Rozdział 1

94 1 0
                                    

Most Bleeding Rose to chyba jedyne miejsce w okolicy gdzie jestem w stanie spokojnie pomyśleć. Łączy on dwa państwa. Volterra, gdzie żyją rody starych i dumnych wampirów oraz Rhodelyn, kraj stadnych, zaborczych wilkołaków. Dlatego też nikt tutaj nie przychodzi, każdy boi się spotkać odwiecznego wroga, ale czy na prawdę jest się czego bać? Przychodzę tutaj od kiedy zobaczyłam to miejsce, czyli od dziesięciu lat i ani razu nie spotkałam żadnego wilkołaka.

Spojrzałam w dół. Pomimo mroku panującego wokół, zobaczyłam swoje odbicie. Najbardziej wyróżniały się moje blond włosy oraz niebieskie oczy. Niby nic wyjątkowego, ale u wampirów taki kolor oczu jest rzadki, wręcz niespotykany. Podczas mojego dwudziestojedno-letniego życia ani razu nie spotkałam innego wampira z takimi oczami.

Podparłam się rękoma o balustradę i wskoczyłam na nią łapiąc równowagę. Wiatr zawiał mocniej, jakby chciał mnie ostrzec, że kiedy spadnę mogę zwrócić czyjąś niechcianą uwagę. Nic sobie jednak z tego zrobiłam, uwielbiałam czuć adrenalinę we krwi. Może w końcu stało by się coś ciekawego w moim nudnym życiu.

Westchnęłam.

-Czas zbierać się do domu, bo znów rodzice wyślą po mnie niańki.
Mówiąc to, zeskoczyłam z balustrady i wolnym tempem skierowałam się w stronę domu.

Zbliżając się do bram, zobaczyłam jednego ze strażników - Luke'a. Jest trzydziesto-letnim strażnikiem, którego traktuje jak brata, bo od urodzenia pilnował mnie i pomagał kiedy rodzice byli zajęci pracą i zarządzaniem naszej ziemi.

-Znowu uciekłaś? - wstchnął zrezygnowany - Wiesz, że niebezpiecznie jest chodzić tak blisko granicy wroga. Kiedy ty to w końcu zrozumiesz Kate?
Powiedział poważnym tonem, a w jego oczach zabłysła troska. Zawsze bardzo się o mnie martwił.

-Wiesz przecież, że taka moja natura. Nigdy nie będę należeć do tych rozkapryszonych księżniczek, ja wolę biegać, ćwiczyć walkę i zwiedzać, a nie siedzieć w zamknięciu, mierząc codziennie inną sukienkę. - przewróciłam oczami śmiejąc się, a on do mnie dołączył. 

-Wiem wiem, rodzice cię wyczekują, mają ci coś do przekazania - pokiwałam głową i kiedy już się oddalałam usłyszałam krzyk chłopaka- I nie kręć tak tym tyłkiem bo chłopaki nie mogą powstrzymać się od patrzenia! - dodał żartobliwie pokazując ręką na grupę stojących niedaleko strażników.

-Hahaha, zapamiętam - Mrugnęłam do nich i nie powiem, był to zabawny widok. Trzech dorosłych facetów stojących z czerwonymi twarzami i mruczący pod nosem wymówki. Mężczyźni niby dorośli, a jednak dzieci.

Przechodząc przez bramę główną widzę ścieżkę, a po obu jej stronach znajduje się piękny ogród różany, w którym, kiedy byłam mała uwielbiałam spędzać czas. Zawsze ktoś w nim był i mogłam bawić się ze służącymi, arystokracją lub ich dziećmi. Jednak teraz, kiedy dorosłam, zauważyłam że większość z nich udawało moich przyjaciół, tylko po to aby chwalić się, że znają osobiście księżniczkę.

Popchnęłam wielkie drzwi zamku, wchodząc do wielkiego holu. Na środku znajdował się czerwony dywan, ściany były w kolorze bordowym, lecz białe róże i różne dodatki pięknie rozświetlały to miejsce.
Cały zamek był urządzony bardziej w stylu nowoczesnym połączonym z barokiem. Moi rodzice mieli sentyment do tamtych czasów.

Skierowałam się prosto do mojego pokoju. Był on na 2 piętrze, ponieważ od zawszę kochałam obserwować świat w nocy, a wielki balkon mi to ułatwiał. Pokój był nowoczesny, w barwach szarości oraz bieli oraz z różnymi dodatkami, na środku znajdowało się dwuosobowe łóżko z baldachimem a po prawej garderoba i spora łazienka.

Skierowałam się w lewą stronę, gdzie był balkon i wyszłam zaczerpnąć świeżego powietrza przed spotkaniem z rodzicielami. Miałam idealny widok na państwo wilkołaków. Pomimo tego że byliśmy wrogami lubiłam patrzeć na ćwiczących mężczyzn. Nie moja wina, że wilkołaki były lepiej zbudowane, aż ciekła ślinka. Oczywiście wampiry również były przystojne, lecz szczuplejsze. Dlatego Bogini dzięki, za świetny wzrok wampirów!

Przyglądając się muskulaturze wilkołaków, poczułam dziwne uczucie, jakbym była obserwowana. Zaczęłam się rozglądać po każdym z ćwiczących wilkołaków, ale każdy był zajęty ćwiczeniami. Dopiero kiedy miałam już sobie darować, zauważyłam jego.

Stał bez koszuli na początku placu ćwiczeniowego i wpatrywał się we mnie. Widząc bijącą od niego dominację i męskość to pewnie ich przywódca. O Bogini, tyle razy już widziałam jak ćwiczą i ani razu nie zostałam na tym nakryta, no przynajmniej do tej pory.
Aż strach, co sobie o mnie pomyślał? Po chwili wpatrywania się w jego hipnotyzujące oczy, ocknęłam się, szybko odwracając wzrok i ruszyłam na spotkanie z rodzicami.

-Ciekawe co tym razem wymyślili? - Westchnęłam wychodząc z pokoju. 

Odszukać SiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz