Nowy dzień, nowe możliwości.
To właśnie powtarzał sobie Merlin, wychodząc rano ze swojego pokoiku, szybko chwycił kawałek chleba ze stołu i wepchnął go do ust, po czym zbiegł po schodach, aby odebrać śniadanie Arthura z królewskiej kuchni.
To był nowy dzień, a to oznaczało, że mógł zapomnieć o wczorajszym. Mógł zapomnieć o Cedriku. Mógł go spotykać, odkąd Arthur dał mu pracę w zamku, ale nic więcej.
Cóż, tak było do chwili, gdy Merlin otworzył drzwi do komnat swojego chłopaka ze srebrnym talerzem w dłoni i spotkał się z samym Cedrikiem, stojącym obok Arthura, a przed nimi stół pełen jedzenia.
Arthur powitał go uśmieszkiem. "Czy to lunch?"
Merlin nawet nie pokręcił głową, jego oczy wędrowały od jednego pełnego talerza do drugiego, z których każdy zawierał inny rodzaj jedzenia - i wszystkie lepsze niż chleb na talerzu Merlina.
- To jest cudowne, Cedric - kontynuował Artur, spoglądając zarówno na jedzenie, jak i na Merlina. Merlin nie był w stanie stwierdzić, czy Arthur mówił poważnie i po prostu nie mógł zobaczyć, o co chodzi Cedricowi, czy tylko się z nim drażni.
Cokolwiek to było, Merlinowi się to nie podobało.
- Czy jest jeszcze coś, co muszę zrobić, panie? - zapytał Merlin, lekko się kłaniając, nie wiedząc, co teraz zrobić z talerzem w jego rękach.
Ku swojemu rozczarowaniu, Arthur odpowiedział: „Nie, myślę, że Cedric ma to wszystko pod kontrolą". A Merlin jeszcze nigdy nie bał się utraty pracy tak jak teraz.
Wtedy Cedric mrugnął do niego. - Och, żałuję, panie, jest jedna rzecz, której nie udało mi się zrobić. Uh, posprzątać twoje konie.
Merlin nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Spojrzał na Arthura błagalnymi oczami, które zawsze wydawały mu się dawać mu to, czego chciał od Arthura, i przygotowywał się na reakcję Arthura.
Arthur zatrzymał się z łyżką w dłoni i spojrzał na Cedrika. Potem odłożył łyżkę i odchrząknął.
- Tak, na pewno trzeba to zrobić. Ponownie odchrząknął i Merlin poczuł iskierkę nadziei. - Dziękuję, Cedric. Arthur uśmiechnął się do mężczyzny. - Na razie wystarczająco dużo zrobiłeś. Jesteś zwolniony.
"Tak panie." Cedric skinął głową i posłał Merlinowi kolejny pełen zadowolenia uśmieszek, zanim w końcu opuścił pokój.
Gdy tylko wyszedł, Merlin poczuł, że może znowu oddychać. Podszedł do Arthura z zmarszczoną brwią i położył srebrny talerz na stole, tuż obok jajek, kiełbasek i wina (a czy to był kurczak? Na śniadanie? ) I cokolwiek innego leżało na stole.
Arthur posłał mu przepraszający uśmiech. - Dzięki za... obiad?
Merlin zacisnął usta i skrzyżował ręce na piersi. - Naprawdę? Naprawdę nie widzisz, co on robi?
Arthur westchnął i wstał. - Merlinie, po prostu... po prostu zjedz ze mną, chodź. Położył dłoń na ramieniu Merlina i pocałował go w policzek.
To natychmiast sprawiło, że Merlin poczuł się lepiej.
Usiadł po przeciwnej stronie stołu, podczas gdy Arthur wrócił na swoje miejsce i kontynuował jedzenie. Merlin wydął wargi, po czym w końcu złapał najbliższe jabłko i ugryzł. - Wiesz, nie możesz tego uniknąć, karmiąc mnie - wymamrotał z pełnymi ustami.
CZYTASZ
No idź już sobie!!! | Merlin | Tłumaczenie
FanfictionCedric nigdy nie miał szans w starciu z Merlinem i Arturem. Nie wtedy, gdy są dosłownie dwiema stronami tej samej monety, związanymi przeznaczeniem, a zwłaszcza gdy potajemnie się spotykają i ufają sobie we wszystkim. Albo... Cedric nie zauważa Merl...