Bądź grzeczna

15.9K 507 32
                                    

W jego ramionach czułam spokój i bezpieczeństwo, jakbyśmy istnieli tylko my i nic poza nami. Wszystkie niewiadome i pytania odchodziły gdzieś daleko, znikały w ciemnej klatce mojego umysłu, a klucz dzierżył on. To on pozwalał się im wyłaniać i gdy tylko chciał znikały. Mężczyzna rzeźbiony przez samego Boga. Seksowne ciało emanowało ciepłem, którego pozazdrościł by nawet piekielny ogień. Ten, w którego rękach jest los całego systemu, jego całej rodziny. Błagał bym została, powiedział jak bardzo mnie potrzebuje. Odsłonił się przede mną, szok i niedowierzanie, to było to, co w tym momencie czułam.  
Lecz, po upojnych chwilach zapomnienia nadchodzi rzeczywistość. 

   - Mógłbym tak leżeć przez cały dzień. – Szepnął uwodzicielsko do mojego ucha.  

   - Na prawdę to bardzo miłe, ale myślę, że czas byś ze mnie zszedł.

 Roześmiałam się, gdy Ronald jeszcze po jakże upojnym chwilach, wtulał się we mnie. Podniósł głowę i z dzikim uśmieszkiem wprawił w ruch swoje biodra. Poczułam na nowo tą falę podniecenia. To jaki ponownie był twardy i gotowy.   

   - Muszę cię rozczarować, bo mam spotkanie z doktorem O'Conorem. Zapomniałam ci wcześniej wspomnieć. 

Na moje słowa Ronald się spiął, czyżby nie miał zbyt dobrych relacji z doktorkiem. Poluzował uścisk, przyglądając się na chwile mojej twarzy, po czym dosłownie musnął moje usta swoimi i zsunął się ze mnie. Nie patrząc na niego, wstałam i ruszyłam do łazienki prosto pod prysznic. Odkręciłam gorącą wodę i rozluźniłam swoje mięśnie pod wpływem przyjemnego ciepła. Anastazja, gdy u mnie była zadała mi pytanie: Czy nasz plan jest wciąż aktualny? Poczułam się rozdarta, gdyż z jednej strony chciałam stąd uciekać jak najdalej. Lecz z drugiej, widząc jak Ronald otworzył się przede mną, nie chciałam tego. Może naprawdę się nam uda. Moja głowa toczyła walkę z sercem, pytanie tylko kto wygra? Nagle z rozmyślania wyrwał mnie jego dotyk. Ciepłe dłonie zacisnęły się na mych biodrach i przesunęły na brzuch, gładząc go delikatnie. Odruchowo zatrzymałam powietrze w płucach. 

   -O której masz umówionego lekarza? Zawiozę cię. – Zapytał.

Czułam jak twarda pierś przyciska się do moich pleców. W sumie to nie tylko tę twardą część jego ciała było dane mi poczuć.  

   -O dziesiątej, ale naprawdę nie... 

   -To nie problem i tak jadę do klubu, a to po drodze. – Przerwał mi wpół słowa, całując w czubek głowy, następnie wypuścił z objęć i zaczął się myć. Sprawił, że poczułam dziwną pustkę i chłód.  

    Droga do kliniki mijała nam w milczeniu, i miałam wrażenie jakby nad naszymi głowami zawisła chmura gradowa. Gdy samochód zatrzymał się pod budynkiem, cmoknęłam Ronalda szybko w policzek i chciałam wysiąść, lecz silna dłoń zaciskająca się na mojej, skutecznie mi to uniemożliwiła. Spoglądnęłam najpierw na jego rękę, by po sekundzie skierować, pytający wzrok na twarz męża. On jednak nic nie mówił, wbijał we mnie swe piękne jasne oczy, a ja miałam ochotę się w nich zatracić. Ocknęłam się z letargu w momencie, gdy usta Ronalda zatopiły się w moich. Zagryzł subtelnie moją dolną wargę, by po chwili oderwać się i złożyć czuły pocałunek za moim uchem, odgarniając za niego kosmyk włosów.  

   -Bądź grzeczna. – Szepnął po chwili i zagryzł tym razem płatek mojego ucha. Odruchowo zaciskam uda, by zapanować na tym podniecającym uczuciem między nimi. Odsunął się, a kącik jego ust uniósł się w cwaniackim uśmiechu. Spuścił wzrok na moje uda i na swoją dłoń zaciskającą się na moim biodrze. 

   - Co się stało, Julio? Jesteś strasznie spięta. – Mruknął sunąć dłonią w kierunku wewnętrznej strony ud. W co ty pogrywasz, Ronaldzie Ghost? Pomyślałam, próbując odczytać jego myśli. Po krótkiej chwili, otrząsnęłam się i wyswobadzam z jego, och jak kuszącego dotyku. 

Fałszywa przysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz