Rozdział 1

138 19 20
                                    

Albus

Stałem na przeronie 9¾ obładowany jak zwykle milionem rzeczy w ciężkim jak diabli kufrze i zamyślony rozglądałem się w poszukiwaniu kogoś znajomego.

W sumie to nie miałem zbyt dużego wyboru, bo miałem tylko jednego przyjaciela co szczerze mówiąc, nie jest zbyt imponujące.

Szczególnie, jeśli biorąc pod uwagę to, że niedawno skończyłem 15 lat i właśnie szedłem na piąty rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie a przez całe swoje życie, miałem tylko jednego przyjaciela.

Ale nie ma się co dziwić.
W końcu kto chciałby się przyjaźnić z takim wyrzutkiem i dziwakiem jak ja.

Jednak, nie narzekam. W końcu dla innych osób, które defakto mnie w ogóle nie znają, nie mam żadnego powodu do narzekania.
Bo w końcu osoba, która ma sławnego ojca, który nie dość, że pokonał samego Lorda Voldemorta, to jeszcze jest Wybrańcem i "wspaniałym" przykładem każdego rodzica, ma idealne życie, prawda?

Otóż nie.
Z pozoru może się wydawać, że naprawdę nie mam na co narzekać, jednak mało kto wie jak się czuje osoba, która idąc ulicą, jest wytykna przez wszystkich palcami i do tego słyszy wokół siebie szepczących pod nosem ludzi słowa "Ślizgoński charłak".

Cóż, to moja codzienność.
Jakoś staram się z tym żyć i przynajmniej nie jestem w tym sam.
Przynajmniej w połowie.

W tym momencie z moich rozmyśleń wyrwał mnie znajomy głos.

- Cześć Al! - usłyszałem zza pleców. Odwróciłem się i lekko uśmiechnąłem pod nosem na widok tak dobrze znajomej mi osoby.

- Cześć Scorpius - przywitałem się z moim najlepszym przyjacielem, Scorpiusem Malfoy'em.

On z kolei był jedyną osobą na tym ponurym świecie, która w jakiejś części mnie rozumiała.
W końcu osoba uznawana za potomka Sami Wiecie Kogo raczej też nie ma łatwego życia, prawda?

- Od ilu już czekasz? - spytał blondyn, opierając się o swój kufer.

- A no, od dobrych 15 minut - odparłem, patrząc na zegarek.

- Przepraszam, że tak długo, ale ojciec jak zwykle musiał dać mi wykład na temat tego, że na pewno dam sobie radę w szkole i tak dalej - wyjaśnił chłopak.

- Rozumiem. Mój ojciec też tak często robi. Chociaż bardziej w stosunku do Lily lub James'a - mruknąłem na wspomnienie o swojej rodzinie.

Chłopak na te słowa tylko pokiwał głową. Wiedział dobrze o moim stosunku z ojcem czy moim rodzeństwem i gdy o nich wspominałem nawet nie musiał się odzywać, żebym wiedział o co mu chodzi.

Dosyć często w sumie mieliśmy tak, że rozumieliśmy się bez słów.
Przed Scorpiusem zawsze mogłem się wygadać a on by to w pełni zrozumiał i nawet nie musiał by nic robić czy mówić a od razu poczułbym się lepiej.

Myślę, że to też działało w drugą stronę, mimo że ja niezbyt znałem się na uczuciach i pocieszaniu innych.

Jednak istniała jedna rzecz, której nie mogłem powiedzieć Scorpius'owi.
Ta rzecz z pewnością wiele by zmieniła w naszej relacji, gdybym mu o tym powiedział.
Jednak coś mi zawsze podpowiada, że to byłaby zmiana na gorsze...

- Widziałeś gdzieś Rose? - zapytał w pewnej chwili młody Malfoy, rozglądając się.

No tak. Jak mogłem zapomnieć o zauroczeniu Scorpiusa do Rose...

Rose Granger-Weasley to była moja kuzynka, ale i można by powiedzieć, przyjaciółka. Lubiliśmy się i to nawet bardzo, ale nasza relacja zmieniła się, gdy zostałem przydzielony do Slytherinu a ona do Gryfindoru.
Ale w sumie, nie dziwię się temu.

Friends...? Always || Scorbus ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz