miał nadzieję że staruszek żartuje. Niestety nie doczekał się tego. Wchodzenie po schodach na 30 piętro nie należało do rzeczy najprzyjemniejszych. Po wejściu na około 15 piętro zorganizowali krótką, minutową przerwę potrzebną do zrównoważenia prędkości bicia ich serc.

Po około 20 minutach mordęgi na klatce schodowej wreszcie wspięli się na wymarzone ostatnie piętro. Drzwi otworzył im Net stojący z Macbookiem w dłoni. Fryzura na "nieostrożnego elektryka"-jak to zauważył Felix gdy pierwszy raz go zobaczył oraz bezramkowe okulary teraz zsunięte na koniuszek nosa sprawiały wrażenie jakby dopiero co wstał z co najmniej 2 dniowego snu. Dopełniała tego zarzucona nieschludnie na plecy bluza oraz za małe o dwa rozmiary wytarte jeansy.

Felix nie przywitał się z nim ale ledwo wydukał jedno słowo rozwarstwiając je na sylaby:

-Wo...dy...

Laura za to siedziała na podłodze na ziemi i dyszała jak wesoły pies.

-Cześć-przywitał się niezrażony stanem ich gości- sorry, że wyłączyłem windę ale ten pajac z 9 piętra ciągle się do mnie dobijał-dokończył klepiąc w klawiaturę.-Już. Winda działa. A teraz wchodźcie zanim zemdlejecie mi na tej klatce.

Powlekli do wnętrza. Laura rzuciła się na kanapę, a Felix rzucił się do kranu. Wziął szklankę stojącą w zlewie, prawdopodobnie niezbyt czystą ale nie przejmował się tym i napełniwszy ją po raz 5 wodą napełnił ją ostatni raz i przyniósł dla Laury. Przechyliła ją i wlała zawarty w niej płyn w siebie.

-To co chciałeś nam pokazać?-zapytała Laura po wejściu do jego pokoju. Panował tu, delikatnie mówiąc bałagan. Kiedy Felix ostatnio u niego był minęły ponad dwa tygodnie. Wtedy położył kubek z Coca-Colą po lewej stronie biurka, i to że ten kubek nadal tu był nie zdziwiło go bardzo. Zarósł białym puszystym nalotem-pleśnią. Porozrzucane papierki po cukierkach i pojedyncze chipsy poprzyklejane beztrosko na blacie stołu obok, potwierdzały tylko fakt, by mieszkał tu ktoś kto nie bardzo się tym przejmował.

-Mógłbyś tu czasem może... posprzątać?-zapytała Laura z nadzieją że Net zajmie się tym teraz.

-Słyszeliście w telewizji o tym wirusie?-zapytał ich Net udając że nie słyszał poprzedniego pytania.

-Tak, ale to bujda.

-Nie? Jaki znowu wirus?

-Teraz w telewizji, ta Andżelika Osmoza mówiła o śmiertelnym dla człowieka wirusie, który wyewoluował w Chinach. Najpierw też myślałem że nie mówiła prawdy ale dla pewności sprawdziłem skąd mają tą informację. Włamałem się im na serwer...

-...Włamałeś się im na serwer?!-przerwała mu Laura.

-...Bo mieli słabe zabezpieczenia.-dokończył.-dostali tą informacje od rządu wyższego.

-Czyli?

-Czyli komórki wywiadowczej.

-Czyli?-

-FBI, CIA, MI6-zaczął wymieniać Net. -nie mów, kobieto że nie oglądałaś Bonda?!

 -Czyli to prawda?

-W  dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach tak.

-Gdzie to się wydarzyło?-zapytał dla odmiany Felix.

-Wuhan, Środkowe Chiny. To Covid-19, nazwano go Koronawirusem.

DAM DAM DAM!!!

Felix Net i Nika oraz Nadprogramowa HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz