Rozdział trzynasty - Bal

1.5K 81 19
                                    

Ten bal zupełnie różnił się od wszystkich, które Draco przeżył do tej pory. Wszystko wydawało się być równocześnie łudząco podobne do poprzednich, a zarazem zupełnie inne i abstrakcyjne.

Kolejny raz przejrzał się w lustrze, wygładzając frak i upewniając się, że muszka nie przekrzywiła się ani o cal. Ostatni raz przeczesał włosy, oceniając swój wygląd, jako zadowalający. Zdecydowanie zmężniał i dojrzał, nie przypominając już zapatrzonego w siebie dzieciaka, a w końcu dumnego arystokratę, którym wreszcie się czuł. Tym razem jednak znajdował się ponad wszelkimi podziałami.

Muzyka kołysała zamek cichą melodią, dochodzącą z Wielkiej Sali. On jednak skierował swoje kroki w stronę Wieży Gryffindoru, postanawiając samodzielnie odebrać swoją partnerkę z pokoju.

Wśród otaczających go wrogich spojrzeń, jej obecność wydawała się nagle w wyjątkowy sposób podnosić go na duchu.

Ciężko mu było określić moment, w którym zaczął doceniać jej towarzystwo, traktując ją jak równą sobie. Był jednak pewny, że gdyby nie ona, już dawno straciłby tutaj zmysły. Oboje w niezwykły sposób ciągnęli się ku górze, wydostając z głębokiego dołu, w którym jeszcze kilka miesięcy temu, ziemia usuwała się pod ich nogami. Dawna nienawiść była obecnie tak odległa, jak i beztroskie czasy, kiedy potrafili tak zawzięcie się nią darzyć.

Blondwłosy zamyślił się do tego stopnia, że pokonując w szybkim tempie kolejne schody, prawie wpadł na swoją partnerkę, w pierwszej chwili zupełnie jej nie poznając.

- Granger – sapnął, przy okazji skanując ją wzrokiem. Krwistoczerwona sukienka, przylegająca ciasno do jej ciała sprawiała, że niejednemu mężczyźnie na jej widok zrobiłoby się gorąco. Wyglądała obłędnie, ale Ślizgon prędzej skoczyłby z Wieży Astronomicznej niż przyznał to przed samym sobą. – Jak ty łazisz?

- Tyle na ciebie czekałam, że postanowiłam sama iść na ten bal – prychnęła dziewczyna, wplatając palce w misternie ułożonego koka.

- I prawidłowo, przecież nawet cię nie zapraszałem – blondwłosy w szarmanckim geście zaoferował towarzyszce swoje ramię, które od razu przyjęła. Ruszyli w ciszy w stronę Wielkiej Sali, gdzie muzyka wydawała się być dużo głośniejsza niż wcześniej, co świadczyło o zakończeniu oficjalnej części wydarzenia. Oboje zgodnie postanowili ją pominąć, uznając sztucznie napompowaną świąteczną radość za zupełnie zbędną.

Sala nie różniła się swoimi dekoracjami od tej, którą mogli oglądać dwa i trzy lata wcześniej, nadal jednak zachwycając swoim przepychem i niesamowitym wyglądem. Ilość roześmianych twarzy, roztańczonych uczniów boleśnie przywodziła na myśl czasy, gdy wszystko wydawało się być dużo prostsze niż obecnie.

Draco przez chwilę przeszło przez myśl, że ludzie zwyczajnie zdążyli już wyciszyć się po przebytej wojnie, sądząc, że dobiegła ona już końca. Starli się żyć normalnie, próbując odbudować swoje światy na starych fundamentach, które doskonale znali. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, że w ciągu kilku następnych dni widmo strachu znów zawiśnie nad Hogwartem niczym ciężka mgła.

- Zatańczymy? – Hermiona kolejny raz tego wieczora wyrwała go z zamyślenia, za co był jej wdzięczny. W końcu zdecydowali się przyjść na ten bal, żeby chociaż na chwilę oderwać się od bolesnej teraźniejszości, zamiast kolejny raz rozmyślać nad tym, że ich życia niedługo zostaną wywrócone o sto osiemdziesiąt stopni.

Obiecał sobie, że w czasie tego wieczoru już ani razu nie pomyśli o Śmierciożercach, ojcu i nieuchronnie zbliżającej się potyczce w Hogsmeade.

- Chodź – powiedział, ciągnąc za sobą dziewczynę, która posłusznie przeszła za nim na sam środek parkietu. Muzyka nie była szybka, dlatego Draco szybko wczuł się w nią, pewnie prowadząc w tańcu partnerkę, która nie była w stanie jednak dotrzymać mu tempa.

Po drugiej stronie lustra ~ dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz