Pochylona sylwetka mężczyzny w poniszczonych mugolskich ubraniach była jedynym pasażerem pewnego pustego przedziału Hogwart Expressu z dala od uczniów, prawie przy końcu jego długości. Profesor (bo taką miał pełnić funkcję W swojej dawnej szkole) Remus Lupin mimo silnej dawki eliksiru tojadowego podanej mu tuż przed ostatnią pełnią był na skraju wycieńczenia. Jego skóra płonęła żywym ogniem A on sam kulił się pod kocem trzymając nad głową wyświechtany necesser.
Po chwili gdy pociąg zatrzymał się na peronie numer 9 ¾ Remus był zbyt zajęty swoimi myślami by zauważyć że do przedziału w którym się znajdował wsiadłą trójka nastolatków . Błogie ciepło kocyka I aromat czekolady wydobywający się z jego kieszeni połączony z natłokiem przyjemnych wspomnień z czasów szkolnych uśpił mężczyznę.
Glos Jamesa tak bardzo wyraźny I lekko drażniący dla jego uszu, Petera, który mimo wieku 15 lat dopiero przechodził mutację dosyć zabawny, oraz aksamitny, idealny - nie za niski, nie za wysoki głos Syriusza Blacka. Jego głos był dziwnie blisko. Po chwili Lupin uświadomił sobie że przecież trzyma się oparty o kolana Blacka aby wygodniej mu się czytało. Pozostała trójka huncwotów opracowywała zaś plan na uprzykrzenie życia Snape'owi i zdobycie łani dla Rogacza którą oczywiście miała być niejaka Lily Evans.
Lunatyk doskonale pamięta delikatną rękę Blacka w swoich włosach gdy ten zaczął się nimi bawić myśląc że chłopak zasnął. Remusowe serce w tym momencie niemalże wyskoczyło z jego klatki piersiowej aby w amoku uciec przez rozszczelnione okno przedziału.
Po chwili senne marzenia profesora Lupina lekko się rozmyły, czego efektem była lekka zmiana pozycji snu. Niedługo potem do jego głowy napłynęło kolejne wspomnienie, a za nim jeszcze jedno . Po kilku minutach wszystko co zapisał w swoim pamiętniku od piątej klasy do końca swojej magicznej edukacji wdarło się do jego sennej świadomości.