krystaliczna prawda

178 30 4
                                    

Obudził się kilka minut później. Leżał w łóżku, w części posiadłości, której nigdy nie widział na oczy.

– Obudziłeś się? – Do jego uszu dobiegł znajomy głos, więc poderwał się gwałtownie i zobaczył Laurę, tą samą pokojówkę, która zajmowała się rannym Seonghwą jeszcze zanim...

Do jego oczu nabiegły łzy. Seonghwa. Czy on naprawdę...?

– Wiem, jak się czujesz – Odezwała się ponownie. Dopiero teraz zauważył, że jej makijaż jest cały rozmazany, a ona czerwona od płaczu – Seonghwa był dobrym pracodawcą. Zawsze o nas dbał, pomagał i wychowywał.

– Wychowywał...? – zapytał, a służka skinęła głową.

– Wszyscy służący z tej posiadłości to znajdy. Znajdował nas gdzieś na ulicy, bez perspektyw na życie, bez możliwości, płaczących z bezsilności – pociągnęła nosem na wspomnienie bolesnego okresu – Jedyne, czego oczekiwał w zamian, to lojalność.

Wooyoung wpatrywał się w nią oniemiały. Nie przypuszczał, że Seonghwa robił aż tyle...

– Pomagaliście mu w zabójstwach? – Musiał zadać to pytanie. Musiał wiedzieć.

– Oczywiście. Szkolił nas tak, abyśmy byli użyteczni. Nikt z nas nie oponował. Byliśmy aż nadto szczęśliwi, że będziemy mogli się na coś przydać komuś, kto dał nam szanse na nowe życie. Nikt nie zadawał pytań, nikt nie wątpił. Liczyło się tylko dobro naszego pana.

– Dlatego was nigdy nie widziałem? – Odparł, a ona skinęła głową. Teraz rozumiał. To dlatego tutaj było tyle służby, ale nikt nie zwracał uwagi na jakiekolwiek odstępstwa od normy, typu przykuwanie kajdankami i uprowadzanie ludzi. Nie kłócili się ze swoim pracodawcą, bo zawdzięczali mu życie.

– Jedną z zasad było służyć, ale nie przeszkadzać – jej głos przerwał jego rozmyślania – Byliśmy wszędzie, w każdym kącie, dostępni na każde skinienie, ale nie byliśmy widoczni. Przynajmniej nie dla ofiar. Ale ty... ty nie jesteś zwyczajną ofiarą – kucnęła przy nim, krzyżując z nim spojrzenia – Pierwszy raz widziałam, żeby którakolwiek z ofiar pana żyła w takich warunkach jak ty.

– To znaczy?

– To znaczy, że z resztą się nie patyczkował. Przyprowadzał je tu, rozmawiał chwilę o niczym, zdobywał zaufanie i w najmniej oczekiwanym momencie po prostu zabijał. Czy to przez poderżnięcie gardła, czy uduszenie albo zastrzelenie – Powiedziała, zupełnie jakby opowiadała o pogodzie za oknem, a nie o odbieraniu drugiemu człowiekowi życia. Wzdrgnął się.

– Czyli mam się cieszyć, bo pożyłem dłużej niż inni? – Zapytał ironicznie.

– Na moje oko tutaj chodziło o coś zupełnie innego. Proszę – podała mu kremową, lekko zgiętą kopertę – To jest list od Seonghwy. Kazał mi go przekazać, choćby nie wiem co. Pisał go wczoraj, tuż po tym, jak przeprowadziłam podstawowe badanie. Mówiłam mu, żeby wpierw odpoczął, ale on się uparł, że musi zrobić to już, teraz, zaraz. Przypuszczam, że już wtedy wiedział, że policja wpadła na jego trop – spojrzała mu głęboko w oczy – Ten list może ci wiele wyjaśnić. Nie śmiałam go czytać, więc nie wiem, co tam jest, ale myślę, że słowa tam zapisane są bardzo ważne. Zaniosłam cię do sekretnej części posiadłości, gdy reszta służby odwróciła uwagę policji. Nie znajdą cię tu, bo żeby tu wejść, trzeba podać specjalny kod, a jeszcze wcześniej odsunąć w odpowiedniej kolejności meble. To rodzaj bunkra. Posłuchaj uważnie. Tutaj rozpisałam wszystko, czego będziesz potrzebował. Kolejność mebli, kod, gdzie jest jedzenie, woda, toaleta. Jednym słowem jest tutaj wszystko, co będziesz potrzebował. Przeczytaj na spokojnie ten list i odczekaj około tygodnia zanim stąd wyjdziesz. To ważne, żebyś odczekał, bo muszą skończyć śledztwo. Nie możesz dać się złapać. Na ścianie jest aktualny kalendarz, a nad drzwiami wisi zegar. Dzisiaj jest siódmy październik. Zapamiętaj to. Nie możesz stąd wyjść wcześniej niż przed czterynastym.

promise - 𝚂𝙷 𝚡 𝚆𝚈Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz