Rozdział 27

3.5K 226 22
                                    

Dopiero, gdy jesteśmy w domu, sami w jego łazience, dociera do mnie powaga stanu mojego mężczyzny.

- Sądzę, że powinien obejrzeć Cię lekarz - mówię, pomagając mu się rozebrać. Łzy szczypią mnie pod powiekami, ale z całych sił powstrzymuję potok. Nie chcę, by wiedział, jak bardzo krzywdzi mnie widok, jaki mam przed sobą. I nie chodzi o to, że mi się nie podoba, czy coś w tym rodzaju. Dotykam jego spuchniętej powieki, a on lekko się krzywi. Dla mnie, z każdą blizną czy siniakiem jest idealny, ale nie mogę znieść cierpienia, które wciąż przede mną ukrywa. - Mówię poważnie Vitale. Twoja dłoń i ramię wymagają leczenia.

Strzepuje z siebie koszulę, a ja zsuwam spodnie wraz z majtkami, z których szybko wychodzi.

- Jutro - ucina krótko i podchodzi do wanny, napełniającej się wodą. Boli mnie jego oschła postawa, którą emanuje. To przez ból? Możliwe, ale zupełnie mi się to nie podoba. Tęskniłam za nim i kocham go do szaleństwa. Nie mogę znieść myśli, że on mógłby przestać mnie chcieć.

- Pomóc Ci wejść? - pytam, ale potrząsa głową.

- Nie, poradzę sobie - burczy, wchodząc do wody. Zdrową ręką zakręca kran i siada, a gdy woda z płynem dociera do jego poparzonego ramienia, nie może powstrzymać cichego jęku. Pękam od środka. Zsuwam z siebie ubrania i dołączam do Vitale. Pożera mnie wzrokiem, a jednak po chwili odpuszcza. Odchyla głowę do tyłu i zamyka oczy. Mam szansę przyjrzeć się jego ranie. Skóra jest zaogniona, brzydko pomarszczona, pokryta bąblami wypełnionymi żółtym płynem. To nie wygląda dobrze. Małe niedopowiedzenie. Rana wygląda koszmarnie, ale co zrobić, jeśli on nie chce sobie pomóc? Przysuwam się, ale nie wiem, gdzie położyć dłonie, by nie dołożyć mu katuszy. Bezpiecznym miejscem będzie jego brzuch, na którym włoski ułożyły się w ścieżkę, prowadzącą od piersi, zahaczając o pępek, a kończąc się nad jego penisem. Nawet teraz, w pół śnie, jest imponujących rozmiarów. Przygryzam wargę, karcąc się w duchu. To nie czas na igraszki, choć ciało instynktownie reaguje na jego bliskość. Masuję palcami jego skórę, wyczuwając pod nią mięśnie, wypracowane godzinami spędzonymi na siłowni.

- Porozmawiaj ze mną - proszę, a on wzdycha z irytacją. Czuję chłód, który pojawił się między nami. Nie potrafię stwierdzić, dlaczego tak jest. Przecież jesteśmy razem, cali i prawie zdrowi.

- Chciałbym po prostu odpocząć. Rozumiesz? - warczy, przez co czuję się odepchnięta. Odsuwam się, bo mam wrażenie, że wcale mnie tu nie chce. Wstaję, czym zwracam jego uwagę. - Wychodzisz?

- Nie chcę Ci przeszkadzać, a odnoszę wrażenie, że tak właśnie jest. - Spina się, ale nic nie mówi. Najgorszy jest fakt, że nie zaprzecza. Prycham i kręcę głową. - Będę w sypialni. Zawołaj, jeśli będziesz mnie potrzebował.

Owijam się ciasno ręcznikiem, czując na sobie palący wzrok. Nie zatrzymuje mnie, więc uznaję, że tego właśnie chce. Odrobiny prywaty, samotności, czegoś zupełnie odwrotnego niż ja. Ja potrzebuję Vitale, ale szanuję jego postawę. Przeszedł przez piekło, a to potrafi odcisnąć piętno. Jestem z tych, co dobrze to znają. Z garderoby biorę zbyt duży t-shirt, bo uwielbiam czuć Vitale, nawet nosząc jego ubrania. Wsuwam na siebie majtki i wchodzę do łóżka. W łazience panuje kompletna cisza i trwa to prawie wieczność. Trzy razy zastanawiam się, czy nie iść tam, by sprawdzić czy nie utonął. Gdy się wreszcie podnoszę, bo dłużej nie mogę wytrzymać, słyszę pluskanie wody i dźwięk wyciąganego z wanny korka. Z powrotem kładę się na plecy, poprawiam włosy i czekam, w zupełnej ciemności. Gdy drzwi otwierają się, światło łazienki oświetla jego potężną postać. Krople wody spływają po tym muskularnym ciele, kończąc swoją drogę na ręczniku, przewiązanym w pasie. Udaje się do garderoby, nie obrzucając mnie chociażby cieniem zainteresowania. Usycham z tęsknoty, ale jeśli trzeba, dam mu czas. Ubrany tylko w bokserki, kładzie się obok mnie. Wzdycham teatralnie, myśląc, że w ten sposób jakoś zachęcę go do rozmowy. Mija minuta, potem kolejne, a Vitale milczy, pogrążony we własnych myślach. Mimo małego dystansu między nami, bo położył się tak, byśmy nie stykali się ciałami, czuję, jakby postawił wokół siebie mur. Przekręcam się na bok, opieram głowę na dłoni i wpatruję się w jego profil. Mimo braku oświetlenia wyraźnie dostrzegam ostre rysy twarzy. Chcę wyciągnąć rękę nad jego klatkę piersiową i musnąć skórę opuszkami palców, ale nie robię tego.

Valentina Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz