Ból rozchodził się po całym moim ciele, ale łagodziło go uczucie że leżę na czymś miękkim. Gdy otworzyłam oczy nie widziałam nic poza ciemnością. Chwile zajęło mi żeby przyzwyczaić się do tego i dojrzeć, że byłam w jakimś pokoju i leżałam na łóżku. Dokładnie pamiętałam wszystko co stało się zanim straciłam przytomność i nie potrafiłam zrozumieć dlaczego leżę na łóżku, a nie na twardej podłodze w jakiejś piwnicy. Przerwałam bezmyślne wpatrywanie się w ścianę kiedy usłyszałam kroki za drzwiami szybko do nich podbiegłam i z nadzieją, że ten ktoś mnie wypuści zaczęłam walić w drzwi pięściami i krzyczeć.
-Na pomoc! Proszę wypuśćcie mnie! Ja nic nie zrobiłam.
Niestety moje starania nic nie dały, zamiast tego jedynie poczułam ból w dłoniach na których pewnie za niedługo pojawią się siniaki i zaniosłam się głośnym płaczem. Na czworaka przeszłam w najbliższy kąt w pokoju i objęłam rękami kolana, czując się odrobine bezpieczniej. Nie wiem ile czasu spędziłam w tej pozycji, ale gdy usłyszałam przekręcanie się klucza w zamku przyciągnęłam nogi bliżej siebie i mogę stwierdzić, że nawet przestałam oddychać. Gdy drzwi się zamknęły w pomieszczeniu zapaliło się światło i znowu ujrzałam swojego oprawcę. Po chwili on również dojrzał mnie i powoli zaczął iść w moim kierunku. Nie potrafiłam odgadnąć jego zamiarów. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
-Wstawaj idź się ogarnij szef chce cię widzieć.
Rzucił we mnie ubraniami i wskazał łazienkę. W pomieszczeniu wzięłam jak najszybszy prysznic i przebrałam się w, jak się okazało, czarną sukienkę. Wysuszyłam włosy tylko ręcznikiem i związałam w warkocz żeby nie wyglądać aż tak źle. Nie zdążyłam nawet złapać za klamkę od drzwi łazienki, gdy te się otworzyły i zdenerwowany mężczyzna wyszarpał mnie z pomieszczenia. Nie puszczając mojego ramienia zaprowadził mnie na dół, gdzie każdy mu czegoś gratulował, zwracając się do niego młody. Po chwili byliśmy w wielkiej jadalni, a ja zajęłam miejsce zaraz obok krzesła które wyglądało jakby miał na nim zasiadać król. Jak się okazało nie wiele się pomyliłam, bo miejsce to zajął szef całej tej zgrai. Wszyscy zajęli się swoim posiłkiem do momentu w którym boss spojrzał na mnie i się zdziwił.
-Moi drodzy z tego co wiem to trzeba uprzedzić gospodarza przed przybyciem gościa, a zwłaszcza jeśli jest nim tak piękna kobieta. Który ją przyprowadził i czemu jest tak poobijana?
Przy stole zapanowała idealna cisza przerywana tylko oddechami obecnych tutaj.
-Ez to jest ta dziewczyna co widziała jak rozliczałem się z klientem. Kazałeś mi ją przeprowadzić żeby zadecydować co z nią zrobić.
-Naprawdę? Szkoda taka ładna młoda dama przydała by się wśród dziewcząt. Decyzje podejmę po obiedzie, po którym chce z nią porozmawiać.
Mężczyzna patrzył prosto w moje oczy które zeszkliła się i uśmiechał się do mnie, a ja czułam tylko jak moje gardło się zacieśnia i wiedziałam że nie przełknę ani kęsa jedzenia. Zamiast tego pochwyciłam w rękę szklankę z lemoniadą i wypiłam całą na raz. Na szczęście nikt nie zwracał kompletnie uwagi na to czy coś zjadłam, a przynajmniej tak mi się wydawało bo gdy tylko wypiłam Spuściłam wzrok i obserwowałam moje zaciśnięte na dole sukienki pieści. Siedziałam w takiej pozycji do momentu aż poczułam czyjąś dłoń do moim ramieniu. Okazało się że była to ręka szefa, który został nazwany przez mojego oprawcę Ezem. Posłusznie wstałam i ruszyłam w nieznanym mi kierunku zaraz za nim. Po chwili byliśmy na piętrze i znaleźliśmy się w jakimś gabinecie. Mężczyzna zajął miejsce za biurkiem i wskazał mi fotel na którym nie pewnie usiadłam.
-Dobrze, Więc może zaczniemy od podstaw kultury. Jak się nazywasz moja droga?
-Ja.. Nazywam się River Ashley Winchester.
-Miło mi panią poznać panno Winchester. Ja nazywam się Ezekiel Black.Pokiwałam głową, że rozumiem i również mi miło, ale nie potrafiłam odezwać się nie proszona. Teraz miałam w głowie tylko to żeby odpowiadać na każde pytanie i milczeć kiedy trzeba. Może dzięki takiemu nastawieniu przeżyje dłużej niż najbliższe kilka minut.
