3. Goodbye San Francisco

51 15 5
                                    

Niall's pov:

Niedziela jest naszym ostatnim już dniem pobytu w San Francisco, dzisiaj wieczorem mamy lot do Londynu. Stęskniłem się za moimi przyjaciółmi, dzisiaj rano rozmawiałem na face time z Julią i Shawnem i umówiłem się z nimi na spotkanie zaraz po moim powrocie. Mamy sobie dużo do opowiedzenia, bo nie ma co ukrywać, trochę mnie nie było więc pewnie szykuje się kolejna "kulturalna popijawa".

Wyskoczyliśmy z Lewisem ostatni raz zjeść coś na mieście przed wylotem żeby powspominać przy tym co ciekawego działo się wczorajszej nocy albo żeby po prostu uzupełnić informacje bo oboje mamy lekkie zaniki pamięci.

- Lewis - szturchnąłem go w ramię - słuchasz co do ciebie mówię?

- C-co, taaa jasne, mówiłeś oo...- on totalnie nie wiedział o czym mówiłem przez najbliższe 2 minuty.

-Kutas- odparłem - Czy obłoki w których bujasz mają blond włosy?

- Była piękna, czarującą, zabawna, pachniała cukierkami i miała takie miękkie włosy - Lewis zaczął odpływać więc musiałem koniecznie to przerwać.

- Znasz chociaż jej imię?

- Ymm...chwila cos na S, albooo, na N - chłop miał niezła burze mózgów

- Tak myślałem- parsknąłem w jego kierunku kiedy on nagle wydarł się na całą knajpę

-ROSE, MIAŁA NA IMIĘ ROSE!! - Lewis speszył się kiedy zrozumiał, że w tym momencie wszyscy na niego patrzą

- No, to teraz juz wszyscy wiedzą jak ma na imię twoja piękność - zaśmiałem się z jego zmieszania i podekscytowania w jednym - Masz chociaż jej numer?

- Właśnie sprawdziłem, że mam jakis nowy numer zapisany jako "kobieta pachnącą cukiereczkami"

- W chuj kreatywnie, masz zamiar do niej napisać, zadzwonić?

- Nie wiem czy jest sens, nie wiem czy mnie pamięta, poza tym wyjeżdżamy dzisiaj, zaraz będzie nas dzielić tylko jakieś kilka tysięcy kilometrów więc to chyba nie ma sensu - jego miną trochę zrzędła.
Dawno nie widziałem go w takim stanie. Czy on się zakochał?

Eden's pov:

Następnego dnia obudziłam się przez okropny ból głowy. Zeszłam na dół do kuchni, żeby wziąć szklankę wody i znaleźć jakieś tabletki przeciwbólowe. Gdy już to zrobiłam usiadłam na kanapie w salonie i odpaliłam jakiś randomowy kanał telewizyjny.
Zaczęłam sobie przypominać co takiego działo się na imprezie i byłam załamana. Cały ten wypad do klubu nie miał tak wyglądać, miałyśmy się super bawić bo był to nasz ostatni rok razem. Zamiast tego, prawdopodobnie straciłam przyjaciółkę przez moją głupotę. Będę musiała jakoś z nią porozmawiać, choć po wczorajszym podejrzewam, że nie będzie miała na to ochoty. Muszę też uświadomić Elio, że to co stało się w klubie było jednorazowe i nic z tego nie będzie.

Kiedy w telewizji nie było już nic ciekawego, postanowiłam się ogarnąć i ruszyć pod dom Rose. Ubrałam zwykle jasne jeansy i biały t-shirt, nie malowałam się dzisiaj, bo nie czuję takiej potrzeby. Ogólnie często pozwalam mojej cerze odpoczywać, ponieważ nie chcę mieć w przyszłości większych problemów z nią. Gdy byłam w miarę gotowa, zeszłam na dół, ubrałam białe buty do uzupełnienia stroju i ruszyłam prosto w stronę domu mojej przyjaciółki. Nie wiem jak zareaguje i boję się, że nawet nie dopuści do tej rozmowy, ale co mam do stracenia?

Pod jej domem byłam po 15 minutach i teraz czeka mnie najgorsze, zadzwonić do drzwi i modlić się, aby mi wybaczyła. O dziwo, zamiast Rose drzwi otworzyła mi jej mama

- Um dzień dobry pani Lindo. Ja chcialam porozmawiać z Rose - zaczęłam po chwili

Pani Linda jest wspaniałą osobą. Zawsze jak do nich przychodzę, robi dla nas jakieś przekąski i zawsze mówi aby zostać na kolację. Wyglądem różni się od Rose, ma ciemne włosy i oczy oraz jej figura jest bardzo kobieca z widocznymi krągłościami. Rose zdecydowanie wygląd odziedziczyła po swoim ojcu.

- Cześć słońce, niestety Rose wyszła godzinę temu i nie wiem gdzie teraz może być - odparła kobieta

- No dobrze, jeśli może pani przekazać, że byłam, byłabym bardzo wdzięczna

- Oczywiście, że przekażę, do zobaczenia! - Pani Linda szybko schowała się za drzwiami

Coś mi tu nie grało, gdy odwróciłam się, aby jeszcze raz spojrzeć na dom, zauważyłam, że w pokoju Rose nie ma zasłoniętych rolet, co miała w zwyczaju robić za każdym razem jak gdzieś wychodziła.

W momencie w którym weszłam do domu, włączyłam mojego laptopa. Zaczęłam przeglądać wszystkie portale społecznościowe, aż nagle doznałam szoku. Rose na swojego prywatnego instagrama dodała zdjęcia z jakimś chłopakiem. Szok polegał na tym, że nie był to zwykły chłopak, a słynny Lewis Capaldi, przyjaciel Nialla (tak, to wszystko wiem od swojej młodszej siostry). Nie wiem jakim cudem się spotkali i czemu oni byli tak blisko siebie. Było kilka zdjęć jak tańczą razem lub są przy barze. Oczywiście pośród kilkunastu zdjęć, nie dodała żadnego ze mną. Postanowiłam do niej napisać i zapytać o spotkanie. Mimo wielu prób dodzwonienia się do niej, kilkunastu wiadomościach na WhatsApp, Rose nie odbierała, ani nie napisała nawet głupiej kropki.

Gdy miałam już dość dzisiajszego dnia, poszłam wziąć długą kąpiel przy jakimś dennym filmie romantycznym. W pewnym momencie doszło do mnie, że jeśli w klubie był Lewis, Niall musiał być tam z nim...

Niall's pov:

Dobiegała godzina 19, a o 20 mamy lot powrotny więc zamówiłem nam ubiera żeby udać sie już w stronę lotniska. Lewis był ciągle jakiś przybity co tym bardziej sprawiało, że nie chciałem stąd wyjeżdżać bo chyba faktycznie poczuł coś do tej dziewczyny z klubu. Dojechaliśmy na lotnisko po 30 minutach jazdy w ciągłym korku. Oddaliśmy swoje walizki do odprawy i mieliśmy jeszcze trochę czasu więc usiedliśmy w kawiarni.

- Lewis, jeżeli tak cię to męczy to napisz do niej, przecież nie masz nic do stracenia, a widzę że cały czas o niej myślisz.

- Nie wiem co mam zrobić, co jeżeli moje zauroczenie przerodzi się w zakochanie i nie poradzę sobie będąc tak daleko od niej, nie chcę się zawieść po raz kolejny - widziałem jak przewraca nerwowo palcami.

- Myślę, że nie masz nic do stracenia, napisz do niej, a jeżeli tego nie zrobisz to ktoś zrobi to za ciebie i będziesz tego żałował- w tym momencie nasz lot został wywołany więc ruszyliśmy w stronę busa, który miał zawieźć nas pod samolot.

Zajęliśmy swoje miejsce i teraz czekało nas tylko kilka godzin podróży. Zająłem miejsce pod oknem bo uwielbiam podziwiać te widoki.

- N-Niall- Lewis​ chwycił mnie za przedramię patrząc nerwowo w telefon.

- Daj spokój, zamknij oczy i zaraz będzie po star..- uciszył mnie słowami.

- Rose zaobserwowała mnie na instagramie i dodała kurwa zdjęcia ze mną, rozumiesz to??! - był zarazem strasznie podniecony i zdenerowany.

- To znak i jeżeli w tym momencie do niej nie napiszesz to będziesz największym debilem, serio.

Wydaje mi sie, że ten ruch z jej strony go przekonał bo przez najbliższe 5 minut zastanawiał się co napisać aż w końcu napisał tylko typowe "Hej, co u ciebie?".

Stewardessa poinformowała nas, że za chwilę ruszamy. Po chwili poczułem to dziwne uczucie w sobie, zauważyłem przez okno, że jesteśmy juz w powietrzu.

Zanim zniknęliśmy w chmurach spojrzałem ostatni raz na to cudowne miasto.

- Żegnaj San Francisco.

---------------------------------------------------------

Hej!
Dziś w końcu jesteśmy punktualne. Rozdział jest krótszy od poprzednich, a to tylko dlatego, że była to dla nas bitwa z czasem, aby się wyrobić.
Mamy nadzieję, że się wam podoba i przypominamy, aby komentować i głosować. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale we wtorek o 20.

Zapraszamy również na nasze Twittery
@dearpatiencexx @_lullabyforu

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 18, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

DRESS |N. H|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz