Rozdział 8

393 25 35
                                    

- To był świetny trening, dziewczyny. Jestem z was dumna.

Gwenog Jones postawiła swoją miotłę na trawie, rozglądając się z zadowoleniem po twarzach koleżanek z drużyny. Dawno nie dała im takiego wycisku, ale musiała stwierdzić, że była pod wielkim wrażeniem tego, jak dobrze sobie z nim poradziły. Widząc ekstremalne zmęczenie w każdej z nich, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- Możecie wracać. Widzimy się za dwa dni, tak jak ustalałyśmy.

Zawodniczki zaczęły powoli się rozchodzić, każda w swoim kierunku; kiedy wzrok kapitan drużyny padł na jedyną rudowłosą dziewczynę w zespole, kobieta pomachała do niej ręką, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę.

- Weasley! Ty zostań na chwilę, chcę z Tobą porozmawiać - odezwała się do niej, kiedy Ginny odwróciła głowę w jej stronę. Czekając, aż zostaną same na boisku, Gwenog stanęła bliżej niej, nie spuszczając z niej swojego badawczego spojrzenia. - Wybacz tę kraksę tam na górze - powiedziała, wskazując na jej mocno zaczerwieniony policzek i wciąż lekko krwawiący nos. - Nie wiedziałam, że będziesz na tyle odważna i nie odsuniesz się na bok kiedy będę szarżować w stronę obręczy.

Ginny machnęła ręką, dając jej do zrozumienia, że nic wielkiego się nie stało. W swoim życiu przechodziła już o wiele poważniejsze kontuzje, a ta, która zdarzyła się dziś, była dobrą wymówką, aby choć na chwilę oderwać myśli związane z powrotem do domu.

- To nic takiego, naprawdę. Zaraz się zagoi.

- Jesteś twardsza niż mi się wydawało na początku, Weasley. Zadziwiasz mnie z każdym dniem coraz bardziej - Gwenog uniosła w górę kącik ust, opierając się mocniej na swojej miotle. - Chciałabym, żebyś zagrała z nami w najbliższym meczu. Eileen wypada z gry, pewnie na długo, muszę ją kimś zastąpić. Wiem, że to trochę późno, ale uważam, że tylko Ty dasz sobie radę - dodała po chwili zastanowienia. Ginny spojrzała na nią, otwierając szeroko oczy.

- Przecież mecz jest...

- W sobotę. Tak, wiem. Jak mówiłam, dasz sobie radę.

Przygryzając wargę, Ginny przestąpiła z nogi na nogę. Prośba kapitan drużyny była dla niej ogromnym zaskoczeniem. Trafiając do Harpii była przygotowana, że przez najbliższe kilka miesięcy, a nawet i lat, będzie grała tylko jako rezerwowa zawodniczka. Wiedziała, że od czegoś będzie musiała zacząć, więc nie narzekała na to, co zostało jej zaoferowane na początku. Tym bardziej nie podejrzewała, że zmieni się to tak szybko.

- Obserwuję Cię od dłuższego czasu - Gwenog odezwała się po raz kolejny. - Robisz duże postępy i to diabelnie szybko, dawno czegoś takiego nie widziałam. Mało kto o tym wie, że sporo ryzykowałam, przyjmując Cię do drużyny, ale powiedziałam sobie, że może ta mała, ruda dziewczynka wniesie do nas coś nowego. Nie zawiodłaś mnie do tej pory, więc zaryzykuję po raz kolejny. Zasługujesz na kredyt zaufania. Nie spieprz tego - rzuciła, kierując w stronę Ginny swój palec wskazujący.

- Jasne - nie bardzo wiedząc, co powiedzieć jeszcze, dziewczyna skinęła głową, wciąż nie potrafiąc wyjść z podziwu dla słów, które dopiero co usłyszała. - Obiecuję, że dam z siebie wszystko.

Gwenog uśmiechnęła się pod nosem, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę szatni. Po kilku krokach zatrzymała się jednak i zwróciła się twarzą z powrotem w kierunku rudowłosej, przypominając sobie o czymś, o czym zapomniała powiedzieć jej wcześniej.

- I jeszcze jedno, Weasley. Postaraj się więcej nie przyprowadzać na boisko osób spoza drużyny, nawet jeśli tą osobą jest sam Harry Potter. Tym razem Ci odpuszczę, ale następnym razem już nie będę taka dobroduszna i będziesz sprzątać składzik na miotły przez najbliższy miesiąc. Rozumiemy się?

Magia ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz