Rozdział 12

4.4K 253 36
                                    

                           VITALE

Minęły dwa dni, od mojej rozmowy z Orianą. Babcia siedzi obok mojego łóżka i wciska mi do głowy jakieś głupoty, związane z jej siostrami. Nie chce mi się tego słuchać, ale że kocham tę upierdliwą babę, to nic jej o tym nie mówię. Kiwam co jakiś czas głową, udając, że dokładnie wiem o czym mówi, chociaż moje myśli błądzą w zupełnie innym kierunku. Myślałem, że Valentina zajrzy do mnie i będę mógł ją jakoś udobruchać, za to gówniane zachowanie. Niestety, tylko mijała mój pokój, kierując się do pokoju Sebastiana. A skąd o tym wiedziałem? Bo kazałem zostawiać otwarte drzwi do mojego pokoju, by móc ją zawołać. I wolałem. Za każdym razem. Ona wytykała mi środkowy palec, albo kompletnie mnie ignorowała. Naważyłem sobie piwa i teraz spijam pianę, która ma gorzki smak.

— Vitale?

— Tak? – Zerkam na babcię, która przygląda mi się z zaciekawieniem, po czym zerka w stronę drzwi.

— Mam ją zawołać? – pyta, unosząc brew do góry. – Przecież widzę, że ciągle wlepiasz te gały w wejście. Sama tu nie przyjdzie, bo zachowałeś się jak świnia, ot co – prycha na mnie i kręci głową, jak robiła to, gdy byłem nastolatkiem i sprowadziłem kolejną dziewczynę do domu. Wtedy kierowała swoją niechęć na te łatwe dziewczyny, które, nawiasem mówiąc, niczego złego mi nie zrobiły, wręcz przeciwnie. Tym razem była zawiedziona mną. Cholera! Czy wszyscy w tym domu wiedzą, że dałem ciała?

— Poradzę sobie – odpowiadam wymijająco i przecieram dłonią twarz. Mam dosyć leżenia w tym pieprzonym łóżku, jak kompletna niedojda i ofiara losu. Próbuję dźwignąć się do pozycji siedzącej, ale czuję paraliżujący ból w piersi.

— Czyś Ty zgłupiał do reszty? – krzyczy na mnie Ester, a ja muszę przyznać jej rację. Chyba całkowicie postradałem rozum przez tę dziewczynę, bo chciałem wstać, by móc ściągnąć ją tu siłą. Z wykrzywioną przez ból twarzą, opadam na poduszkę. – Lekarz kazał Ci leżeć jeszcze przez tydzień! – warczy, przykrywając mnie narzutą pod samą szyję.

— Babciu – warczę na nią i odkrywam się. W pokoju jest duszno, brakuje mi przestrzeni i świeżego powietrza. Moje ciało klei się od potu.

— Chcesz, żebym pomogła Ci się umyć? – pyta, gdy zauważa jak w mało dyskretny sposób unoszę rękę i zaciągam się swoim zapachem. Fu! Walę jakbym kilka godzin tyrał na siłowni.

— To chyba Tobie odbiło, jeśli myślisz, że dam Ci się umyć – prycham, zastanawiając się, jak mam zrobić to sam. Może być ciężko, zważywszy, że nie mogę wstawać.

— Już wszystko widziałam. Niczym mnie nie zaskoczysz – mówi urażona, podnosząc się z miejsca i całując mój policzek. Marszczy nos. – Matko przenajświętsza, Vitale! Ty po prostu cuchniesz – stwierdza, po czym udaje się w stronę wyjścia. – Sprowadzę kogoś, kogo nie będziesz się wstydził. Jakąś pielęgniarkę, czy coś – mówi wychodząc, ale bardziej do siebie niż do mnie.

— Nikogo nie przysyłaj! – krzyczę za nią, ale oczywistym jest, że zrobi po swojemu. Co jak co, ale Ester Oliveto z zasady miała ostatnie słowo, a tyczyło się to wszystkiego, oprócz interesów. Imię moje i ojca budzi postrach w niejednym rosłym mężu, ale nie w niej. Czyli musiałem się przygotować na to, że któraś z tych podstarzałych pielęgniarek będzie podmywać mi dupsko. Po prostu świetnie. Słyszę kroki i jak zwykle patrzę w stronę wyjścia. Valentina przechodzi obok mojego pokoju i zerka ukradkiem w moją stronę. Chcę ją zawołać, ale przypominam sobie, że nie tylko zachowałem się w stosunku do niej gówniano, ale w tej chwili tak samo pachnę. Oszczędzam sobie upokorzenia, bo moja duma, zwykle pękająca w szwach, mocno by ucierpiała. Zamykam oczy, prostując się jak struna. Zaciskam powieki równie mocno, jak pięści. Jestem taki wściekły na siebie, na nią, na to wszystko. Ale dopóki nie wstanę z tego pieprzonego łóżka, nic nie mogę z tym zrobić. Kolejną rzeczą, jaka przyprawiała mnie o dziką furię jest to, że Valentina wciąż lata jak piesek do tego gnojka, jej męża. Niby Oriana mówiła mi kilka razy, że dla Valentiny ich związek już nie istnieje, ale ja wciąż miałem obiekcje. Sebastian nie będzie chciał jej łatwo odpuścić. Wiem to, bo facet, który ryzykuje życiem dla kobiety, musi ją kochać. A Valentiny nie da się nie kochać, tak to już z nią jest. Na moje szczęście gość skończył gorzej niż ja, więc będę miał więcej czasu, by wyjaśnić jej, że należy tylko do mnie.

Valentina Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz