utracony świat

168 31 2
                                    

Nie mógł spać. Zbyt martwił się o Seonghwe. Ta rana nie wyglądała jak coś, co łatwo da się wyleczyć.

Po chwili wewnętrznej walki zdecydował się potajemnie go odwiedzić, żeby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku.

Na palcach przeszedł przez korytarz, bojąc się, że ktoś go przyłapie. Nic takiego na szczęście się nie stało, a on dotarł bezpiecznie do sypialni Seonghwy.

Wślizgnął się po cichu i bezszelestnie zamknął za sobą drzwi. Światło było zgaszone, co było dosyć naturalnym zjawiskiem o 1 w nocy, ale on doskonale widział zarys dużego łoża i położoną na nim sylwetkę.

Zbliżył się powoli, starając się nie wydawać z siebie zbyt głośnych dźwięków.

– Wooyoungie...? – Aż podskoczył, kiedy usłyszał jego słaby głos.

Czyli jednak nie spał. Kurwa.

– Przyszedłem cię odwiedzić. Strasznie mną wstrząsnął twój widok wczoraj i nie mogłem spać...

Gdyby światło było zapalone, zauważyłby blady uśmiech, który wstąpił na usta Seonghwy po usłyszeniu tego.

– Usiądź tutaj – Poklepał lekko kawałek łóżka obok – Martwisz się o swojego zabójcę? – Dodał rozbawionym tonem, kiedy Wooyoung znalazł się obok niego.

– Posłuchaj mnie. Tak jak ty nie traktujesz mnie jak swojej ofiary, tak ja nie traktuję cię jak jakiegoś złoczyńcy. Racja, wywiozłeś mnie chuj wie gdzie i jestem odcięty od swojego dawnego życia. To było słabe, nie powiem, ale szczerze mówiąc, myślałem nad tym i doszedłem do wniosku, że może to nawet było to, czego potrzebowałem. Miejsca, gdzie nikt nie będzie mnie znał, gdzie będę mógł przebywać sam ze sobą, poukładać myśli i odpocząć, więc jakby nie patrzeć, możliwe nawet, że wyświadczyłeś mi tym przysługę. Czy zrobiłeś cokolwiek poza tym? Nie sądzę. Zawsze stawiasz na pierwszym miejscu mój komfort, traktujesz mnie jak skarb i starasz się jak możesz, żeby było mi tutaj jak najlepiej. O co ja mogę mieć do ciebie pretensje, Seonghwa? Bo kawa rano była zbyt gorąca? Bo szlafrok po kąpieli był zbyt twardy? Bo za dużo o mnie dbasz? Błagam cię... Seonghwa? – przerwał swój monolog, kiedy usłyszał pociągnięcie nosem – Czy ty płaczesz?!

– B-bo ty... ty rozumiesz... – złapał go słabo za rękę – Wooyoungie, dziękuję. Jestem teraz... taki sz-szczęśliwy... Ja ci wszystko opowiem, wszystko zrozumiesz. Posłuchaj... – Zaczął, ale przerwał mu huk otwieranych drzwi.

– Policja, nie ruszać się! Ręce do góry! Wy, obydwaj! – Do pokoju znikąd wkroczyła piątka policjantów z wycelowanymi w nich pistoletami. Za drzwiami stała kolejna gromadka, która oświetlała wnętrze i również celowała do nich z broni.

Seonghwa natomiast poderwał się, zupełnie jakby zapomniał o ranie na swoim brzuchu i zręcznym, ale nieco powolnym ruchem wyjął pistolet spod poduszki.

Niestety, zanim zdążył cokolwiek zrobić, policjant wystrzelił do niego, a kula trafiła prosto w serce.

W szczytowej formie może i dałby im radę. Może, ale był zbyt osłabiony, zbyt ospały. Zbyt ociężały.

Jego zwłoki opadły bezwładnie na materac, a Wooyoung obserwował to z szeroko otwartymi oczami, początkowo nie będąc w stanie wydobyć z siebie nawet pisku.

– Seonghwa? – rzucił się na niego, biorąc go w ramiona. Nie zwracał uwagi na policjantów, którzy kazali mu się odsunąć – Seonghwa! Powiedz coś, proszę! – Po jego policzkach poleciały łzy, kiedy siłą został od niego odciągnięty. Wyrywał się, chcąc podbiec do niego i go przytulić, ale był zbyt słaby.

– Seonghwa...! – Głos mu się złamał, a obraz zamazał przez łzy. Nie docierało do niego to, co się przed chwilą stało.

Jeszcze raz spojrzał na ciało Seonghwy i poczuł, jak przed oczy wstępują mu mroczki. Złapał się stojącego nieopodal stolika, ale wkrótce potem mroczki zmieniły się w czarny pejzaż, a on osunął się na ziemię i otoczyła go błoga ciemność.

promise - 𝚂𝙷 𝚡 𝚆𝚈Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz