4. Zmiana planów

322 26 1
                                    


Sasori zastanawiał się, jaki kształt powinien nadać następnej broni. Kukłę Kazekage udało się naprawić, choć potrzebował jeszcze paru dni pracy, żeby Satetsu Shigure (Technika Żelaznego Piasku) działała poprawnie. Miał cichą nadzieję, że będzie mógł zachować ciało Gaary dla siebie, niestety, przejęła je Konoha. Z jego siłą, nawet kiedy wyjęto z chłopca bijuu, mógłby zdziałać cuda. Uczyniłby go piękną lalką i pozwolił sięgnąć wieczności pod tą doskonałą postacią.

Zamknął oczy i wyobraził sobie oblicze Hiruku. To dzieło wyjątkowo mu się udało — cudowna i niebezpieczna maszyna, z mnóstwem ukrytych forteli. Maska na plecach wydawała się groźna, jakby wyrwana z dziecięcych koszmarów, jednak każde wgłębienie czy rysa zakończone były miękkimi liniami. Tylko prawdziwy mistrz mógłby dostrzec delikatność w groteskowej twarzy. Westchnął cicho. Nie zamierzał odbudowywać zniszczonej kukły, ponieważ nigdy nie tworzył duplikatów. Przecież był sztukmistrzem, a nie konowałem, który trudnił się masową produkcją. Każda z jego lalek była wyjątkowa na swój sposób.

Jeszcze raz, na krótką chwilę, chciał przywołać doskonały obraz swojego dzieła, jednak zamiast tego pod opuszczonymi powiekami widział zmiażdżone kawałki kukły po ataku konoszanki. Skrzywił się, nigdy nie lubił abstrakcji.

Motyl.

Przed nim pojawiła się figurka z origami.

Linie zbyt proste, forma oklepana. Ulotne i nietrwałe jak zwierze, na obraz którego powstało. Gdzie tu sztuka?

Bardziej kojarzył szkaradzieństwo z dziecięcymi zabawami. Prawda, widział w życiu piękne, wielopoziomowe figury z origami. Może nawet potrafiłby przypisać im miano dzieła sztuki, gdyby nie to, że papier był ulotnym i nietrwałym materiałem, a sztuka powinna być wieczna. Konan najwyraźniej gardziła głębszym znaczeniem swoich dzieł.

Ciemnowłosa kobieta posługiwała się papierem jak bronią, nie widząc w nim nic więcej. Był elementem jej technik i nic ponad to. Oczywiście, Sasori również walczył swoją sztuką, ale za każdym razem ubolewał, kiedy coś doskonałego ulegało zniszczeniu.

Ach, Hikaru, westchnął tęsknie.

Pracował nad kukłą trzy lata zanim stała się idealna w każdym możliwym detalu. Ufał swojemu projektowi na tyle, że zawierzał mu swoje życie, kiedy krył się wewnątrz. Pancerz sprostał żywiołowi błyskawicy, wody, nawet ognia, ale niestety poległ przy kontakcie z nieokrzesaną siłą.

Straszne taijutsu. Jak dobrze, że nie posiadam ciała, na którym mógłbym odczuć jego skutki.

Dostrzegał w konoszance ogromny potencjał. Nie miała zbyt wielkich pokładów chakry, mógł to łatwo wyczuć, jednak sposób w jaki ją kontrolowała, był doprawdy zdumiewający. Sasori liczył ponad trzydzieści pięć lat i zdążył w swoim życiu spotkać niejednego shinobi. Sam również zaczynał będąc medykiem, aby poznać podstawy trucizn i sposoby walki z nimi. Sakura gromadziła chakrę w idealnych proporcjach, a swój nikły zakres mocy rozdzielała w sposób mistrzowski. Wielu ninja marnuje, nawet śladowe, ilości energii przy technikach. Ona jednak potrafiła odpowiednio wyważyć porcję, której potrzebowała. Miała wystarczająco siły na wzmocnienie swojego, i tak potężnego, taijustu, leczenie, uniki i zostawiła bezpieczną rezerwę w sobie, aby nie nadwyrężyć sił życiowych.

Siedemnaście lat, pomyślał.

Naprawdę ciekawiło go, na kogo mogłaby wyrosnąć mając za mentorkę największego medyka w historii. Jednak postanowił nieco zmienić tor przeznaczenia i przekazać jej swoją spuściznę. Nie miał na myśli techniki władania marionetkami, do tego nie miała zbyt wielkich predyspozycji, ale całą medyczną wiedzę na temat zakazanych jutsu, posługiwania się truciznami i tworzenia tych unikatowych.

Ogień KonohyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz