Prolog

51 7 6
                                    


„Tym człowiek silniejszy im więcej silnych wrogów pokona, lecz gdy stanie się z ludzkiego pojęcia wszechmocny, a każda istota będzie słabsza od niego o stokroć. Stanie on do walki z tym co żyje w każdej istocie – uczuciem miłości." ~ Odyn

Pośród krzyków i gwizdów, dwójka młodych i znanych sobie chłopców mierzyła się wzrokiem. Ludzie napinali się i wstawali z krzeseł rzucając bluzgami. Sędzia wciąż powtarzał, że walka już się rozpoczęła. Mimo to żaden z nich nie był w stanie wykonać tego pierwszego kroku już od dobrych paru minut.

– Dlaczego nie dobywają broni? – zapytał poplecznik pana. – Jeśli zaraz tego nie zrobią oboje umrą. – zmarszczył brwi doszukując się wyjaśnień.

– Więzi im nie pozwalają. Ten pojedynek był skończony, gdy tylko weszli do koloseum. – zakręcił kosmyk blond włosów na palcu. – Nie ma sensu tu dłużej siedzieć. – wstał i przeszedł obok zapatrzonego sługi.

– Panie Hermesie, proszę na mnie zaczekać! – ruszył za nim w pośpiechu zabierając z fotela płaszcz.

– Tylko głupiec mógł zorganizować pojedynek między braćmi. – rzekł pod nosem przygryzając palca.

Na arenie wciąż wybrzmiewało niezadowolenie, lecz nie zdawało się ono wpływać na decyzję braci. Sędzia ostatni raz spojrzał na zegarek i pokręcił ponuro głową.

– Czas mi...  – potężny powiew wiatru niosący wały kurzu przez pół areny zatrzymał się na ścianie. Publiczność zamarła.

Walka jako gladiator wymaga poświęcenia przekraczającego bariery siły i emocji. To krew czyni ludzi czystymi, lecz tylko ta przelana w wierze spraw znacznie wyższych. Krew przelana ze strachu przed śmiercią nie jest sprawą inną niż tchórzowską.

Ostrze ciemnowłosego chłopaka jarzyło się w miejscu styku z drugim. Białowłosy chłopak z trudem utrzymywał nad sobą głownie swojego miecza. Patrząc w pragnące życia oczy brata upadł na kolano. Spiął się i odparł atak. Zgrzyt ocieranego o siebie metalu wypełnił arenę. Cięcia pchały powiewy wiatru w stronę obserwujących ludzi. Ziemia drżała coraz to mocniej z każdym kolejnym ciosem. Nawet sędzia będący pod opieką Ateny skrył się w rogu. Potężne uderzenia biły niczym gromy, jarzył się jak pioruny i wybuchały podobnie jak wulkany. Oboje tańcowali w dźwięcznej wymianie pchnięć. Wszystko po to by po kilku sekundach ciemnowłosy dostrzegł okazję. Przewyższył szybkością brata i wbił uderzenie z dołu przełamując obronę przeciwnika. Napiął się i zataczając młyn cisnął ostrze przed siebie z pełną siłą.

Dłoń białowłosego chłopaka omdlała i wypuściła miecz, który odbił się od podłoża dźwięcznie w martwej ciszy. Chłopak z trudem schwycił wciąż naprężone ciało brata i ostatkami sił nachylając się wyszeptał:

– Mój starszy braciszku... przeklinaj siebie za łaknienie życia.. przeklinaj siebie za niesłowność... – Oczy zwycięzcy zeszkliły się. – przeklinaj się moją, bo swojej krwi nie chciałeś tracić...– ręce zadrżały mu na rękojeści.

Dopiero w tym momencie poczuł jak jego ciało drży, a usta zawijają się pod zęby. Poczuł ciężar ciała swojego brata na mieczu. Poczuł jak stracił jedyną osobę, którą kochał i przeklął się w duchu.

– Zwycięża Kain! – Sędzia uniósł zakrwawioną rękę chłopca tym samym zmuszając go do upuszczenia martwego już Abla.

Kain bez żadnego wyrazu podniósł jedynie głowę i wpatrując się w tłum widział jak kobiety i ich mężowie powstają ze starych ław. Unosząc dłonie ponad ramiona biją w nie. Wkładają palce do ust, a ich twarze czerwienią się jak podczas dmuchania balonu. Rzucają kapeluszami w zupełnie przypadkowych kierunkach. Otwierają szeroko paszcze, a na ich szyjach uwydatniają się ścięgna. Są tak radośni i podekscytowani, niektórzy z powodu wygranych kuponów, inni na skutek wspaniałego widowiska. Cieszą się nie wiedząc, że chłopak w środku przeklina się coraz to mocniej. Klnie tak głęboko, że zaczyna piętnować duszę. Klnie tak bardzo...

Drobinki piasku zaczęły unosić się ku górze. – Przeklina swoją słabość. – Zebrany pył zaczął wirować, tworząc elektryczne impulsy. – Przeklina swój strach. –– Piorun przeskoczył na ziemię rozsadzając beton. – Przeklina chęć życia. – Szkło pękło, ludzie wrzasnęli, ziemia się zatrzęsła, wojownicy uklęknęli, cesarz schylił głowę. –– Potężna energia z niebios przedarła się przez dach. – Przeklina swoje jestestwo. – Potężny wybuch sfery rozszczepił złączone ze sobą kamienie. – Przeklina swojego Boga. – Wszystko zdawało się fruwać w wolnej od grawitacji przestrzeni. Ludzie lecieli uderzając delikatnie o rozszczepione fragmenty areny. – W końcu przeklina swojego brata.– Wszyscy martwi. – Przeklina się chaosem. 

GladiatorzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz