-2-

574 30 7
                                    


Czasami fakt bycia wszechmogącym bardzo ułatwia wizyty na Ziemi. Czy gdybym był zwykłym homo sapiens sapiens, mógłbym niepostrzeżenie zniknąć spod gabinetu i wymazać swój wizerunek z monitoringu?

Być może tak, ale na pewno musiałbym się dużo bardziej natrudzić. Teraz, już bez ciała, jako zwykła materia przemieszczam się ulicami miasta aniołów.  

Atmosfera tutaj jak zwykle jest bardzo napięta. Nie lubię, gdy ludzie ciągle się spieszą, bo bardzo łatwo wtedy o wypadki. Po co kusić los? Gdybym zapytał komu dzisiaj się nie spieszy, zapewne dostałbym mniej niż procent pozytywnych odpowiedzi.  

Czasami to właśnie przez pośpiech zajdziemy komuś za skórę, co w późniejszym czasie może skończyć się tragicznie...

Los Angeles, W Adams Blvd,  

Nie zabrałem was dokładnie w to miejsce bez posiadania konkretnego powodu. Znajdujemy się obecnie przed kościołem Matki Boskiej Jasnogórskiej. Jeśli myślicie, że zrobiłem to ze względu na swoją osobę to bardzo grubo się mylicie. Właśnie tutaj, wszystko będzie miało swój początek, a następnie koniec. Pozna się tu zarówno dobro jak i zło, aby razem, nareszcie jako bracia a nie wrogowie móc dalej pomagać światu. Ja już widziałem całą tą historię, znam jej zakończenie i muszę przyznać, że nigdy nie zawiodłem się na nikim tak bardzo, jak obecnie na kilku osobach.  

Kimże były te zacne persony? Nie mogę wam powiedzieć, bo nie dość, że zepsuje całą frajdę z czytania to jeszcze poza znienawidzeniem ich i mnie możecie przez to wyklinać od najgorszych.  

Skupcie się więc teraz uważnie na tłumie, który wcale nie stoi tam ze względu na mszę świętą, a raczej z powodu jej braku...

Chloe  

Ten dzień zapowiadał się zupełnie zwyczajnie. Od samego rana po ulicy przejeżdżały samochody, a w nich setki ludzi zmierzających do pracy, na urlop czy gdziekolwiek indziej. Pogoda na plażowanie była wręcz idealna. Pomimo tego, że nastał środek lata nie odczuwało się żadnej wysokiej temperatury. Chyba dużą zasługę miał w tym wiatr, który delikatnie powiewał poruszając listkami drzew.

Od samego rana byłam w dobrym nastroju i myślałam, że nic nie może mnie z niego wybić. Wtedy nie wiedziałam jeszcze jak bardzo się myliłam.  

Przepychając się przez grupę ludzi, nareszcie dotarłam do taśm policyjnych. Uniosłam jedną z nich, a następnie przeszłam pod nią. Zmęczonym wzrokiem omiotłam miejsce tragedii, a następnie udałam się w kierunku ciała. Jak zwykle była już przy nim Ella, która co chwilę robiła nowe zdjęcia zmarłemu.

-Cześć Ella, co mamy?- zapytałam biorąc gumowe rękawiczki i zakładając je sprawnym ruchem na ręce. Brunetka odwróciła się po chwili twarzą w moim kierunku i obdarzyła mnie serdecznym uśmiechem, po chwili podeszła do mnie i mocno przytuliła.

- Hej Chloe! Dobrze, że już jesteś. A gdzie Lucyfer? - brunetka rozejrzała się wokoło, jakby szukając przyjaciela którego nigdzie nie było.  

-Znając go oraz jego durne pomysły zapewne znowu coś kombinuje i się spóźni. Ponawiam pytanie, co mamy? - pochyliłam się nad zwłokami i przypatrzyłam dokładnie. Młody, bo na oko dwudziestopięcioleci ksiądz leżał teraz bezwładnie na zimnej kostce, wyłożonej na placu wokół kościoła. Leżał twarzą ku górze, dlatego dokładniej można było mu się przyjrzeć.  

Krótkie czarne włosy, wycięte po bokach maszynką na popularne zero, lekki zarost, mocne linie kości policzkowej i żuchwy. Niebieskie oczy, które teraz były otwarte uważnie wpatrywały się w niebo, bo gdzie indziej? W prawej ręce duchowny trzymał różaniec, a w lewej krzyż, który miał zawieszony na szyi. Wiatr delikatnie miotał jego czarną komżą, z każdą chwilą jeszcze bardziej wystudzając ciało. Przez chwilę zrobiło mi się go naprawdę żal. To okropne, że ludzie w coraz młodszym wieku muszą odchodzić z tego świata.  

Time to change|Lucyfer MorningstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz