Zawsze odkąd pamiętał, był Syriusz i James. Tak było przynajmniej w dzień, bowiem noce należały do Syriusza i Remusa. Wielokrotnie ich wieczorne szepty można było usłyszeć gdy obydwu trapiła bezsenność. Bardzo często wtedy uciekali pod peleryną Jamesa do kuchni wybłagać skrzaty o kubek ciepłego mleka, bądź kakao w przypadku Remusa.
Tak było też tego pamiętnego wieczoru, a raczej nocy na szóstym roku, gdy Remus nie chcąc budzić swoich współlokatorów sam próbował wyciągnąć pelerynę niewidkę tym razem spod śpiącego Petera. Na nieszczęście Lunatyka, Glizdogon miał na tyle mocny sen, że wyciągnięcie tkaniny bez żadnego hałasu było nie lada wyzwaniem. Na szczęście Remusowi wydawało się, że żaden chłopiec się nie obudził.
Zarzucił pelerynę na swoje ramiona i już miał kierować się do wyjścia, gdy poczuł jak coś go ciągnie.
- Extriciato - wyszeptał chłopak wyciągając różdżkę do przodu
Jednak chwyt wciąż nie puszczał, a poddenerwowany likantrop zaczął się rozglądać po dormitorium próbując dociec o co chodzi. Po chwili dostrzegł błękitne oczy łypiące na niego w świetle księżyca. Remus przewrócił oczami udając niezadowolenie z zatrzymania go przez Syriusza. Obydwoje jednak wiedzieli, że tej nocy potrzebują swojego towarzystwa. W końcu zbliżała się pełnia, a Syriusza poza lękiem o niższego chłopaka męczyły nadchodzące niemalże co noc koszmary związane z jego rodziną.
Lupin wyciągnął rękę do Blacka i po bezdźwięcznym wyszeptaniu, że kiedyś go zabije za niespanie, pomógł mu podnieść się z łóżka. Weszli do pokoju wspólnego gryfonów i porozglądali się, czy aby na pewno nikt ich nie obserwuje. Zamierzali użyć ukrytego przejścia o którym reszta huncwotów nie miała pojęcia. Nie było ono również umieszczone na mapie. Zamiast tego miejsca , chłopcy zmienili trochę konfigurację zaklęć mapy tak ,aby przedstawiała ich w któreś z łazienek.
Dotknęli wielki tom Historii Hogwartu swoimi różdżkami, po czym obydwoje ułożyli swoje lewe dłonie na ramie półki chowając kciuki do jej wnętrza. Po chwili im oczom ukazała się spora wnęka. Szybko przez nią przeszli. Po sekundzie byli już w " Pokoju wspólnym założycieli Hogwartu" jak Black i Lupin go nazywali. Otwierając teraz kolejne tajemne przejście, nastolatkowie weszli do kuchni gdzie przywitały ich skrzaty z lekkim ukłonem i pytaniem " Co podać Panie".
Syriusz poprosił stworzenia o dwie porcje kakao z bitą śmietaną po czym udał się za Lunatykiem do komnaty obok. Widok tylko jednego krzesła przy olbrzymim stole spotkał się z wyraźną dezaprobatą likantropa. Młody arystokrata nie zauważył, że krzesło które zajął było o dziwo jedynym w tej komnacie. Bez zastanowienia rozpłaszczył się więc na nim wygodnie.
- Luniek, czemu nie siadasz? - Zapytał się starszy
- A gdzie mam usiąść? - Wkurzył się Remus
- Na krześle, albo stole ? - odparł mu Syriusz
Remus wykręcił oczami w zażenowaniu co nie uniknęło uwadze Syriusza. Ten musiał już wtrącić swoje trzy grosze:
- No chyba, że wolisz na moich kolanach... To będzie trochę dziwne, ale Ci nie bronię
Remus spłonął krwistym rumieńcem ale będąc osłabiony przed nadchodzącą pełnią zadziwił przyjaciela wdrapując mu się na kolana. Syriusz mimo zaskoczenia objął przyjaciela ramieniem stabilizując go i chroniąc przed ewentualnym upadkiem w razie słabszego samopoczucia.
Skrzaty przyniosły na srebrnej tacy dwa kubki kakao kłaniając się, na co chłopcy z uśmiechem na twarzy podziękowali im i sięgnęli po nie.
- Wiesz, to w sumie trochę dziwne, że siedzimy tak razem popijając kakao jak jakaś zakochana parka z tej różowej kawiarenki z Hogsmeade.- wymruczał Lunatyk
- Pff -zadrwił Łapa- Nie wiem co w tym dziwnego szczerze. Tylko siedzisz mi na kolanach, a ja cię przytulam. Czy to już wielkie zło, za które zostanę wydany w ręce dementorów?
Ale dla Lupina nie było to tylko siedzenie na kolanach. Jego ciało niemalże eksplodowało z szoku i szczęścia. Patrzył zamglonym wzrokiem na chłopaka i popijał ciepły napój z ogromnym uśmiechem na twarzy. Black nie rozumiał co się dzieje, więc w milczeniu przyglądał się młodszemu chłopakowi.
Po ponownym wejściu do pokoju wspólnego Gryffindoru Syriusz rozważał zaprowadzenie Remusa do Pani Pomfrey w celu sprawdzenia stanu jego zdrowia, jednak po ciągłych błaganiach przyjaciela, doszedł do wniosku, że nie uda mu się przeciwstawić, więc odpuścił.
Zanim wrócili do łóżek porozmawiali jeszcze chwilę szeptem o martwiących ich sprawach. Black już miał odejść i się położyć, gdy tym razem to jego chwyciła "tajemnicza" dłoń. Odwrócił się w kierunku jej właściciela z " Co?" wymalowanym na twarzy, gdy chłopak pochylił się lekko w jego kierunku. Syriusz nie wiedział o co chodzi do czasu, aż Lunatyk przycisnął swoje usta do jego.
Łapa był na tyle zaskoczony, że w pierwszej chwili odpechnął chłopaka, w którego oczach pojawiły się łzy których oczywiście nie zauważył. Po minucie dotarło do niego co się dzieje i zdecydowanym ruchem przygarnął usta Lunatyka do swoich. Obydwoje smakowali kakao, co tym razem nie uciekło ich uwadze.
Wyjątkowo magiczny moment został przerwany cmokaniem i cichym chichotem ze strony łóżka Jamesa. Obydwaj ulegli niesamowicie mocnemu zawstydzeniu. Tej nocy jednak Potter im odpuścił obiecując, że następnego dnia już na pewno dowie się co się stało między jego przyjaciółmi.
Ta noc utknęła w pamięci Remusa Johna Lupina na tyle, że śniąc w pociągu zaczął się mimowolnie uśmiechać.