Od Wujka

37 5 7
                                    

Zanim jeszcze Aaron otworzył drzwi od auta taki jeden mały chuligan, ja, stał już na zewnątrz i pędził do tych należących do domu wuja. Ojcec dosyć szybko dołączył do mnie, a potem zapukał do drzwi. Wujek Allan otworzył drzwi, przywitał Alfe nieprzyjemnym spojrzeniem. Pare sekund później uśmiechnął się do mnie oraz mocno mnie wyściskał.

– O której chcesz go mi odebrać? – zapytał niebieskooki równieśnika.

– Jutro z rana zawieś go na lodowisko, a po jego treningu go zabiorę – powiedział na odchodne Aaron. Pożegnał się ze mną, a potem zniknął z autem.

– Co chcesz porobić? – zapytał przyjaźnie mnie wujek.

– Bajka o tacie! – poprosiłem. Znałem dużo z nich na pamięć, ale nigdy nie nudziło mi się słuchać o życiu taty. Wujek Allan się zaśmiał i poszedł że mną do salonu. Tam usiedliśmy na kanapie, a starszy zaczął historię.

Do lat 8 nie wychodziłem nigdzie prócz do wuja albo na lodowisko. Dzięki temu Kirai bez problemu mógł się że mnie wyśmiewać.

- Jak taki pajac jak ty może zostać kimś znanym? - zapytał pomiędzy śmiechem. Ja siedziałem na ziemi. Płakałem jak dziecko którym byłem. - Z ciebie taki dobry łyżwiarz jak że mnie baletnica! -

- Prze-estań - powiedziałem cicho do niego.

Ten się zdenerwował, wiedziałem że teraz dostane w morde. Zasługuje na to - pomyślałem. Kirai uderzył mnie na tyle mocno by mnie bolało, ale nie na tyle bym miał siniaka czy coś takiego.

- Nie odzywaj się do mnie śmieciu! - krzyknął. Skuliłem się jeszcze bardziej. Usłyszałem kroki obok pokoju, ale ten ktoś przeszedł obok obojętnie, jakby nie słyszał co się dzieje.

***

- W końcu! - krzyknąłem podekscytowany. - Dziękuje ojcze, że się zgodziłeś. Nawet nie wiesz jak się cieszę - powiedziałem uradowany do Aarona. Zgodził się abym wyjechał na obóz, ale musiał być związany z jazdą łyżwiarską.

Już miesiąc później byłem w całkowicie nieznanym mi miejscu. Mieliśmy łączone pokoje. Ja przez dwa tygodnie miałem mieszczać z jakąś Alfą o rok starszą ode mnie. Nie przejmowałem się tym.

- Cześć! Jestem Kanashimi, Kanashimi Clause - przedstawiłem się mu.

-Nevra- odpowiedział krótko. Jego czarne jak smoła włosy ładnie błyszczały w świetle słońca. Wywawało się, że w czerwonych oczach ma pustkę. Jednak ja widziałem w nich jakieś emocje.

-Jakiej jesteś rasy?- zapytałem siadając na łóżku. Ten przysiadł obok mnie.

-Najprawdopodobniej jestem mieszańcem- odparł krótko. Moje oczy rozbłysły z ciekawości. Ignorując moje zachowanie zapytał. -Czuć od ciebie kotem. Jesteś kotołakiem prawda?

-Niestety tak- odparłem ponuro. -Jako jedyny z całej rodziny.

-Ale to nie możliwe byś nie miał w rodzinie przedstawiciela tej rasy, skoro sam jesteś tego gatunku- wyglądał jakby dostał zawieszenia muzgu.

-Źle się wyraziłem. Jako jedyny z żyjących członków mojej rodziny- uśmiechnąłem się sztucznie, ale mieszaniec widocznie to zauważył. Jedynie ślepy by nie zauważył łez spływających mi po policzkach.

-Przepraszam, nie chęciałem abyś płakał.

~~~~~
Ja też przepraszam, że rozdziałów nie było. To jest jeszcze takie krótkie i pewnie złe. Wybaczycie mi? Szkoła mnie dobija i jeszcze ostatnio źle się czuję. Jeszcze raz przepraszam

Stąpając po cienkim lodzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz