Chociaż Bellamy i Clarke spędzili czas w domku inaczej niż planowali, ich misja miała pozytywne skutki. Już dwa dni później razem z przyjaciółmi przenosili się do nowego lokum. Nie wszyscy zdecydowali się tam przeprowadzić. Echo wraz z Indrą i Naiylah zostały w centrum miasta, chcąc być na miejscu w razie problemów.
Bell w tym momencie zajmował się rozdzielaniem pokoi. Nie mieli dużego dobytku do przeniesienia, ale lepiej było ustawić wszystko raz, a porządnie. Po pół godziny na pierwszym piętrze nie było już wolnych łóżek. Emori i John dostali wspólny pokój, jednak byli gotowi na szybką, ewentualną przeprowadzkę do pałacu, jeśli tego wymagałaby sytuacja. Obok nich przydział dostała Octavia, zaraz za nią Gabriel, Clark z Madi, Raven, Gaja i Miller z Jacksonem. Licząc Blake'a, 11 osób znalazło nowe schronienie. Patrząc na wszechobecną bieganinę, rozmyślał, jak to będzie pogodzić ze sobą tyle charakterów. To nie bunkier, ani nie pierścień, nie będzie argumentu o potrzebie jedności, więc może być głośno i kłótliwie.
Aby uczcić nowe miejsce zamieszkania przyjaciele postanowili urządzić wieczorne ognisko. Otoczenie budynku idealnie ku temu sprzyjało. Wieczór był ciepły, więc tym bardziej przyjemność sprawiało spędzanie czasu na zewnątrz. Clarke przeszukała tez resztę domu, więc znalazła więcej wina.
Gdy zaczęło się ściemniać, rozłożyli koce dookoła ognia. Madi zniknęła po drugiej stronie budynku goniąc Picasso - jedynego psiaka, jaki został na tej planecie. Zostawiła „dorosłych" samych. Wszyscy mieli już w dłoniach kieliszki, a Octavia zaczęła:
- Powinnismy wznieść toast, dla pomyślności. I dla naszych przyjaciół, tych którzy są dookoła nas, i tych, którzy się dla nas poświęcili - uniosła do góry swój napój, a w ślad za nią poszła większość grupy.
Miller obserwował siedzące na jednym kocu Raven i towarzyszącą jej blondynkę. Dla nich ostatnie doświadczenia były najbardziej dotkliwe. Jednak nie one zareagowały, tylko Jackson.
- Gdyby niektórzy tu siedzący myśleli o kimś więcej, niż tylko o sobie, mogłoby być nas tu więcej - świdrował wzrokiem Johna. Gdyby można było zabijać w ten sposób, Murphy leżałby już dawno martwy.
- Ja nie zrobiłem tego celowo! Clarke - zwrócił się do kobiety - musisz mi wierzyć, że mi przykro, że tego nie chciałem.
Wiedziałem, że zrobi się wesoło pomyślał Bellamy.
- Wierzę Ci - odpowiedziała spokojnie. - Wierzę, że tego nie chciałeś. Nikt z nas tutaj nie jest bez winy. Też mogłam zrobić więcej, aby ją uratować. Nie czas teraz na rozpamiętywanie tego. Przeżyliśmy, więc powinniśmy zacząć żyć - wypiła zawartość kieliszka na raz.
Pomimo, że od razu grupa starała się zmienić temat, początkowo wszyscy byli bardzo spięci. Chwilę zajęło im rozluźnienie się i przypomnienie sobie, że właściwie to spotkanie miało być świętowaniem przeprowadzki. W pewnym momencie ktoś rzucił pomysł zagrania w butelkę.
- Co my mamy 16 lat? Nie jesteśmy na to za starzy? - zapytał Bell.
- Boisz się odpowiadać, braciszku? - powiedziała O. z przekąsem.
- Nie boję, tylko znam trochę poważniejsze sposoby na rozrywkę - odparł, krzyżując ręce na piersi.
- Dawajcie, zobaczymy kto upije się przez to pierwszy - Emori miała na twarzy chytry uśmiech.
- Ja znam odpowiedź - Murphy pokazał palcem na Clarke. - Dawaj, póki twoja córa nie przyjdzie, możesz nam wyznać to i owo - puścił do niej oczko.
- Ja się boje, że jej córa to już widziała wszystko w płomieniu - jego dziewczyna powiedziała to trochę za głośno.
Clarke przez chwile popatrzyła, jakby nic nie zrozumiała, po czym w momencie ukryła twarz w dłoniach.
- Nawet mi nie mów o takich rzeczach! Boże, teraz się czuje zażenowana.. - jej policzki zrobiły się zdecydowanie bardziej czerwone.
- Oj tam, każdy musi kiedyś nakryć rodziców. To prawie to samo - zaśmiała się Raven.
- To co? Zmiana gry? - John zagaił z uśmiechem na ustach. - Nigdy przenigdy nie nakryłem rodziców w łóżku.
Miller tylko westchnął i wypił trochę swojego wina.
- I jak wrażenie stary? - Bell zapytał przez śmiech.
- Nie polecam. Szczególnie jak masz z 10 lat.
Grali tak jeszcze dłuższy czas i Emori miała rację - Clarke albo naprawdę dużo w życiu przeżyła, albo jej przyjaciele zgrabnie dobierali pytania.
- Koniec tej gry. Wygrałam, tylko błagam, skończmy już - powiedziała blondynka.
- A Księżniczka czemu chce już kończyć? - spytał Bell tonem, jakby zwracał się do małego dziecka.
- Żarty Muphiego śmieszą mnie bardziej niż normalnie, a to musi być zły znak.
John udał teatralnie, że wbija sobie nóż prosto w serce i upada na kolana siedzącej obok niego Emori.
- Dobra, zrobiło się już późno, może naprawdę powinnismy kończyć - Blake wstał i otrzepał się z ziemi.
Clarke uświadomiła sobie teraz, jak długo Madi nie było nigdzie w jej polu widzenia. Przekraczając próg domu, zobaczyła ją jednak śpiącą na kanapie razem z Picasso. Postanowiła jej nie budzić, tylko przykryła ją kocem.
CZYTASZ
Człowieczeństwo || Bellarke story
FanfictionClarke i jej przyjaciele chcieli być lepsi, jednak przez nich Sanctum nie jest już tym samym miejscem. Dawna sielanka odeszła w niepamięć. Co jeszcze będą musieli zrobić, aby przeżyć?