Sobota. Dzisiaj impreza. Nawet nie wiem u kogo. Nie wiem też gdzie. Mam wrażenie, że idę kompletnie na żywioł, licząc jak zwykle na to, że przyjaciele się mną zajmą. Nie lubię tego uczucia zależności od nich, ale też wiem, że nie poradzę sobie sama. Nie cierpię głośnych imprez, mam słabą głowę i gubię się w tej atmosferze. Po raz kolejny od rana, zerknęłam na telefon i przeczytałam smsa od Sophie.
" O 17 jesteś u mnie, 0 19 będą po nas chłopcy. kocham, xx. :* "
A potem spojrzałam na zegarek. 16.45. Do domu przyjaciółki pieszo miałam 10 minut, a auta nie chciałam brać, więc zostawały nogi, co oznaczało, że muszę się zbierać. Podniosłam się z łóżka, sięgnęłam po niewielką czarną torebkę do której wrzuciłam telefon i parę innych potrzebnych drobiazgów. Nie miałam zbyt wielu najlepszych imprezowych ciuchów, więc postanowiłam zdać się na łaskę Pinkie. Zbiegłam po schodach na dół, powiedziałam Annie, że wychodzę i wyszłam na świeże powietrze. Idąc powoli chodnikiem do domu Soph, początkowo myślałam czy na pewno dobrze robię idąc na tą imprezę, ale potem myśli przesłonił mi czarnowłosy chłopak, którego wczoraj poznałam. W momencie gdy się żegnaliśmy, poczułam że to jest dopiero początek mojej znajomości z Nathanem. W moim umyśle pojawiła się jego nieziemska twarz. Podobał mi się. I to cholernie. Ale kochałam Maxime. " Ale Nathan jest seksowniejszy. " - cichy głosik w mojej głowie dobrze wiedział co powiedzieć. Potrząsnęłam głową, próbując wyrzucić te myśli, w czym na pewno pomogło mi to, że stanęłam pod drzwiami przyjaciółki. Wcisnęłam dzwonek, a drzwi otworzyły się po chwili, ukazując drobną kobietę o rumianych policzkach.
- Dzień dobry, pani Agnes. - uśmiechnęłam się promiennie, wchodząc do środka.
- Boungiorno, Jacqueline. - mama Sophie uściskała mnie i ucałowała policzki. Pochodziła z Włoch i była bardzo sympatyczną i otwartą kobietą. Traktowała mnie jak drugą córkę.
- Sophie jest u siebie?
- Jak zwykle, czeka na ciebie.
Uśmiechnęłam się i wbiegłam po schodach, by po chwili wejść do pokoju przyjaciółki. Było to dość duże pomieszczenie, z pomalowanymi na zielono ścianami. Meble były w kolorze miąższu jabłka, ładnie dopasowując się do ścian. Wszystko utrzymane było w delikatnych kolorach, bez szaleństwa, co nie pasowało do dziewczyny. Jedyne ślady, że mieszkała tu Soph dało się zauważyć przez kolorowe plakaty na ścianach, rażąco różowy koc na łóżku i porozrzucane wszędzie ciuchy i drobiazgi.
- Jak zwykle masz tu syf. - westchnęłam, a Pinkie spojrzała na mnie spod sterty błyszczących fatałaszków. - No co? Nie wiem jak ty możesz tu mieszkać.
- Wyobraź sobie, że nie wszyscy są takimi pedantami jak ty.
Przewróciłam oczami i usiadłam na łóżku, zrzucając z nóg czarne trampki. Ściągnęłam brwi, spoglądając na dwa wieszaki zawieszone na klamkach szafy, na których wisiały elementy naszych kreacji. Na jednym wisiała obcisła niebieska sukienka bez ramiączek do połowy uda, a na drugim tylko czarne body z wstawkami z prześwitującej siateczki.
- Ty idziesz w bodach, ładnie ci podkreślą figurę. Znajdę jeszcze jakąś spódniczkę i kurtkę, a będzie okej. I wkładasz szpilki, nie te swoje trampki. - przyjaciółka spojrzała z pogardą na moje ukochane buty, a potem przejechała wzrokiem po moim ciele. - Rozbieraj się.
Posłusznie ściągnęłam ubrania i wsunęłam się w dopasowane body. Sophie zapięła mi je z tyłu i przyjrzała krytycznym wzrokiem. Po chwili sięgnęła w stertę ubrań i wyciągnęła stamtąd krótką, rozkloszowaną śliwkową spódnicę. Do tego czarne rajstopy i niebotycznie wysokie czarne szpilki, a na górę skórzana kurtka.
CZYTASZ
Break our life.
Dla nastolatków16-letnia Jacqueline ma wszystko, o czym marzą dziewczyny w jej wieku - bogatych i wyrozumiałych rodziców, piękny dom na przedmieściach Paryża, wspaniałych przyjaciół, cudownego chłopaka, dobre oceny a także odnosi sukcesy w tym co lubi. Jest szczęś...