Hermiona

42 3 4
                                    

Ciszę poranka przerwał stłumiony odgłos zatykającego się tłumika. Coś zakaszlało, zacharczało a następnie z metalowej rury z tyłu samochodu wyleciał kłąb drażniącego oczy dymu. Twarz Pana Weasley'a wychynęła z przedniego siedzenia, gdy ten opuścił szybę, by pokazać wszystkim uniesiony ku górze kciuk. Choć jego mina wyrażała pewne obawy wobec żywotności starego, sprowadzanego wieki temu forda, zmarszczki i wesoły błysk w oczach mężczyzny wskazywały, że ten nie może doczekać się powrotu do domu. Pierwszy raz od dawna, Weasley'owa oaza spokoju zwana przez wszystkich przyjaciół ich najmłodszego syna Norą, była tylko dla niego i jego ukochanej żony, Molly. Co zabawne, patrząc na nią samą, odnosiłam wrażenie, że ta jest nieco innego zdania, a pożegnanie jedynej córki ciągnie się w nieskończoność.

– Mamo, naprawdę nic mi nie będzie. – szepnęła z lekkim zażenowaniem stojąca obok mnie dziewczyna. Pulchne dłonie jej matki wciąż zaciskały się na szczupłych ramionach, zaś piegowate policzki pokrywał delikatny, ginący pod śladami pomadki, rumieniec.

Miałam ochotę się roześmiać, ponieważ pani Weasley nigdy nie szczędziła czułości żadnemu z nas. Mimo, że ja i Harry nie byliśmy jej rodzonymi dziećmi, drzwi Nory pozostawały dla nas szeroko otwarte. Byliśmy kolejnymi rozbieganymi czuprynami, w które mogła wcisnąć swoje przepyszne potrawy. Tym razem miała pożegnać na kilka miesięcy swoją córeczkę, która dorosła już na tyle, aby podjąć się studiów. Ku niezadowoleniu Ginny, klosz, jaki roztaczała nad nią Molly sprawił, że dziewczyna została zmuszona, aby wybrać miejscową uczelnię Boulder, zamiast wyjechać dalej. I chociaż i mnie było przykro, że siostra mojego przyjaciela została zmuszona do rezygnacji z marzeń, cieszyłam się z jej obecności tutaj.

– Będę do ciebie dzwonić, kochanie. Co kilka dni. Nie! Codziennie wieczorem po zajęciach. Obiecuję też, że odwiedzimy cię z ojcem, jak tylko pozwoli nam na to jego praca. Uważaj na siebie i pilnuj się brata. Chociaż nie, to ty powinnaś pilnować Ronalda. Nie chciałabym, aby ponownie wpadł w kłopoty.

– Mamo!

– Molly!

Tym razem nie wytrzymałam i parsknęłam krótkim śmiechem, który spowodował zsunięcie się moich dużych szkieł na sam czubek nosa. Spróbowałam je poprawić ramieniem, ponieważ dłonie miałam zajęte przez dwa ciążące mi pudła z rzeczami Ginny.

– No dobrze, już idę. – żachnęła się pani Weasley, po raz ostatni ściskając córkę. Następnie, z uśmiechem pełnym miłości, spróbowała przytulić i mnie, życząc powodzenia. – Dajcie z siebie wszystko, moje dziewczynki. Hermiono, koniecznie pozdrów rodziców.

– Oczywiście. Bezpiecznej drogi. – odpowiedziałam.

Przez krótką chwilę obserwowałyśmy w milczeniu, jak rodzice moich przyjaciół pakują się do samochodu. Ginny spięła się, kiedy silnik forda w kolorze nieba zaskoczył i zaczął się krztusić, jakby zaraz miał powiedzieć „dość". Choć nie chciałam, musiałam przyznać, że i ja przez chwilę bałam się, że ta nadopiekuńcza dwójka nigdy stąd nie odjedzie. Na szczęście, pan Weasley szybko wrzucił migacz i w akompaniamencie zawodzącego klaksonu, odjechał spod akademika. Stres, który towarzyszył szczupłemu rudzielcowi wyparował jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zaś ta schyliła się po ostatnie pudło z rzeczami.

– Poznałaś już swoją nową współlokatorkę, G? – zagadnęłam przyjaciółkę, kiedy przecinałyśmy wciąż zieloną murawę przed budynkami z brunatnej cegły.

Chwilami żałowałam, że i ja nie miałam okazji zamieszkać w tym miejscu. Głównie dlatego, że fascynowała mnie architektura, wykonanie i przede wszystkim historia campusu uczelni w Boulder. Byłam molem książkowym, co znaczyło również tyle, że kochałam nauki humanistyczne, w tym historię. Przyglądałam się rosnącej sylwetce akademika, choć odwiedzałam go nie pierwszy i raczej nie ostatni raz.

Raczej szczęśliwi niż nie | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz