Rozdział 3

537 41 82
                                    

Kiedy Draco otworzył oczy i ku swojemu zdziwieniu stwierdził, że wokół niego panuje przyjemna dla uszu, a jednocześnie przerażająca cisza, przez chwilę zastanawiał się, czy może jakimś cudem już dawno nie żyje. Przez większość nocy, kiedy leżał na kanapie w ciemnym salonie, słyszał podniesione głosy dobiegające z piętra domu; trójka osób, która tego wieczora przygarnęła go pod swój dach, wydawała się być mocno poróżniona i to najwyraźniej on był powodem ich sporu. Na ułamek sekundy kąciki jego ust powędrowały ku górze, a przez jego głowę przemknęła mu myśl, że nawet po skończeniu szkoły i ich teoretycznym rozejmie, drogi jego i Pottera muszą w jakiś sposób się krzyżować, a on sam musi stale znacząco zachodzić mu za skórę, nawet jeśli do końca tego nie planował.

Leżał tak przez kilka długich chwil, zanim nie zauważył, że czuje się już znacznie lepiej niż wtedy, kiedy się tu znalazł. Żebra nie bolały już tak bardzo i najwyraźniej nie były już złamane, ale siniaki, które rozłożone były po całym jego ciele, wciąż dawały mu się we znaki. Jedyną rzeczą, która dokuczała mu w tej chwili, był potworny ból głowy i głód, który stawał się coraz mocniejszy. Ile dałby za porządne, smaczne śniadanie, szczególnie takie, które czekało na niego każdego ranka w Hogwarcie. Marzył o nim od czasu do czasu, zwłaszcza wtedy, kiedy przypominał sobie, że już nie jest małym dzieckiem, ani nawet nastolatkiem, który w tamtych czasach nie doceniał tego, co zapewniała mu szkoła.

Poruszył się na kanapie i ściągnął z siebie gruby, ciepły, obrzydliwie pomarańczowy koc w paskudną kratę, którym był przykryty, po czym podniósł powoli rękę, przykładając ją do głowy. Kiedy poczuł ciepło swojej dłoni na czole, jęknął cicho i zamknął oczy, krzywiąc się; to wcale nie pomogło, a wręcz przeciwnie. Przez chwilę poczuł się jeszcze gorzej.

Nie miał pojęcia kiedy zasnął, ale gdy ponownie otworzył oczy, z innego pomieszczenia dobiegały ciche dźwięki muzyki, a pokój wypełniał zapach jedzenia, który niemal natychmiast sprawił, że jego żołądek skręcił się boleśnie. Pulsujący ból w czaszce nie ustał, ale na chwilę ustąpił miejsca potwornemu głodowi.

- Obudziłeś się, w końcu. A już myślałam, że będę musiała oblewać Cię wodą.

Głowa Draco odwróciła się w kierunku wejścia do salonu, w którym stała teraz rudowłosa dziewczyna z tacą w ręku i posyłała mu nieprzyjazne spojrzenie. Chłopak podniósł się i usiadł ostrożnie, mrużąc powieki od nadmiaru światła. Na chwilę jego wzrok powędrował w stronę okien i ciężkich zasłon, które wydawały się być jego wybawieniem, bo gdyby były zasłonięte, mogły choć na chwilę odgrodzić jego biedne oczy od uporczywego słońca siłą wdzierającego się do pomieszczenia.

- Hermiona powiedziała, że musisz coś zjeść - kompletnie ignorując jego tęskne spojrzenie, dziewczyna weszła do pokoju, kierując się w stronę kanapy. - Podobno z Twoimi żebrami już wszystko w porządku, ale jeszcze trochę czasu minie, zanim całkiem wydobrzejesz. Mam nadzieję, że stanie się to bardzo szybko - stawiając tacę na stoliku obok kanapy, dziewczyna podniosła głowę, czując na sobie pytające spojrzenie Draco. Unosząc brew, spojrzała mu prosto w oczy i przez ułamek sekundy pożałowała tego, że to zrobiła. Dawno nie widziała kogoś, kogo oczy nie zdradzałyby kompletnie żadnych emocji, a spojrzenie Malfoya właśnie takie było; puste i zimne. W tamtym momencie pomyślała, że sprowadzenie go tutaj było wielkim, wielkim błędem.

Odwracając wzrok od okna, Draco patrzył na nią uważnie, kiedy stawiała tacę na stole naprzeciw niego, a jej zacięty wyraz twarzy uświadomił mu, jak bardzo niepożądanym gościem jest w ich domu. Dziewczyna odchrzaknęła cicho i wyprostowała się, cofając się jednocześnie o krok, a chłopak podążył spojrzeniem za nią, wciąż nie wiedząc, czy powinien powiedzieć cokolwiek. W końcu skinął tylko głową, jakby chciał jej podziękować, ale żadne słowa nie wydostały się z jego ust. Gdy w końcu został sam na sam ze śniadaniem, które przyniosła mu Ginny, usiadł niepewnie i sięgając powoli w stronę talerza z żółtą papką i kawałkami bekonu, które pachniały w tamtym momencie jak najbardziej wyborna potrawa na świecie, zastanawiał się, co powinien teraz ze sobą zrobić. Jedynym rozsądnym wyjściem było opuszczenie domu, w którym się znajdował; nie wyobrażał sobie spędzić kolejnej nocy pod jednym dachem z upiorną Weasley, Granger i, co gorsza, Potterem. To zdecydowanie nie było miejsce dla niego. Stokroć bardziej wolał znów włóczyć się po ulicach Londynu, niż znosić tę trójkę podczas swojej rekonwalescencji.

Magia ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz