-10-

297 26 6
                                    

Jeszcze długo po tej rozmowie towarzystwo siedziało, opowiadało sobie różne historie, śmiało się, jadło...
Wydawało się, że tworzą zgraną rodzinę, która, niczym lwy, broni każdego członka swojej małej społeczności. Nawet sam Morningstar wyraźnie polubił taką atmosferę. Czemu się zresztą dziwić? Dwie puste butelki whisky mówiły same za siebie, ale żadna osoba z towarzystwa nie była wstawiona w znacznym stopniu. Chloe popijała tylko czerwone wino ze swojego kieliszka, Camilla miała twardą głowę, a Lucyfer?

Lucyfer był diabłem, co samo w sobie sprawiało, że nie był w stanie się upić.

Było już grubo po dwudziestej trzeciej i pewnie nikt nie zwróciłby na to uwagi, gdyby nie dźwięk dzwonka telefonicznego, który wydawało urządzenie policjantki. Kobieta sprawnym ruchem wyciągnęła z kieszeni telefon, odblokowała go i spojrzała na ekran. Pomimo tego, że przypomniała o sobie tylko aplikacja pogodowa, Chloe wstała z krzesła.

— Camillo, na nas już chyba pora — powiedziała Chloe, spoglądając na swojego partnera.

Lekarka spojrzała na zegarek zawieszony na swojej ręce.

— Faktycznie, późno już. Jak mówiłam wcześniej, nie ma mowy, że wypuszczę was z domu w stanie upojenia alkoholowego i o tej godzinie. Zapraszam do góry. — Kobieta lekko wstała z krzesła i uśmiechnęła się miło.
Zrezygnowana policjantka wstała, pokiwała przecząco głową i chwiejnym krokiem cofnęła się, a następnie wsunęła krzesło. To samo uczynił mężczyzna, którego alkohol nawet nie zdążył rozgrzać.

Camilla podeszła do Chloe, wzięła ją delikatnie za ramię i uśmiechając się do Lucyfera, szepnęła tylko:

— Mam nadzieję, że się nie obrazisz, przyjacielu. — Powolnym krokiem ruszyła przed siebie, trzymając dalej pod rękę swoją siostrę.

Kobiety pokierowały się ku schodom, a zaraz za nimi szedł mężczyzna, który wyraźnie zadowolony z samego siebie, skupił swój wzrok na sylwetkach sióstr.

Camilla

Odprowadziłam gości do pokoju, wcześniej pokazując, gdzie umiejscowiona jest łazienka. Szybkim krokiem ruszyłam ku garderobie i wyciągnęłam z niej kilka koszulek Harry’ego oraz dwuczęściową piżamę. Miałam ogromną nadzieję, że ubrania będą dobre.
Zapukałam cicho do pokoju:

— Proszę — odezwał się męski głos.
Powoli nacisnęłam na klamkę i niepewnie weszłam do pomieszczenia.

— Przyniosłam wam ubrania do przebrania. Mam nadzieję, że będą dobre. — Uśmiechnęłam się miło i położyłam ciuchy na stoliku kawowym, który stał nieopodal łóżka. Chloe siedziała na łóżku bez butów, natomiast jej partner zdejmował sobie muchę.

— Dzięki, Camilla — mruknęła Chloe, uśmiechając się lekko.

— Nie przeszkadza wam, że będziecie spać razem? Gdyby coś, to... — zaczęłam szybko.

— Absolutnie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku  — odparł pan piekieł, zdejmując kamizelkę.

— Całe szczęście. Przynieść ci wieszak? — zapytałam, patrząc na rozkojarzonego mężczyznę.

— Byłbym wdzięczny. — Uśmiechnął się i spojrzał w moją stronę.

— Jasne. Jeśli będziecie czegoś potrzebować, to mój pokój jest obok. Możecie zapukać w okno balkonowe albo w drzwi.

— Wszystko jest zrozumiałe. — Skinęła Chloe.

— Cudownie, w takim razie zaraz dostarczę wieszak.
Opuściłam pomieszczenie i szybkim krokiem udałam się do garderoby. Złapałam w ręce czarny, typowo garniturowy wieszak i wróciłam do gości.

Time to change|Lucyfer MorningstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz