𝓶𝓪ł𝓪 𝔀𝔂𝓫𝓪𝔀𝓲𝓬𝓲𝓮𝓵𝓴𝓪

188 20 8
                                    


Characters: Maisie Hyde (OC), Draco Malfoy, Madam Pomfrey

Pairing: Draco x Maisie

Word count: 2446

Warnings: suicidal thoughts, blood

Type: angst, pod koniec trochę fluff


┌─────── °:.*₊° .☆°:.*₊°.° .☆。• *₊°。───────┐


Nie wiedział co dokładnie skłoniło go do spojrzenia na nią, jakby była kimś więcej niż tylko przyjaciółką. 

Nie miał też pojęcia kiedy dokładnie doszło do tego, że widząc jej uśmiech i duże roześmiane oczy zaczynał czuć ciepło na policzkach, a w brzuchu latały mu przysłowiowe motyle. To prawda, że był zafascynowany jej osobą od pierwszych chwil znajomości, ale nie potrafił stwierdzić dlaczego. Jedyne co ich łączyło to pochodzenie oraz czystość krwi. Różnili się. W jego oczach nawet za bardzo. 

W momencie, gdy większość uczniów Slytherinu zabiegało o uwagę młodego Malfoya, jej nigdy nie zależało, aby być w jego świcie. Wiedziała, że ma malutki kącik w sercu blondyna. 

On słynął ze swojego szeroko znanego podłego charakteru. Ona zaś ze swojego stoickiego spokoju i chęci niesienia pomocy. Nie można było ich inaczej opisać jak wszystkim znane ogień i woda.  Mimo to, nie potrafił przezwyciężyć rosnącego z każdym dniem uczucia. 

Przez większość czasu Draco był świecie przekonany, że przyjaciółka jest dla niego kimś więcej niż poznaną w szkole znajomą. Była dla niego niczym czuła i wspierająca go w każdej sytuacji siostra. Siostra, której nigdy nie miał. Wiedział, że gdy tylko będzie taka potrzeba, dziewczyna przybędzie mu z pomocą. Wysłucha jego słów, doradzi, a w przypadkach beznadziejnych będzie służyć ramieniem do wypłakania.

Tak jak ma w zwyczaju prawdziwe rodzeństwo, często dochodziło między nimi do sprzeczek. Zazwyczaj powodem spięć było zachowanie młodego ślizgona i jego szacunek , a raczej jego brak, dla innych czarodziejów. Za każdym razem wyglądało to tak samo. 

Nastolatka okazywała dezaprobatę w każdy znany jej sposób. Często w ramach "metod wychowawczych" stosowała ciche dni. Wiedziała jak wpływa to na Draco i wykorzystywała to, gdy chłopak przekraczał granicę. Chłopak często żartował sobie, że budzi w niej skrywany przez nią głęboko sadyzm.

Nic jednak nie bolało go tak, jak zawód ze strony przyjaciółki. Moment, gdy patrzyła na niego z dezaprobatą, a jej oczy wyrażały głęboki żal był nie do zniesienia. W tamtych chwilach jedyne o czym myślał to rodzice. 

Nie był tym, kogo sobie wymarzyli.

 Próbował być jak najlepszy, aby w końcu byli z niego dumni, ale nieważne jak bardzo się starał, to i tak było zbyt mało. Chcieli coraz więcej, więcej i więcej. A z drugiej strony była ona. 

W jego głowie jak mantra powtarzało się jedno i to samo wspomnienie. Jego pierwszy mecz quidditcha. Tak bardzo zależało mu na wygranej. Myślał, że w ten sposób dopiecze temu Świętemu Potterowi, którego tak wszyscy uwielbiają, ale także, że  ojciec wreszcie będzie dumny. 

Niestety, jego plan nie powiódł się. Spadł z miotły. Ból związany z upadkiem wcale nie był najgorszy. To co bolało go najbardziej to wzrok ojca, który z obrzydzeniem wymalowanym na bladej twarzy wstał i po prostu...poszedł. Wygrał Gryffindor. Nie, nie Gryffindor. Potter. Znowu.

Wonderwall || Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz