Prolog

1.6K 102 12
                                    

W malutkim domku znajdującym się w niewielkim miasteczku niedaleko Sault w Prowansji pewna kobieta trzymała w objęciach swoją córkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie smutek. Smutek był nieodłącznym towarzyszem kobiety, jednak tamtego dnia Alice Black cierpiała. Cierpiała, ponieważ nadszedł dzień w którym jej córka musi dowiedzieć się prawdy. Nadszedł dzień w którym Ivone dowie się, że jest czarodziejką i że już za kilka miesięcy wróci do kraju, gdzie kiedyś miały wszystko, a teraz nie mają nic.

Alice Black uciekła. Straciła wszystkich, męża, brata, przyjaciół, odebrano jej nawet bratanka. Straciła każdego członka rodziny, którego mogłaby stracić.
Kiedy okazało się, że nie może zająć się Harrym, ostatnia lina wiążąca ją z Wielką Brytanią, z Anglią, z Londynem, z jej domem, ostatnia lina trzymająca ją w miejscu, w którym się znajdowała, po prostu pękła.
Teraz, nadszedł czas, by wrócić, nadszedł czas by jej córka zaczęła pisać własną historię.

Ale czy ona na prawdę powinna wiedzieć?

List z Hogwartu przebył na prawdę długą drogę, by dotrzeć do adresatki, jednak najtrudniejszym etapem tej podróży była droga z rąk matki do córki.

Ivone nie sądziła nawet, że te wszystkie niezwykłe rzeczy, które działy się wokół niej, mogą być całkowicie naturalne. Dziewczyna bowiem uważała, że z nią samą jest coś nie tak i z każdą kolejną dziwną sytuacją, która miała miejsce, z każdym kolejnym kwiatem róży, który wyrósł zimą na jej życzenia, z każdym kolejnym spojrzeniem jej ukochanej matki, w którym smutek mieszał się z przerażeniem, ta drobna dziewczynka, tak bardzo przypominająca swojego ojca, nie tylko z wyglądu, nienawidziła siebie co raz bardziej. Każdego dnia marzyła o tym, by w oczach jej matki zagościła duma, miłość, szczęście, chciała ujrzeć cokolwiek prócz smutku i przerażenia.

Z każdym kolejnym wypowiadanym słowem Alice czuła, że kolejne i kolejne przychodzi jej co raz ciężej, natomiast Ivy czekała na każde kolejne zdanie, bo wreszcie rozumiała, wreszcie wiedziała, miała pewność, że żyła w niewłaściwym miejscu, że żyła w kłamstwie, które ją niszczyło. Nienawidziła tego, nienawidziła faktu, że nienawidziła siebie, w momencie w którym to jem matka była temu winna. Chciała ją znienawidzić, ale nie mogła, nie umiała. Jej matka miała coś w oczach, co nie pozwalało jej na to.

Każdego dnia Alice opowiadała więcej o Hogwarcie, bo każdego dnia Ivone chciała wiedzieć więcej i więcej.

Na tydzień przed zakończeniem wakacji pełna obaw Alice i podekscytowana Ivone stanęły w progu domu, który niegdyś był częścią pięknej historii z jakże smutnym zakończeniem, bowiem w tym właśnie domu, swoje jedyne i najszczęśliwsze chwile w małżeństwie przeżywali Regulują i Alice.

Ojciec, którego Ivy tak bardzo chciałaby poznać i mąż za którym Alice tak bardzo tęskniła.

Jego cień znajdował się na wszystkim, co w tym domu się znajdowało i właśnie to sprawiało, że Alice cierpiała w każdej sekundzie, którą musiała spędzić w tym domu, a Ivone pokochała to miejsce całym swoim sercem.

Dziewczynka nie mogła powstrzymać swojej ekscytacji na myśl o tym, że niebawem będzie mogła na własne oczy zobaczyć ulicę Pokątną, która jest częścią, całkiem dla niej nowego, magicznego świata.

•••

Oto jest! Baardzo krótki prolog. Mam nadzieję, że nie zawiodę was tą książką. Rozdziały będą pojawiać się w każdy niedzielny wieczór (no chyba, że studia, które zaczynam za miesiąc mi nie pozwolą na to). O wszelkich opóźnieniach i problemach ze wstawieniem rozdziału będę informować na moim profilu więc zachęcam do obserwowania mnie jeśli chcecie być na bieżąco.

Dodatkowo ostrzegam, że tytuł może ulec zmianie, a okładka zmieni się w trakcie pisania opowieści co najmniej raz.

Rodzinne StronyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz