- Nie chcę iść do Jess - zaskomlałam jak małe dziecko w łóżku Rhei, na co ona się zaśmiała.
- Nawarzyłaś sobie piwa, to teraz musisz je wypić - powiedziała, kręcąc się na krześle obrotowym.
- Gdybym nawarzyła sobie piwa, z chęcią bym je wypiła. - westchnęłam - ale nocka u Jess z jej dziewczyną to nie jest piwo.
Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, podskoczyłam. Dom rodu Acker'ów nie tylko był jednym ze starszych w Rosetown, ale także należał do wielopokoleniowej rodziny myśliwych. Zewsząd spoglądały pogłowia zwierząt, a liczba broni na ścianach mogłaby wyposażyć mały oddział.
- Pójdę otworzyć - moja przyjaciółka wstała. - Tata zapomniał kluczy do domu rano.
Następnie usłyszałam tylko, jak otwiera drzwi. Cała rodzina poruszała się cicho jak myszy.
- Ktoś w środku? - dudniący, męski głos dobiegł z dołu.
- Moira wpadła.
- Miałaś dzisiaj ćwiczyć strzelectwo.
- Wiem. - wstałam i chwyciłam torbę, wiedząc, że w tej czysto informacyjnej rozmowie, nie padnie więcej słów. Szybko, i w przeciwieństwie do Rhei, głośno, zeszłam po schodach.
- Dzień dobry, Panie Acker - uśmiechnęłam się delikatnie do niego. Skierował na mnie swoje brązowe oczy, po czym skinął mi głową w powitaniu i poszedł do kuchni. - I tak muszę się zbierać.
- Wcale nie musisz. - westchnęła.
- Muszę się przygotować do Jess. - przypomniałam jej, po czym przytuliłam Rheę na pożegnanie.
Gdy wyszłam na jej ganek, wypowiedziała moje imię, co sprawił, że się odwróciłam.
- Jeśli cokolwiek będzie się działo, normalnego bądź nie, zadzwoń do mnie. - patrzyła na mnie intensywnie. - Będę pod telefonem.
Po czym zamknęła szybko drzwi, zapewne, aby nie odpowiedzieć na pytania kotłujące się w mojej głowie. Wróciłam do wejścia, ale zawahałam się, czy zapukać. Prawdopodobieństwo, że otworzy ojciec Rhei wynosiło pięćdziesiąt procent. Mimo znania państwa Acker przez dłuższą część mojego życia, oboje mnie przerażali. Zawsze milczący, polowali w pobliskich lasach, i mimo iż było to nielegalne, nikt nie próbował ich zgłosić. Łącznie ze mną.
Zbiegając po schodkach na ganku prawie wpadłam na panią Acker, ale ona zręcznie mnie ominęła i pozwoliła upaść. Przeskanowała mnie wzrokiem, po czym, nic nie mówiąc, weszła do domu. Wstałam i skonfundowana, lecz nie zaskoczona poszłam do swojego samochodu. Jak na złość nie chciał odpalić. Nie próbując nawet zajrzeć pod maskę, zadzwoniłam do taty.
- No nie widzę nic pod maską. - skłamałam.
- Dobrze, przyjadę po ciebie.
- Czy w takim razie podwieziesz mnie też później do Jess? - modliłam się, aby nie mógł, ale jak zawsze tata chciał mnie uszczęśliwić.
- Mam sporo pracy, ale dla ciebie wszystko.
Czekając na niego, zastanawiałam się czy państwo Acker zastanawiają się co nadal robię pod ich domem. Nagły wystrzał sprawił, że podskoczyłam, pomimo świadomości ćwiczeń Rhei. Puknięcie w okno natomiast, prawie mnie zabiło. Uderzyłam kolanem w kierownice na tyle mocno, że nie zapewne oba nadawały się do wymiany,
Ojciec zaśmiał się ze mnie, następnie wskazując bym otworzyła maskę. Kliknęłam odpowiedni przycisk, a z przodu buchnął czarny dym. Oparłam czoło o kierownice, unikając spojrzenia taty, ale jakimś cudem nacisnęłam klakson, łatwo chodzący przez wiek auta.
CZYTASZ
Wybacz mi Moiro
ParanormalW Rosetown trudno o dobre zakończenie. Moira traci matkę i przeprowadza się z Nowego Jorku do małego miasteczka Rosetown. Na pozór nieciekawe miasteczko szybko okazuje się terenem pełnym wilkołaków i wampirów, które zrobią wszystko, aby dowiedzieć...