Patrzyła na niego jak każdego innego dnia, jednak coś w jej oczach nie pozwoliło mu pozostać obojętnym. Kiedy zrównał z nią wzrok, nie speszyła się, nie uciekła spojrzeniem w bok, jak miała w zwyczaju. Zamiast tego zielone tęczówki rozszerzyły się podekscytowane i wyzywające.
— O co chodzi, Sakura?
Patrzyła tak, jakby go nie widziała, jakby mogła sięgnąć o wiele dalej i głębiej.
— Hej, Sasuke, masz bardzo przyjemne spojrzenie, wiesz? Przypomina mi... — Nagle zamarła w pół słowa, mrugając parę razy. Wydawała się oszołomiona. — Sama do końca nie wiem, co takiego. Nieważne.
I znów była sobą — rumieniącą się i płochą dziewczyną, która chwilami potrafiła zirytować bardziej niż Naruto. Nigdy więcej nie spojrzała w ten sam, przerażający sposób. Mimo to bywały chwile, kiedy nawiedzały go jej oczy z tamtego dnia. Nie miał pojęcia, co może się za nim kryć.
>>>
Postanowiłam opublikować opowiadanie raz jeszcze. Nowsza, poprawiona wersja. Dajcie znać, co o tym sądzicie ^^
CZYTASZ
Ogień Konohy
FanfictionWiesz, doszłam do wniosku, że nie wszystko jest tym, na co wygląda. Bycie shinobi wcale nie oznacza dorosłości, rodzicielstwo bezgranicznej miłości, przywództwo silnej woli, a ręce umazane krwią wciąż mogą czynić dobro. Ogień Konohy nie świeci wysta...