2 miesiące później

53 1 4
                                    

z dedykacją dla mojej ukochanej grupy RP dla


miłosza bo jest cudnym chociaż wkurzającym "bratem" (percy)

jagody bo bez niej nie wyobrażam sobie tej grupy bez niej (alice)

natalii bo jest cudowną starszą "siostą" (nat)

łukasza bo mimo że mnie wkurza to jest potrzebny nasz karakenek (jake)

karoliny która gra nie dość że mike'a to i Leo (mike)

hani bo mimo iż rzadko sie udziela gra naszą piper (piper)

nico bo nie wyobrażam sobie obozu herosów bez niego (nico)

i oczywiście leny naszej aktorki bez której nie było by tego RP i tej książki dziękuje że jesteś lena (isabella)





        

Hej. jestem Sophia, mam 15 lat i nie jestem człowiekiem, jestem herosem, długa historia, moim ojcem jest Posejdon. Powinniście kojarzyć gościa, taki z trójzębem kolo od wody. A więc wracając do tematu mieszkam w obozie herosów, jest tu więcej takich jak ja mam trzech braci percy'ego, mike'a i jake'a, umiem gadać z koniami i sterować wodą. skrycie podkochuje się w Leo Valdez, synu Hefajstosa (jake możesz się nie śmiać? To nie jest zabawne!) tak a więc podoba mi się Leo tylko jest problem bo ma dziewczynę dobra o tym potem, to po prostu zacznę od początku, a nasza historia zaczyna się pewnego przedpołudnia.

nie mam przyjaciół bo ludzie się mnie boją, czemu? Bo w wieku 5 lat zabiłam moją mamę falą tsunami. Siedziałam na ławce i szkicowałam leo (tak naprawdę mike nie żartuję) nagle usłyszałam nad sobą głos -hej- spojrzałam w górę i zobaczyłam dziewczynę której wcześniej nie widziałam, dla waszej wiedzy znam w obozie praktycznie wszystkich bo jestem tu już 10 lat, ale nie zdziwiło mnie to, do obozu co chwila dochodzą nowi herosi, -jestem isabella- powiedziała dziewczyna, -sophia- odpowiedziałam, zdziwiło mnie że ktokolwiek chce ze mną gadać, -jesteś nowa?- powiedziałam bardziej twierdząco niż pytająco -tak- odpowiedziała isa, -wiedziałam- pomyślałam sobie -uznana czy nie?- zapytałam już na głos -yyy?- odpowiedziała -o co wam wszystkim chodzi z tym uznaniem?- i tu już widziałam że czaka mnie długa konwersacja, -chodzi o to czy twój boski rodzic, ojciec lub matka potwierdza czy jesteś jego dzieckiem- powiedziałam nie zdając sobie sprawy że nawet na nią nie patrzę bo mój wzrok był skupiony n Leo który przechodził za nią, spojrzała na mnie i potem za siebie i zrobiła taką minę oznaczającą „wiem już wszystko nic mi nie mów" i nie powstrzymałam się -to nikt taki znaczy no nie to nie nikt taki znaczy- już wiedziałam że źle się to skończy dla mnie, -wpadłaś- powiedziała isa -rozumiem cię-, spojrzałam na nią ze zdziwieniem -a co ty możesz o tym wiedzieć, nie mam u niego żadnych szans- powiedziałam z zrezygnowaniem, isa usiadła obok mnie i poklepała mnie po ramieniu -a ma dziewczynę?- zapytała, spojrzałam na nią z niemym pytaniem „gdzie ty żeś się wychowała?" ale odpowiedziałam -tak, calipso- isa spojrzała na mnie i jej mina mówiła „ałć" nagle zabrzmiała koncha na obiad -oho obiad chodź idziemy- powiedziałam wstając, pokiwała głową i poszłyśmy na do pawilonu, pokazałam jej, jej stolik ale ona jeszcze zapytała -czemu nie możemy usiąść razem?- przewróciłam oczami -jeśli byśmy tak zrobiły to zakładając że pan. D ma dobry humor kończyły byśmy jako delfiny w zatoce- isa pokiwała głową i poszła do swojego stolika, ja doszłam do moich braci, zamówiłam żeberka BBQ i poszłam do kolejki do trójnogu co jakiś czas zaglądając ukradkiem w stronę stolika Hefajstosa, krew we mnie bulgotała i myślałam że zaraz wybuchnę widząc calipso tulącą się do MOJEGO Leo, odwróciłam wzrok i czułam łzy napływające mi po oczu założyłam kaptur podeszłam do trójnogu wrzuciłam część moich żeberek i szybko wróciłam do stolika patrząc w ziemię jedząc zasłoniłam jeszcze bardziej twarz kapturem ale i tak kilka łez spłynęło moimi policzkami na mój talerz, kończąc zobaczyłam jak Leo opowiada jakiś żart przy swoim stoliku i nagle wszyscy zaczęli się śmiać, widząc uśmiech na twarzy Leo czułam ciepło rozpływające się po moim sercu, nie usłyszałam isy skradającej się za moimi plecami -ałć to musi boleć- powiedziała patrząc to na mnie to na stolik przy którym siedział Leo, wstałam i poszłam w stronę wyjścia za wyjściem oparłam się o ścianę i pozwoliłam sobie na płacz, isa obok mnie klepała mnie po ramieniu -nawet nie wiesz jak bardzo boli- poszłam w stronę mojego domku a ona szła obok mnie, kiedy usiadłyśmy na ławce przed moim domkiem powiedziałam żeby zmienić temat -nie boisz się mnie?- isa spojrzała na mnie -niby czemu miała bym się bać?- i uśmiechnęła się jak by nigdy nic -kiedy miałam 5 lat zabiłam swoją matkę tsunami- powiedziałam, mina jej się trochę zmieniła ale nie uciekła w krzykiem jak kiedyś raz mi się kiedyś zdarzyła taka sytuacja więc lekko się zdziwiłam ale ok, -jak się tu dostałaś?- zapytałam, -byłam w lesie i zaatakował mnie ogromny pies podobno ogar- pokazuje na nadgarstek owinięty bandażem na co wcześniej nie zwróciłam uwagi -oh rozumiem- starałam się w to włożyć jak najwięcej serca ale nie wiem czy mi to wyszło to jest jedna z rzeczy którą mam podobnie do Leo, nie umiem się porozumiewać się z ludźmi (te bracia mi posnęli) nie są łatwi do zrozumienia, nie działają systemem jak maszyny, ale zaczęłam rozumieć jej zamiary, chciała się zaprzyjaźnić więc postanowiłam pokazać że też jestem miła i powiedziałam -chcesz zobaczyć pegazy?- isa spojrzała na mnie wzrokiem „jeszcze pytasz?" -jasne!- powiedziała, wstałam i poprowadziłam ją do stajni pegazów podeszłam z nią do boksu jednego z wolnych pegazów czyli tych które nie mają właścicieli -to jest miętówka ostatnio zwichnęła nogę- powiedziałam -tak jak ja!- powiedziała isa głaszcząc pegaza, -mówi że masz rękę do koni- powiedziałam tłumacząc pegaza -ty ją rozumiesz?- zapytała ze zdziwieniem -gdzie moje maniery- zaśmiałam się -sophia córka Posejdona- powiedziałam kłaniając się żartobliwie -i co do twojego pytania, tak rozumiem konie- powiedziałam, isa się na mnie spojrzała ze zdziwieniem -a umiesz na nich latać?- zpytała, przewróciłam oczami -nie nie umiem wiesz? Umiem z nimi rozmawiać ale latać już nie, oczywiście że umiem- żeby pokazać wyciągnęłam z boksu mojego pegaza rubina, wsiadłam na niego i ładnie zaczęłam spacerować po stajni -i jak?- zapytałam -pytałam czy umiesz latać a nie spacerować- powiedziała isa, przewróciłam oczami i zeskoczyłam z rubina -tak się bawimy?- wyciągałam z boksu czekoladkę innego pegaza -wskakuj- powiedziałam do isy, ta spojrzała się na mnie i pokazała na nadgarstek -spokojnie czekoladka jest najbezpieczniejszym pegazem jakiego znam- powiedziałam i na potwierdzenie czekoladka zarżała, -no ok- powiedziała isa i wsiadła na pegaza, uśmiechnęłam się zadowolona i wsiadłam na rubina we dwie wyjechałyśmy z stajni i dałam isie szybki samouczek, kiedy w końcu się wzbiłyśmy czułam powiew ciepłego wiatru na twarzy, był jak dotyk dłoni na twarzy czułam jakby... znowu mama mnie pocieszała, czułam jak mi jej brakuje, nigdy nie czułam się kochana w obozie, zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie ją, jej długie brązowe włosy, czysto kryształowe błękitne oczy które mam po niej, ale po chwili otworzyłam oczy i znowu byłam nad obozem spojrzałam się na isę widziałam jaka jest wesoła -patrz teraz- powiedziałam i zrobiłam sztuczkę której nikt inny w obozie nie umie czyli lecenie na pegazie do góry nogami, kiedy znormalizowałam lot widziałam że isa patrzy na mnie ze zdziwieniem zaśmiałam się ale coś mi powiedziało żeby spojrzeć na dół i jak pewnie można by się spodziewać albo nie zobaczyłam Leo ale zdziwiło mnie że jest sam, spojrzałam na isę zrozumiałam że ona też namierzyła wzrokiem Leo przez chwilę prowadziłyśmy niemą konwersacje która zakończyła się zwycięstwem isy, czyli ja musiałam tam polecieć po prostu super ale musiałam to zrobić ale pozwoliłam sobie na dorzucenie swoich 3 groszy i rozkazałam czekoladce lecieć za mną, zleciałyśmy na dół ja wylądowałam przed Leo, widziałam jak isa morduje mnie wzrokiem ale co tam, zeskoczyłam saltem z rubina (wcale nie szpanerka glonomóżdżku) -hej Leo- powiedziałam poprawiając włosy z twarzy, widziałam jego zdziwioną minę jak patrzał to na mnie to na niebo -od kiedy to dziewczyny spadają z nieba w tym obozie?- powiedział ze śmiechem, uśmiechnęłam się -od dzisiaj- spojrzeliśmy sobie w oczy i po chwili obydwoje wybuchliśmy śmiechem, kiedy udało się mi wziąć oddech zobaczyłam że on też się uśmiecha -chcesz się przelecieć?- zapytałam go, spojrzał na mnie przeczesał sobie włosy palcami -czemu nie- powiedział, isa obserwowała to wszystko z boku jak jakaś ninja, zignorowałam ją i wsiadłam na Rubina pomogłam wsiąść Leo (jake braciszku dobrze się czujesz? Tak? To zaraz może się to zmienić) już to sprawiło że prawie odleciałam ale jak złapał mnie rękami w pasie to musiałam wziąć oddech -trzymaj się- powiedziałam i poleciałam do góry, widziałam że isa leci kawałeczek za nami ale nie obchodziło mnie to leciałam z Leo! Postanowiłam się trochę pośmiać -trzymaj się mocno- powiedziałam i zrobiłam sztuczkę do góry nogami, jedyne co słyszałam to jak Leo krzyczy -AAAA!!!- czy coś takiego kiedy wyprostowałam lot czułam jak się do mnie przytula, wiedziałam że jeśli teraz zobaczyła by mnie i Leo calypso nie wyszła bym z tego żywa ale kiedy obejrzałam się do tyłu nie zobaczyłam już isy i pomyślałam sobie -o ty mała hydro jak ja cię dorwę- ale zobaczyłam za to uśmiech Leo, przyznam nie spodziewałam się takiej reakcji -podobało się?- zapytałam, zrobił ten swój cudny uśmiech i powiedział -było super- wyglądałam normalnie ale w środku czułam się jak na koncercie swojego ulubionego zespołu czyli w duszy skakałam, płakałam, śmiałam się i ogólnie coś takiego, uśmiechnęłam się i wylądowałam Leo zeskoczył pierwszy -dzięki za przejażdżkę- powiedział i poszedł, czułam że zaraz eksploduję, odprowadziłam Rubina do stajni i poszłam szukać isy okazało się że hoodowie sobie z niej żartowali i wylali na nią puszkę farby więc postanowiłam im pokazać że zadarli z dziewczyną której osobistym strażnikiem jestem ja, czyli rozkazałam wodzie z ich łazienki polać ich po twarzach i to pod takim wysokim ciśnieniem, wzięłam ręcznik otoczyłam ramieniem isę i wyprowadziłam ją stamtąd, poszłyśmy do mnie u nas w trójce jest wody pod dostatkiem kiedy isa się już umyła pożyczyłam jej ubrania usiadłyśmy u mnie na łóżku i tu już zaczęłam na nią krzyczeć -jak mogłaś mnie tam tak zostawić?!- ona tylko się uśmiechnęła -dałam wam chwilę dla siebie- powiedziała z spokojem -jak ja cię dorwę ty mała hydro!!!- isa spojrzała na mnie poważnym wzrokiem -hydry są brzydkie a ja nie- odpowiedziała, -zaczynasz mnie irytować- powiedziałam, spojrzała na mnie jak by właśnie znalazła ripostę która mnie rozłoży na łopatki, okazuje się że miała -to jak było- czułam jak robię się cała czerwona, schowałam twarz w dłoniach a isa spojrzała na mnie wzrokiem „wygrałam" sądziłam że zaraz się na nią rzucę ale tylko się położyłam jak u psychologa -było cudnie!- wyrzuciłam z siebie, -wiedziałam- powiedziała wzięłam oddech, wstałam i odsłoniłam skrytkę za obrazem pełną zdjęć Leo -mam taki jakby ołtarzyk- przyznałam się (nie szukajcie chłopaki nie znajdziecie wyrzuciłam te zdjęcia –*odgłosy rozczarowania*-) 

{Córa Wody}[cz.1 Zemsta Calypso]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz