W takich momentach jak ten, czułam się jeszcze bardziej zagubiona.
Od dawna nie potrafiłam otworzyć się ani przed przyjaciółmi ani przed rodzicami, a teraz miałam odpowiadać na pytania całkowicie obcej kobiety. Mówić jej o swoich uczuciach, koszmarach, które dręczyły mnie przynajmniej raz w tygodniu albo tym uśmiechu, ktory wykrzywiał jego chłopięce wargi z sposób okrotny i arogancki. Jego oczy również mnie prześladowały. Dziwnie zimne, czasami pozbawione głębszego wyrazu, innym razem okropnie złowrogie. Odprowadzały mnie w tłumie wylewającym się na szkolny korytarz dzieciaków. Zawsze potrafiły mnie odszukać. Jakbym była jedną z jego ulubionych ofiar.
To zabawne. Jak jeden, pieprzony dzieciak potrafi wpłynąć i zniszczyć Twoje poczucie bezpieczeństwa w trzysta sześćdziesiąt pięć dni. W jeden cholerny rok. A wystarczyło tylko kilka upokorzeń na szkolnej stołówce, zniszczenie perfekcyjnie prowadzonych zeszytów czy zadbanych książek, zbicie okularów oraz głupich karteczek z wyzwiskami, wrzuconych do szafki. Dla kogoś o mocniejszych nerwach byłby to powód do śmiechu. Przecież to nic. Niewiele.
Jednak dla mnie to był początek wszystkiego. Coraz częściej bałam się dostawać dobre stopnie, ponieważ wiedziałam, że bycie najlepszą w liceum będzie wiązało się z kpinami z jego strony. Co dziwne, ponieważ sam należał do ambitnych osób, ktore mimo pieniędzy rodziców, pracowały na siebie i swoje stopnie.
Szare ściany. Wysokie regały z ciemnego drewna, zastawione od góry do dołu opasłymi książkami z zakresu psychlogii, socjologii oraz anatomii ludzkiej. Masywne biurko i wyglądające na bardzo wygodne, oprawione w jasną skórę krzesło obrotowe, rysujące się na tle przysłoniętego okna. Gdyby nie to, że po drugiej stronie drzwi czekali na mnie rodzice, uciekłabym stąd. Z gabinetu, z którego z każdego kąta cuchnie ludzkimi problemami, rzewnie wylanymi łzami i depresją, przez którą codziennie ktoś odbiera sobie życie.
Nie chciałam być takim kimś. Nawet jeśli brakowało mi do tego wiele, a moim jedynym problemem był licealny śmieć, nie chciałam skończyć jako jedna z nich, osób, które zajadają problem lekami, odliczając dni do kolejnej wizyty.
- Hermiono? Czy jesteś gotowa opowiedzieć mi o tym, co cię do mnie sprowadziło? Poza rodzicami.
Uśmiechnęłam się blado, słysząc słaby żart w głosie mojej psychoterapeutki. Mojej, jak dziwnie to brzmiało. Byłam wzorem wszystkiego, więc jak mogłam tutaj siedzieć i łamać schemat dziecka idealnego?
Wbiłam wzrok najpierw w moje dłonie. Od dłuższego czasu skubałam skórki dookoła paznokci, tworząc bolesne zadziory. Wiedziałam, że robię to na tle nerwowym, jednak i tak nie mogłam przestać. Następnie podniosłam wzrok na kobietę w średnik wieku, o krótko przyciętych włosach i oczach, ukrytych z kwadratowymi oprawkami okularów. Podobnie jak jej głos, twarz lekarki wyrażały spokój, który działał na pacjenta, znaczy na mnie, kojąco. Gdybym nie wiedziała, czym zajmuje się na codzień, mogłabym ją nawet polubić. Niestety, wydrapywanie z ludzi ich osobistych problemów nie było powodem do zawierania przyjaźni. Nawet jeśli robiła to z dobrej woli i przez wzgląd na wykonywany zawód.
Odchyliłam się w fotelu. To tylko rozmowa. Ona pyta, ja odpowiadam, tak to działało. Dlatego, aby skończyć to wszystko jak najszybciej, miałam do wyboru tylko dwie możliwości. Pierwszą było milczenie przez całą godzinę zegarową, a drugą podjęcie próby dialogu.
- Nie wydaję mi się, abym była gotowa... - zaczęłam powoli, drżącym od emocji głosem. -... ale mogę spróbować.
Tak rozpoczęła się moja praca nad powrotem do normalności, w której pomogła mi nie tylko psycholog, ale również rodzice, decydując o przeniesieniu mnie do jednego z liceum w Denver. Stumilowy krok sprawił, że już nigdy mieliśmy się nie zobaczyć.
♛
//hejka, Papierowi.
Chciałam Wam serdecznie podziękować za to, że po prostu chcieliście tu zajrzeć i dać szansę mojej historii. Ostatni raz tworzyłam na wattpadzie 5 lat temu, jednak postanowiłam dać tej stronie (i sobie) jeszcze jedną szansę. Rozdziały "Raczej szczęśliwi niż nie" będę publikować raz w tygodniu (taki mam przynajmniej zamiar). Dodatkowo, jestem w trakcie pisania drugiego Dramione oraz typowo niezależnej historii w klimatach kdram. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej.
Wasza A ♛ ;
CZYTASZ
Raczej szczęśliwi niż nie | Dramione
Fanfiction~ "Nadal był okropnym dzieciakiem, który próbował patrzeć na mnie z góry, choć chciał, żebym widziała w nim dorosłego mężczyznę. Jednak cóż to za mężczyzna, który zapomina języka w gębie, kiedy przyjdzie mu powiedzieć proste "przepraszam"? Przeprasz...