-Powiedz mi czym się zajmują twój rodzice?
-Moja mama zmarła gdy miałam 6 miesięcy, a tato jest budowlańcem.
-Jak zmarła twoja mama?
-Ona... cierpiała na depresje po porodową i popełniła samobójstwo łykając całe opakowanie tabletek na sennych.
-Pewnie twój ojciec się o ciebie zamartwia. Jak myślisz ile by dał aby cię odzyskać?Moja twarz, o ile to możliwe, stała się jeszcze bardziej blada, a w oczach zebrały się łzy strachu.
-My... nie mamy wiele, nawet nasz dom jest na kredyt, ale wiem, że tata oddałby za mnie nawet własne życie.
Widziałam jak jego oczy analizują każdy fragment mojego wyglądu. Mężczyzna analizował każde moje słowo i gest, przez co bałam się drgnąć nawet palcem u stopy chodź by o milimetr.
-Eh, czyli nie ma sensu nawet żądać okupu. Rozwiązanie zostaje jedno.
Zobaczyłam tylko jak Ezekiel wstaje i wyjmuje broń zza paska spodni, a w moich oczach zebrały się łzy.
-Masz jakieś ostatnie życzenie przed śmiercią?
-Ja...Odchrząknęłam i powstrzymałam się od płaczu. Muszę być silna, nie dla siebie, ale dla taty. Wstałam z fotela i podeszłam do mojego przyszłego mordercy. Chwyciłam lufę pistoletu i pokierowałam ją do swojego czoła.
-Powiedz mojemu tacie, że go kocham i nawet po śmierci będę nad nim czuwać. Moje życie nie jest ważne. Może to jest właśnie to jak powinnam skończyć.
Puściłam lufę i przymknęłam oczy czekając na koniec.
*Ezekiel POV*
River Winchester ciekawa z ciebie dziewczyna. Stoisz przede mną z zamkniętymi oczami i czekasz na śmierć. Twój głos nawet nie zadrżał kiedy mówiłaś potencjalnie swoje ostatnie słowa. Chciałem to powiedzieć na głos, Ale pokazałbym tylko jak bardzo mnie intryguje jej osoba. Zamiast tego zaśmiałem się i opuściłem broń patrząc na to jak powoli w szoku otwiera oczy i nie rozumie co się właśnie stało.-Jeszcze nie nadszedł twój czas. Możesz mi się jeszcze przydać panno Winchester.
-Ja... wystarczy Riv albo Ash. Panie Black.
-Mów mi Ez lub Ezekiel. Jestem za młody na pana.Zaśmiałem się, a po chwili zobaczyłem jak dziewczyna opada na kolana i wypuszcza powietrze oraz łzy. Pomogłem jej wstać i posadziłem ją z powrotem na fotelu podając szklankę z wodą po czym wyszedłem z gabinetu dając jej chwile na uspokojenie.
*River POV*
Po tym jak całe nerwy opuściły moje ciało rozpłakałam się nad głupią szklanką wody. Nie mogłam uwierzyć że naprawdę jeszcze żyje. Mogłam już leżeć martwa w czarnym worku na zwłoki, ale Ezekiel nie pociągnął za spust. Nie wiem czy tak miało być czy mam po prostu głupie szczęście, ale cieszę się że jeszcze nie zostawię taty samego. To on jest moją jedyną nadzieją na wolność, a narazie muszę tu jakoś przetrwać i wymyślić sposób żeby mnie za szybko nie chcieli zabić. Mam nadzieje że nie skończę jako ich zabawka na noc bo wtedy wolałabym już umrzeć niż być dziwką. Nie chcąc dłużej siedzieć tutaj i użalać się nad sobą podniosłam się z fotela i podeszłam do drzwi, gdy je uchyliłam zobaczyłam za nimi mojego oprawcę. Ten nie odzywając się do mnie słowem zaczął mnie prowadzić z powrotem do pokoju z którego mnie zabrał. Tam zostawił mnie samą. Gdy zajrzałam do szafy zauważyłam tam dużo męskich ciuchów co mogło świadczyć o tym że ten pokój należy do kogoś, ale skoro ja będę tu mieszkać przez pewien czas to chyba nie zaszkodzi jak pożyczę sobie koszule. Wzięłam z wieszaka najluźniejszą koszule i czystą bieliznę którą znalazłam na łóżku i poszłam się ogarnąć w łazience. Ubrana w koszule wróciłam do pokoju, a tam od razu rzuciłam się na łóżku. Gdy poczułam otulające mnie ciepło zasnęłam szybciej niż by się mogło zadawać.
CZYTASZ
Wszystko jest możliwe...
Action"Byłam na wysokości 4 domu gdy usłyszałam strzały. Zatrzymałam się i popełniłam błąd który zaważył o tym jak skończyłam. Odwróciłam się. Zobaczyłam go, jego ciemne oczy wpatrzone we mnie, czarny sportowy samochód i trupa na środku drogi..." To jak j...