|48|

2.4K 149 62
                                    

Kiedy dobiegł pod skromny dom jednorodzinny, był już cały przemoknięty. Deszcz nie odpuszczał, wręcz padało mocniej z minuty na minutę. Długie włosy Hyunjina poprzyklejały się do jego twarzy, tworząc na jego głowie nieład.

Martwił się, miał problemy ze snem, obwiniał siebie za to, że nic nie zauważył, że nie dostrzegł, jak Jeongin cierpi, jak przytłacza go to wszystko. Zaczął biec szybciej pomimo tego, iż deszcz utrudniał mu pole widzenia. W pewnym momencie prawie zderzył się z nadjeżdżającym samochodem, a jego kierowca wziął go pewnie za jakiegoś wariata.

Lecz dla Hyunjina w owej chwili nie liczyło się nic oprócz jego chłopca, jego najdroższego skarbu, dla którego był w stanie oddać wszystko. Dla szczęścia i uśmiechu tego malucha mógł zrobić wszystko.

Zapukał do drzwi, po czym zadzwonił dzwonkiem. Już po chwili drzwi otworzyły się, da w nich stanął niższy chłopak.

— Hyunjin, jesteś cały zmoknięty... — Jeongin spojrzał na blondyna, przełykając ślinę. Nie wiedział zbytnio, jak zacząć rozmowę, w końcu przez jakiś czas nic mu nie mówił. — Hyunjin, proszę powiedz coś... Jesteś na mnie aż tak zły?

Hwang nie mówiąc nic, przekroczył próg mieszkania Yang'a i zamknął go w swoich ramionach. Przyciągnął go do siebie jeszcze bardziej, kiedy poczuł, że niższy zaczął się wyrywać. Blondyn przez dłuższą chwilę nie chciał go puścić, ale Jeongin okazał się silniejszy. Przez chwilę patrzyli na siebie w ciszy, Yang mocno zaciskał pięści, a Hyunjin czuł, jak łzy napływają mu do oczu.

— Innie... Tak bardzo przepraszam — zaczął niezręczną ciszę drżącym głosem, nie odwracając wzroku od chłopaka. — Naprawdę przepraszam, że nic nie zauważyłem. Jestem beznadziejnym chłopakiem...

— Hyunjin, ale ty nie masz za co przepraszać... To ze mną jest coś nie tak. Od początku na ciebie nie zasługiwałem, przy tobie jestem nikim. Jestem zwykłym, beznadziejnym chłopakiem. — odpowiedział, jego dolna warga zaczęła mrowić, robił wszystko, byleby nie popłakać się. — Jestem tylko bachorem, który nawet nie umie dać ci szczęścia. Ciągle robię tylko problemy...

Hwang podszedł do niższego, chcąc złapać go za ręce, lecz Yang od razu się odsunął.

— Hyunjin, nie...

— Innie, błagam cię... 

Pierwsza łza, a potem kolejna wypłynęła z oczu blondyna. Hyunjin zawsze był bardzo wrażliwy, lecz nie potrafił znieść bólu swojego chłopca.

— Widzisz, znów przeze mnie płaczesz, znowu cię ranię... Jinnie, będzie lepiej, jeżeli to skończymy. Nie mogę znieść myśli, że mogę zepsuć ci karierę, reputację, życie. Ten związek nie przetrwa Hyunjin, jesteśmy z dwóch innych światów.

— Nie możesz mi tego zrobić, Innie. Do cholery jasnej, kocham cię. Więc błagam, przestać nawet tak mówić... — odpowiedział przez łzy drżącym głosem, obejmując Jeongina wokół talii i chowając twarz w jego torsie. — Proszę, nie rób mi tego. Nie dam sobie rady bez ciebie.

Yang z całej siły zacisnął pięści, wbijając za długie paznokcie w swoje dłonie, tworząc sobie niemiłosierny ból. Płacz Hyunjina bolał go tak bardzo, że nie potrafił tego znieść.

— Innie, będę robić wszystko. Nie będę już na nic narzekał, będę zabierać cię do kina nawet na te bajki, których nigdy nie lubiłem, będę codziennie odbierać cię z zajęć. Naprawdę zrobię wszystko, tylko proszę, nie rób mi tego... — upadł przed nim na kolana, mocno tuląc go wokół nóg.

A Jeongin w tej chwili już nie dał rady udawać, że nic go nie rusza. Nie chciał tracić Hyunjina, chciał przy nim być tak długo jak to możliwe. Oszalał na punkcie tego wysokiego blondyna z cudownymi oczami i z anielską urodą. 

Jeongin już nie potrafił powstrzymywać swoich łez, dlatego zakrył oczy dłonią, pozwalając wypłynąć emocjom. Złapał głęboki wdech i kucnął przy Hyunjinie, który wciąż uparcie się go trzymał i nie miał zamiaru puszczać.

— Słońce... — zaczął niepewnie i pociągnął nosem, by odgonić katar, który wywołał płacz. — Jinnie, spójrz na mnie. — blondyn nie zareagował. — Jinnie, proszę, spójrz na mnie.

Hwang niepewnie oderwał się od ciała młodszego i podniósł głowę. Było mu strasznie wstyd przez to, że jego chłopiec musiał widzieć go w takim zrujnowanym stanie i całego zapłakanego.

Jeongin podniósł podbródek blondyna i delikatnie, ale z czułością musnął jego pogryzione wargi. Hyunjin z początku był zdziwiony, ale oddał pocałunek.

Obdarowywali się czułymi pocałunki, nie spiesząc się i nie interesowali się niczym. Dla obydwu liczyła się tylko i wyłącznie ta chwila, nic innego nie miało znaczenia.

Oderwali się od siebie, opierając swoje czoła ze sobą, a Yang pozwolił Hyunjinowi wtulić się w jego tors i mocno go przytulił.

— Jinnie, nie chcę z tobą zrywać, wiesz? Wygadywałem takie głupoty. Naprawdę cię przepraszam... — spojrzał na chłopaka, który nic nie odpowiedział. — Chcę być z tobą już na zawsze. Jesteś najcudowniejszym skarbem, jakiego mogłem dostać.

— Jinnie, wiesz że nawet teraz wyglądasz jak najpiękniejszy anioł? — szepnął i wsunął dłoń w bujne kosmyki blond włosów. — Kocham cię najmocniej na świecie i obiecuję, że już nigdy nie będziesz przeze mnie płakał.

— Innie, zawstydasz mnie... — mruknął w jego koszulkę Hwang, a po chwili podniósł głowę, by spojrzeć mu w oczy. — Ja ciebie też kocham tak bardzo. Ale proszę, nie mów już nigdy o zerwaniu... To boli jak nic innego.

— Przepraszam, Hyunjin. Już nigdy tak nie powiem... — powiedział cicho, wciąż bawiąc się jego włosami.

— Obiecujesz na mały paluszek?

— Obiecuję.

Wraz z przypieczętowaną przez dwójkę chłopców obietnicą, deszcz ustał.

--
Zdaję sobie sprawę z tego, jak długo mnie nie było i jest mi tak strasznie głupio. Zostawiłam was bez słowa wyjaśnienia, ale potrzebowałam odpocząć od wszystkiego i zrozumieć wiele rzeczy.
Mam nadzieję, że mnie nie zagryziecie i oczywiście nadrobię rozdziały w pozostałych dwóch książkach. :((

daffodil | hyuninOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz