Rozdział 1

21 5 2
                                    


Hermes i Temida

Zatrzymała się gwałtownie na środku korytarza, a po jej spokojnej smukłej twarzy przebiegł wyraz zdziwienia. Przymknęła na chwile oczy, zasłaniając je gęstą falą rzęs i nabrała powietrza. Odwróciła się spokojnie, a w każdym drgnieniu jej ciała wyczuwalny był takt i poczucie wyższości.

– Astero. – zwróciła się twardo do dziewczyny, która przystanęła wraz z nią i poprawiała okulary przytrzymując stos papierów kolanem. – Odnieś dokumentację dzisiejszych wyroków.

– To znów on, prawda? – przeszywające spojrzenie wbiło się w sylwetkę Temidy.

– Astero. – odrzekła utrzymując ton. – Czy niedosłyszałaś mojego polecenia? – spojrzała na córkę kontem oka.

–Usłyszałam matko. – skręciła w boczne przejście. – Uważaj na niego. – rzuciła na odchodne.

Dźwięk kroków umilkł w oddali. Świece zasyczały gadzio i zatrzęsły cieniami na ścianach. Z pomiędzy filarów okrytych mrokiem wyłoniła się postać.

– Witaj Temido. – Blond włosy chłopak wyszedł naprzeciw niej. Ubrany w przydługi płaszcz uśmiechnął się w swój jakże osobliwy sposób. – Miło cię znów widzieć. – rzekł łagodnym i przyjaznym głosem.

– Hermesie – Kiwnęła głową ukrywając niechęć. – Co sprowadza boga tak sprzecznego w swej naturze do mej świątyni sprawiedliwości? – Odrzekła ripostując zrażający ją uśmiech.

– To samo co sprowadziło niegdyś ciebie do mnie. – Hermes uważnie obserwował jak jej dłonie zaciskają się na białej, długiej po kostki sukni lekko przy tym zginając materiał. – Sprowadzają mnie interesy. – uśmiechnął się do niej jeszcze szerzej.

Temida, której powinnością od pradawnych lat, był sprawiedliwy osąd widziała wiele twarzy. Znała zarówno ludzkie jak i boskie maski. Doświadczyła wszelkich schematów i poznała dogłębnie fizjonomikę dzięki czemu niekiedy opierała swoje wyroki na samym wyrazie twarzy. Rozróżniała też w ten sposób ludzi na winnych i niewinnych. Z tego też powodu tak bardzo nie lubiła widoku twarzy Hermesa, a w szczególności jego uśmiechu. Nie tego, który teraz widniał na jego twarzy. Ten ją jedynie drażnił. Nienawidziła jego uśmiechu satysfakcji.

– Słucham więc, co świątynia sprawiedliwości może zrobić dla ciebie? – zapytała utrzymując formalny ton.

Mimo iż znana była ze swojej nieodzownie stoickiej postawy, blondyn z łatwością wyczytywał z niej więcej niż mówiły słowa. Widział jak bardzo irytuje ją jego najście. Jak cudownie burzy się jej maska z każdym jego uśmiechem. Nawet teraz dostrzegł przemykający płomień nienawiści między jej oczyma.

– Zapewne wciąż pamiętasz incydent sprzed czterech lat, gdy bogowie zasiadający najwyżej w panteonie zarządzili fatalny w skutkach pojedynek. – przeszedł kilka kroków zataczając półkole wokół bogini.

– Pojedynek Abla i Kaina. – Wtrąciła podążając wzrokiem za krążącym chłopcem.

– Owszem, od tego pojedynku na świecie coraz to częściej zaczęły pojawiać się potwory z pustki. Wielu gladiatorów skończyło już w paszczy czarnego szlamu, podziemnej bestii połykającej całe koleje metra, czy czarnego smoka, który do tej pory kroczy po opustoszałym mieście. – wpatrywał się w postać kobiety topiąc jej sylwetkę w błękicie swoich oczu. – Uznałem, że pora zakończyć panowanie chaosu. Zbyt wiele ofiar i zniszczeń przeszł ta ziemia. – zatrzymał się przed nią. – Na pewno zgodzisz się ze mną, że ludzkość zasłużyła na karę, lecz jej wymiar jest nieadekwatny do grzechu. – mierzył ją przez chwilę w ciszy wzrokiem. – Odpływy pełne są krwi, a ulice rozerwanych na strzępy ciał. W dodatku utalentowani gladiatorzy giną w przypadkowym otwarciu portalu, pożerani nim rozwiną skrzydła. – Oddalił się wykonując kilka kroków w tył. – Co o tym sądzisz Temido?

– Faktem jest, że pustka szaleje, a chaos paczy ziemię. Kain jest nie uchwytny od czterech lat mimo tego, że w pościgu biorą udział tylko najwybitniejsi. – Bacznie obserwowała kolejny ruch Hermesa.

– Dlatego sprawiedliwości musi się stać za dojść. – spojrzał na Temidę w sposób dwuznaczny, że nawet ona miała problem z odczytaniem jego intencji. – Przyszedłem odebrać przysługę, którą jesteś mi dłużna. – Prawy nadgarstek Temidy rozjarzył się niebieskim światłem pod szerokim rękawem sukni.

– Czy ta przysługa, zakończy wyrok dla świata? – Spojrzała beznamiętnie na Hermesa.

– Ta przysługa, może unicestwić lub odrodzić świat. – uśmiechnął się w ten sam osobliwy sposób. Tym razem Temida wzdrygnęła się na jego widok.

– Przyszedłeś by wykorzystać przysługę wartą moje życie, czego tym razem pragniesz Hermesie?– odsłoniła rękaw, a na jej skórze widniały runiczne znaki oplatające jej nadgarstek. Na błękitnej bransolecie szczególnie wyróżniał się jeden szpiczasty znak jakby przepleciony przez sznur innych. – To twoja ostatnia prośba... – Głos zdawał się być mniej chłodny, mimo iż nie było w nim krzty radości.

– W ramach przysługi zaprosisz do swego przybytku sprawiedliwości Horusa i nakażesz mu by sprawował wyroki przez jeden wyznaczony przeze mnie dzień. – rzekł stanowczo.

– Stanie się według twojej woli. – Szpiczasty znak wraz z całym łańcuchem zdawał się spalać na jej skórze. Temida przyglądała się wzrokiem, którego Hermes nigdy wcześniej nie widział i nie mógł zrozumieć.

Przechodząc obok wciąż wpatrującej się w nadgarstek Temidy ostatni raz spojrzał w jej oczy.

– Szczegóły otrzymasz wkrótce. – minął ją nieśpiesznie i zaczął kierować się w stronę wyjścia. Zupełnie jakby czegoś oczekiwał.

Sprawiedliwość jest istotą niepodatną na uczucia, dzięki czemu może być w pełni obiektywna i poddawać pod osąd wszystko co prowadzone jest subiektywnie. Temida zrozumiała, że wraz z otrzymaniem ostatniego zadania Hermes nigdy do niej już nie wróci. Spłaciła swój dług wdzięczności wobec niego. Teraz jest już wolna i nie musi niczego pragnąć, bo sprawiedliwość nie pożąda – sprawiedliwość jest pożądana przez innych. Uświadomiła tym sobie, że jedyna osoba, do której żywi jakiekolwiek odczucia opuści ją na zawsze. Mimo, że nienawidzi Hermesa z całego serca, jest to jedyne uczucie jakie zna, a on jest jedyną osobą przy której go doświadcza. Dlatego... nie chce by ją opuszczał.

– Hermesie. – usłyszał ciche zawołanie kobiety i przystanął. – Odkąd nabyłam ten znak, aż do teraz nie mogłam być pewna, że kiedyś mnie uwolnisz. – chłopak wciąż stał odwrócony plecami. – Teraz gdy się go pozbyłam, wiem, że sprawiedliwość może czuć się wolna i bezpieczna, lecz ja... – poczuł jak jego policzki zaczynają się naprężać i unosić. – Że nie mogę już należeć do sprawiedliwości, która jest całkowicie wolna. – spękały mu zajady. – Hermesie. Proszę cię więc, wykonaj dla mnie przysługę. – zęby ścierały się o siebie. – chodź do mojej komnaty i uczyń sprawiedliwość znów zniewoloną. – po tych słowach nogi zadrżały jej, a wargi zawinęły się.

– Ależ oczywiście, Temido... – Hermes odwrócił się w jej kierunku. Usta chłopaka wykrzywione były w taki sposób, jakby sam szatan podarował mu uśmiech.

To był uśmiech, którego Temida nienawidziła.

Nienawidziła całą sobą...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 17, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

GladiatorzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz