Rozdział 2

2.8K 79 47
                                    

Następnego dnia obudziłam się o godzinie 11 i pierwsze co poczułam to zapach smażonych naleśników. Zarzuciłam na ramiona bluzę i z uśmiechem na twarzy zeszłam do kuchni, w której siedziała mama. Przywitałam się z nią, zasiadając przy wyspie kuchennej czekając na porcję jedzenia. W międzyczasie pogrążyłam się z rodzicielką w rozmowie, która dotyczyła wczorajszej sytuacji w parku. Tata zaraz po tym jak wsiadł do auta zadzwonił do przełożonego i powiedział o zaistniałym zdarzeniu. Ten skierował go na miejsce i kazał czekać na pozostałych funkcjonariuszy. Dzięki wczesnemu wykryciu ataku złoczyńców, bohaterowie natychmiast dostali pomoc ze strony policji. Okazało się, że niejaki Wiertełko postanowił siać terror w przestrzeni publicznej. Na szczęście obyło się bez osób poszkodowanych. Naszą rozmowę przerwał zaspany Peter, który usiadł koło mnie.

-Do której siedziałeś w nocy Pete?-zapytała mama podając mu talerz naleśników.

-Nie wiem, chyba do 4-odparł wpychając kawałek placka do buzi. Chciał powiedzieć coś jeszcze, lecz przerwałam mu gestem ręki.

-Najpierw zjedz, potem mów, bo to obrzydliwe.

-Dzisiaj jest festiwal czekolady, mam się spotkać z nowym znajomym-rzekł po przełknięciu naleśnika.

-Kiedy zdążyłeś kogoś poznać? Z tego co wiem to nie wychodziłeś wczoraj-powiedziałam marszcząc brwi ze zdziwienia.

-Jest takie coś jak internet. Myśl czasem siostra-rzucił wkładając kolejny kawałek jedzenia.

Mama słysząc złośliwą uwagę Petera z dzieliła go ścierką po głowie. Mruknął niezadowolony posyłając rodzicielce piorunujące spojrzenie.

-Weź ze sobą Olivie.

-Mamo...

-I tak masz spotkać się z jakimś znajomym, to co ci przeszkadza?

-No dobra. Bądź gotowa za godzinę-zwrócił się do mnie Peter.

Po skończonym śniadaniu wróciłam do swojego pokoju, aby się przygotować do wyjścia. Założyłam krótkie jeansowe spodenki, białą bluzkę na ramiączka, zarzuciłam na to niebieską koszulę, a całość dopełniłam białymi adidasami. Lekko się umalowałam czyli użyłam tuszu do rzęs, kremu bb oraz niewielkiej ilości korektora. Gotowa położyłam się na łóżku. Czekając na brata zaczęłam przeglądać social media, odpisałam na wiadomości od dziewczyn z Denver i napisałam do Kendalla. Wprawdzie zerwaliśmy, bo nie wierzył w związek na odległość, ale obiecaliśmy sobie kontakt. Od wyjazdu nie otrzymałam od niego żadnej wiadomości, nawet zwykłego pytania czy dojechałam, a już trochę minęło. Z jednej strony nie przeszkadzało mi to, że się nie odzywał. Moje uczucie do niego chyba się wypaliło, a byłam z nim tylko z przyzwyczajenia i dlatego, że był przyjacielem Petera. Co nie zmienia faktu, że mi go brakuje, w końcu byliśmy ze sobą prawie rok i spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę... Przeglądałam internet przez co najmniej 20 minut do momentu, w którym Pete nie zapukał do moich drzwi. Ruchem głowy pokazał, że mam się zbierać, bo zaraz wychodzimy. Natychmiast podniosłam się z łóżka, zabierając w międzyczasie z podłogi deskorolkę i ruszyłam na dół. Wraz z bratem, który również trzymał swoją deskorolkę, opuściliśmy dom. Zaczęliśmy kierować się w stronę Parku Swellview, do którego wczoraj nie miałam możliwości wejść. Droga zajęła nam 15 minut w trakcie, której nie obyło się bez sprzeczek. Już na samym wejściu przywitał nas wielki baner głoszący nazwę imprezy. Zeszliśmy z desek, aby zmniejszyć ryzyko wpadnięcia na ludzi, których swoją drogą było sporo. Gdy doszliśmy na niewielki plac w samym środku parku, ujrzeliśmy różnego rodzaju stoiska z czekoladą. Jedne posiadały gadżety, drugie słodycze, a jeszcze inne dania z wykorzystaniem słodkiej masy. Znajdował się tu również podest, a na nim mównica, z której najprawdopodobniej ktoś przemawiał na rozpoczęciu imprezy. Czując wibracje w kieszeni, wyjęłam z niej telefon, na który dostałam SMSa. Nadawcą okazała się Zoe, moja przyjaciółka, która odpisała na zdjęcie mojego pokoju, które wysłałam dziś rano. Uśmiechnęłam się pod nosem na jej wiadomość pełną zazdrosnych emotikon. Odpowiedziałam jej niewinną buźką, po czym schowałam komórkę z powrotem do kieszeni. Podniosłam wzrok w poszukiwaniu Petera, lecz na moje nieszczęście nigdzie go nie dojrzałam. Jak zwykle zostawił mnie samą w sercu nieznajomych ludzi. Ze zrezygnowaniem zaczęłam przechadzać się pomiędzy stoiskami i oglądać co mają do zaoferowania. Zatrzymałam się na dłużej przy stoliku, prowadzonym przez blondynkę, która miała na imię Pipper. Zaczęłyśmy rozmawiać na różne tematy i muszę stwierdzić, że pomimo różnicy wieku 3 lat bardzo dobrze mi się z nią gawędziło. Okazało się, że dziewczynka lubi tańczyć i ma zamiar wystartować w "Swellview ma talent", który ma odbyć się za 2 tygodnie, jednakże nie ma partnera. Jej poprzedni w ostatnim czasie złamał nogę i jest niezdolny do tego. Słysząc, że ja również interesuję się tańcem, Pipper poprosiła, abym z nią wystartowała. Nie przeszkadzało jej kompletnie to, że poznałyśmy się kilka minut temu. Odparłam jej, że muszę się zastanowić, na co zareagowała głośnym jęknięciem. Na tym zakończyliśmy naszą rozmowę, uprzednio wymieniając się numerami w razie gdybym się zdecydowała. Ledwo odeszłam od stoiska, a poczułam jak na kogoś wpadam.

-Przepraszam, nie zauważyłam cię-powiedziałam spoglądając na bruneta, prawdopodobnie w moim wieku. Chłopak przyglądał mi się z otwartą buzią, zupełnie jakby ktoś go zaczarował. Pstryknęłam mu przed oczami palcami, sprowadzając na ziemię.

-O mamo jaka ty śliczna-wymamrotał, na co uniosłam lewą brew. Nastolatek widząc to natychmiast dopowiedział zakłopotany-Znaczy się twoja bluzka jest śliczna.

-Hah dzięki-zaśmiałam się cicho.

-Jestem Jasper-przedstawił się wyciągając w moim kierunku dłoń. Uścisnęłam ją.

-Olivia.

-Może masz ochotę spotkać się dziś wieczorem?-zapytał opierając się nonszalancko o pobliski stolik. Jednakże nie przewidział, że ma on kółka i odjedzie. Zaskoczony chłopak upadł na ziemię, a ja zdusiłam w sobie śmiech. Chciał grać pewnego siebie, ale mu nie wyszło. Jasper zażenowany podniósł się, otrzepując z trawy, która przyczepiła się do jego koszulki i posłał mi nerwowy uśmiech.

-Czemu nie-odparłam wzruszając ramionami. Chłopak uradowany zaczął tańczyć w miejscu, zapominając o mojej obecności. Zaśmiałam się cicho z poziomu zadowolenia nowego znajomego. Chyba nie często gdzieś wychodzi z dziewczyną. Po chwili jednak oprzytomniał i znów posłał nerwowy uśmiech.

-To może o 17 w Downtown Brown?-zaproponował.

-Pewnie-zgodziłam się.

-To jesteśmy umówieni-powiedział uśmiechając się. Nie spuszczając ze mnie wzroku zaczął się oddalać wpadając przy okazji na przypadkowych ludzi.

Powoli zaczynałam żałować, że się zgodziłam, ale może później będzie bardziej ogarnięty. Znów zaczęłam rozglądać się za Peterem, którego w końcu zobaczyłam rozmawiającego z jakimś chłopakiem. Jak na oko wyglądał na co najmniej 20 lat, nie jak nastolatek. Nie chcąc go odciągać od znajomego zdecydowałam na samotny powrót do domu. Nie miałam co więcej robić na tym festiwalu. Opuściłam teren parku i udałam się do domu. Po drodze wstąpiłam do baru mlecznego i zakupiłam dla siebie i mamy po truskawkowym shake'u. Z napojami w ręce podjechałam pod dom, przed którym zastałam mamę. Rozmawiała z jakąś kobietą, najprawdopodobniej z sąsiadką. Nie chcąc jej przeszkadzać, weszłam do domu i odstawiłam jej napój do lodówki. Usiadłam na kanapie, wokół której stały jeszcze nierozpakowane kartony i włączyłam telewizor. Z ciekawości ustawiłam na Wojny Toaletowe, które okazały się mega rozrywką. Po zakończeniu odcinka do domu weszła mama, która wraz ze swoim shake'iem usiadła obok mnie i wspólnie oglądaliśmy program.

 Po zakończeniu odcinka do domu weszła mama, która wraz ze swoim shake'iem usiadła obok mnie i wspólnie oglądaliśmy program

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Taste life | Henry Danger |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz