Rozdział 3

41 1 0
                                    

Stanęłam przy ścianie w rozgałęzieniu głównego holu, rozejrzałam się szybko wokół i nacisnęłam ukryty przycisk przy obrazie, na którym była ukazana cała nasz rodzina. Kiedy tylko to zrobiłam komoda w prawym rogu przesunęła się w lewo, ukazując jeden z wielu tuneli prowadzących poza pałac. Tajemnicze przejścia, które zazwyczaj występują w zamkach rodzin królewskich. Miały dbać o bezpieczną ucieczkę w razie niebezpieczeństwa, ale ja zawsze wykorzystuje je, kiedy chce wymknąć się niezauważona.
Ruszyłam w głąb tuneli z włączoną latarką w telefonie. Pod stopami miałam kawałki gruzu oraz lekko wilgotną ziemię, a w powietrzu czuć było zapach mchu. Pomimo tego, że idę nim nie pierwszy raz, lubiłam wdychać zapach kojarzący się z wilgotnym lasem. Po niespełna pięciu minutach dotarłam do bramy. Otwierając ją obróciłam się a by sprawdzić czy przypadkiem nie zostawiłam czegoś po drodze lub czy nikt za mną nie idzie, ale było pusto. Wygrzebałam się z krzaków, które rosły wokół wyjścia i wyjrzałam na zewnątrz, sprawdzając czy nie ma strażników.
Na szczęście znajdowali się po drugiej stronie muru i nawet tutaj nie zaglądali. Najciszej jak mogłam przebiegłam ogród i wyszłam przez bramę niezauważona.

- Muszę porozmawiać z rodzicami na temat strażników... Nie potrafią dopilnować księżniczki, a co dopiero, gdyby to był zawodowy zabójca - powiedziałam pod nosem sama do siebie i ruszyłam spacerkiem w stronę ulubionego mostu, łączącęgo oba nasze państwa.

I pomyśleć, że to ja mam być tym łącznikiem - powiedziałam smutno wpatrując się w dal. Przez chwilę poczułam się jak ten stary, ledwo trzymający się most. O nie, już zaczynam mieć jakieś dziwne myśli. Westchnęłam.

Nagle usłyszałam szelest w krzakach niedaleko. Automatycznie wyciągnęłam miecz gotowa do starcia z przeciwnikiem, ale nic się nie działo. Stałam tak chwilę gotowa na natychmiastową obronę, ale po chwili postanowiłam sprawdzić co to było.
Powolnym krokiem podchodziłam do krzewu, schodząc z mostu na teren wilkołaków. Może i jest to nieodpowiedzialne, lecz ciekawość zwyciężyła. Uchyliłam mieczem gałęzie i ujrzałam coś, czego się w ogóle nie spodziewałam.

- Hej maluchu, zgubiłeś się? - powiedziałam patrząc na małego chłopczyka, który skulony leżał pod drzewem pomiędzy krzewami.
Przestraszony wytrzeszczył oczy i skamieniał ze strachu. Nagle do oczu naszły mu łzy.
- T-tak, proszę, nie rób mi krzywdy... J-ja nic nie zrobiłam! Nie wiem jak wrócić do mamy - powiedział patrząc prosto na mnie i zaczął płakać jeszcze mocniej,

Pomimo tego, że moja rasa od zawsze nienawidziła wilkołaków, ja od zawsze nic do nich nie miałam, wręcz ciekawiła mnie ich natura.

- Jasne, chodź, zaprowadzę cię do rodziny, nie musisz się mnie bać. Jestem Kat - uśmiechnęłam się i wystawiłam dłoń w jego stronę.

- Jack -powiedział tak cicho, że gdyby nie wampirzy słuch nie usłyszałabym tego.
Powoli wyciągnął rączkę i mi ją podał.
- Widzisz? nie jestem taka straszna.
Uśmiechnęłam się miło w jego stronę, a on z lekkim wachaniem wyciągnął rękę w moją stronę.
Złapałam chłopaka za rękę i skierowałam się w stronę najbliższego obozu wilkołaków.
Wiem że raczej nie będą zadowoleni z odwiedzin wampira, ale raczej nie będą wiedzieć kim jestem. 

- Może chcesz na barana? - spytałam, ponieważ zauważyłam jak mały ziewa i widać że ma ochotę na spanie.
Chłopak przez chwilę się zastanawiał, ale po chwili mruknął ciche, zaspane potwierdzenie.

Złapałam małego i posadziłam go na plecach. On jak na zawołanie obiął mnie rączkami i wtulił się w moje plecy.

Szłam może  z 10 min kiedy zbliżałam się do obozu wilkołaków.Spojrzałam na małego a on spał jak zabity.Wyglądał słodko jego brązowe włosy opadały na czoło.

Nagle usłyszałam krzyk.

-Stać

Obróciłam się i zobaczyłam mężczyznę a po jego dwóch stronach wielkie czarne wilki z żółtymi oczami

-Co tutaj robisz wampiru?Krwi wilkołaków ci się zachciało?-Powiedział groźnym głosem mężczyzna wychodząc na przeciwko mnie.

-Wybaczcie że weszłam na wasze terytorium ale znalazłam tego chłopca w krzewie obok mostu,powiedział że się zgubił i nie wie jak wrócić.

Mężczyzna spojrzała się na mnie jakbym miała zjeść to dziecko.

-Chodź z a nami-złapał mnie za ramię i zaczął mnie ciągnąć w stronę wielkiego domu.

-Ej umiem sama chodzić, puść mnie-odpowiedziałam zastanawiając się gdzie mnie poprowadzą.

-Jeden fałszywy ruch a już nie wrócisz do siebie.-Puścił mnie i pozwolił iśc samej

-Co za ham-pomyślałam.

Weszliśmy schodami do wielkiego domu który był urządzony w stylu wiejskim.

Zauważyłam że co jakiś czas spoglądają na siebie,rozmawiają telepatycznie.Przyznam że zazdrościłam im co jakiś czas.

Stojąc w salonie  usłyszałam zamieszanie na górze domu. Po chwili zobaczyłam jak jeden z wilkołaków schodzi po schodach. Patrząc na niego mogłam się domyśleć że mógłby być Beta lub alfą stada.

-Beto Adamie znaleźliśmy ją na naszym terenie przyprowadziła Jacka,co mamy z nią zrobić.-mówiąc to poszedł do mnie i zabrał mi śpiącego chłopaka z pleców. Wyprostowałam się i z dumą patrzyłam na betę.

-Znalazłam go w krzewie przy granicy mówił że się zgubił więc postanowiłam mu pomóc.

Beta spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

-Dziękuję że mu pomogłaś. Jack czasami uciekać i musimy go szukać cwany z jego wilczek.

-Hahaha ale za to bardzo miły i odważny.

-Jeszcze raz dziękuję,może zostaniesz.-Powiedział to z uśmiechem.

Kiedy tylko to usłyszałam doszły do mnie ciche dźwięki warczenia innych wilków,gdyby nie wampirzy na pewno bym tego nie usłyszała.

-Dziękuję za zaproszenie lecz słyszę że nie jestem mile widziana-mówiąc to schyliłam głowę w stronę wilków stojących w kuchni .

-Przepraszam za nich, masz rację wiesz że nasze rasy nie przepadają za sobą.

-Rozumiem to, znam wyjście nie musicie mnie odprowadzać. Do widzenia.

Mówiąc to odwróciłam się i wyszłam z ich domu.Pomimo tego że mówiłam że nie potrzebuje eskorty do domu to dwa wielkie wilki szły za mną. Odproawadzili mnie do samej granicy.

-Papa chłopaki dzięki za ochronę-Uśmiechnęłam się z myśląc że tak na prawdę sama byłabym wstanie pokonać ich jedną ręką.

Weszłam do zamku i dopiero sobie przypomniałam po co tak na prawdę wyszłam. Ehhh. Kiedy tylko chciałam wrócić do pokoju usłyszałam mamę.

-Katarina do salonu ale już-powiedziała poważnym głosem.

No to czas dostać opieprz. Weszłam do pokoju i usiadłam na fotelu.

-Za 3 godziny przyjedzie alfa watachy Płomienny las, z którym masz wziąśc ślub. Masz się przyszykować i reprezentować się jak przystało na dziedziczkę naszego rodu.

-Czemu tak szybko, przecież niedawno mi o tym powiedzieliście, to jest niesprawiedliwe.-Głos na końcu mi się lekko załamał ale nie zamierzam pokazać tego im.

-Tak postanowiliśmy-Odezwal się ojciec

-Dobrze ojcze, matko pozwolicie że udam się do swojego pokoju.

-Jak będzie mnie wkurzać to mu przywalę. Tak sobie myśląc udałam się do swojego pokoju przygotować się do przyjazdu tego zadufanego w sobie alfy.




To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 29, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Odszukać SiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz