Hermes i Temida
Zatrzymała się gwałtownie na środku korytarza, a po jej spokojnej smukłej twarzy przebiegł wyraz zdziwienia. Przymknęła na chwile oczy, zasłaniając je gęstą falą rzęs i nabrała powietrza. Odwróciła się spokojnie, a w każdym drgnieniu jej ciała wyczuwalny był takt i poczucie wyższości.
– Astero. – zwróciła się twardo do dziewczyny, która przystanęła wraz z nią i poprawiała okulary przytrzymując stos papierów kolanem. – Odnieś dokumentację dzisiejszych wyroków.
– To znów on, prawda? – przeszywające spojrzenie wbiło się w sylwetkę Temidy.
– Astero. – odrzekła utrzymując ton. – Czy niedosłyszałaś mojego polecenia? – spojrzała na córkę kontem oka.
–Usłyszałam matko. – skręciła w boczne przejście. – Uważaj na niego. – rzuciła na odchodne.
Dźwięk kroków umilkł w oddali. Świece zasyczały gadzio i zatrzęsły cieniami na ścianach. Z pomiędzy filarów okrytych mrokiem wyłoniła się postać.
– Witaj Temido. – Blond włosy chłopak wyszedł naprzeciw niej. Ubrany w przydługi płaszcz uśmiechnął się w swój jakże osobliwy sposób. – Miło cię znów widzieć. – rzekł łagodnym i przyjaznym głosem.
– Hermesie – Kiwnęła głową ukrywając niechęć. – Co sprowadza boga tak sprzecznego w swej naturze do mej świątyni sprawiedliwości? – Odrzekła ripostując zrażający ją uśmiech.
– To samo co sprowadziło niegdyś ciebie do mnie. – Hermes uważnie obserwował jak jej dłonie zaciskają się na białej, długiej po kostki sukni lekko przy tym zginając materiał. – Sprowadzają mnie interesy. – uśmiechnął się do niej jeszcze szerzej.
Temida, której powinnością od pradawnych lat, był sprawiedliwy osąd widziała wiele twarzy. Znała zarówno ludzkie jak i boskie maski. Doświadczyła wszelkich schematów i poznała dogłębnie fizjonomikę dzięki czemu niekiedy opierała swoje wyroki na samym wyrazie twarzy. Rozróżniała też w ten sposób ludzi na winnych i niewinnych. Z tego też powodu tak bardzo nie lubiła widoku twarzy Hermesa, a w szczególności jego uśmiechu. Nie tego, który teraz widniał na jego twarzy. Ten ją jedynie drażnił. Nienawidziła jego uśmiechu satysfakcji.
– Słucham więc, co świątynia sprawiedliwości może zrobić dla ciebie? – zapytała utrzymując formalny ton.
Mimo iż znana była ze swojej nieodzownie stoickiej postawy, blondyn z łatwością wyczytywał z niej więcej niż mówiły słowa. Widział jak bardzo irytuje ją jego najście. Jak cudownie burzy się jej maska z każdym jego uśmiechem. Nawet teraz dostrzegł przemykający płomień nienawiści między jej oczyma.
– Zapewne wciąż pamiętasz incydent sprzed czterech lat, gdy bogowie zasiadający najwyżej w panteonie zarządzili fatalny w skutkach pojedynek. – przeszedł kilka kroków zataczając półkole wokół bogini.
– Pojedynek Abla i Kaina. – Wtrąciła podążając wzrokiem za krążącym chłopcem.
– Owszem, od tego pojedynku na świecie coraz to częściej zaczęły pojawiać się potwory z pustki. Wielu gladiatorów skończyło już w paszczy czarnego szlamu, podziemnej bestii połykającej całe koleje metra, czy czarnego smoka, który do tej pory kroczy po opustoszałym mieście. – wpatrywał się w postać kobiety topiąc jej sylwetkę w błękicie swoich oczu. – Uznałem, że pora zakończyć panowanie chaosu. Zbyt wiele ofiar i zniszczeń przeszł ta ziemia. – zatrzymał się przed nią. – Na pewno zgodzisz się ze mną, że ludzkość zasłużyła na karę, lecz jej wymiar jest nieadekwatny do grzechu. – mierzył ją przez chwilę w ciszy wzrokiem. – Odpływy pełne są krwi, a ulice rozerwanych na strzępy ciał. W dodatku utalentowani gladiatorzy giną w przypadkowym otwarciu portalu, pożerani nim rozwiną skrzydła. – Oddalił się wykonując kilka kroków w tył. – Co o tym sądzisz Temido?
– Faktem jest, że pustka szaleje, a chaos paczy ziemię. Kain jest nie uchwytny od czterech lat mimo tego, że w pościgu biorą udział tylko najwybitniejsi. – Bacznie obserwowała kolejny ruch Hermesa.
– Dlatego sprawiedliwości musi się stać za dojść. – spojrzał na Temidę w sposób dwuznaczny, że nawet ona miała problem z odczytaniem jego intencji. – Przyszedłem odebrać przysługę, którą jesteś mi dłużna. – Prawy nadgarstek Temidy rozjarzył się niebieskim światłem pod szerokim rękawem sukni.
– Czy ta przysługa, zakończy wyrok dla świata? – Spojrzała beznamiętnie na Hermesa.
– Ta przysługa, może unicestwić lub odrodzić świat. – uśmiechnął się w ten sam osobliwy sposób. Tym razem Temida wzdrygnęła się na jego widok.
– Przyszedłeś by wykorzystać przysługę wartą moje życie, czego tym razem pragniesz Hermesie?– odsłoniła rękaw, a na jej skórze widniały runiczne znaki oplatające jej nadgarstek. Na błękitnej bransolecie szczególnie wyróżniał się jeden szpiczasty znak jakby przepleciony przez sznur innych. – To twoja ostatnia prośba... – Głos zdawał się być mniej chłodny, mimo iż nie było w nim krzty radości.
– W ramach przysługi zaprosisz do swego przybytku sprawiedliwości Horusa i nakażesz mu by sprawował wyroki przez jeden wyznaczony przeze mnie dzień. – rzekł stanowczo.
– Stanie się według twojej woli. – Szpiczasty znak wraz z całym łańcuchem zdawał się spalać na jej skórze. Temida przyglądała się wzrokiem, którego Hermes nigdy wcześniej nie widział i nie mógł zrozumieć.
Przechodząc obok wciąż wpatrującej się w nadgarstek Temidy ostatni raz spojrzał w jej oczy.
– Szczegóły otrzymasz wkrótce. – minął ją nieśpiesznie i zaczął kierować się w stronę wyjścia. Zupełnie jakby czegoś oczekiwał.
Sprawiedliwość jest istotą niepodatną na uczucia, dzięki czemu może być w pełni obiektywna i poddawać pod osąd wszystko co prowadzone jest subiektywnie. Temida zrozumiała, że wraz z otrzymaniem ostatniego zadania Hermes nigdy do niej już nie wróci. Spłaciła swój dług wdzięczności wobec niego. Teraz jest już wolna i nie musi niczego pragnąć, bo sprawiedliwość nie pożąda – sprawiedliwość jest pożądana przez innych. Uświadomiła tym sobie, że jedyna osoba, do której żywi jakiekolwiek odczucia opuści ją na zawsze. Mimo, że nienawidzi Hermesa z całego serca, jest to jedyne uczucie jakie zna, a on jest jedyną osobą przy której go doświadcza. Dlatego... nie chce by ją opuszczał.
– Hermesie. – usłyszał ciche zawołanie kobiety i przystanął. – Odkąd nabyłam ten znak, aż do teraz nie mogłam być pewna, że kiedyś mnie uwolnisz. – chłopak wciąż stał odwrócony plecami. – Teraz gdy się go pozbyłam, wiem, że sprawiedliwość może czuć się wolna i bezpieczna, lecz ja... – poczuł jak jego policzki zaczynają się naprężać i unosić. – Że nie mogę już należeć do sprawiedliwości, która jest całkowicie wolna. – spękały mu zajady. – Hermesie. Proszę cię więc, wykonaj dla mnie przysługę. – zęby ścierały się o siebie. – chodź do mojej komnaty i uczyń sprawiedliwość znów zniewoloną. – po tych słowach nogi zadrżały jej, a wargi zawinęły się.
– Ależ oczywiście, Temido... – Hermes odwrócił się w jej kierunku. Usta chłopaka wykrzywione były w taki sposób, jakby sam szatan podarował mu uśmiech.
To był uśmiech, którego Temida nienawidziła.
Nienawidziła całą sobą...
![](https://img.wattpad.com/cover/244683023-288-k953426.jpg)
CZYTASZ
Gladiatorzy
FantasyHistoria rozgrywa się w mitologicznie zniekształconym świecie, który przez swoje spaczenie chaosem dąży do wyplewienia istot podrzędnych ze swojej powierzchni. Bogowie będący strażnikami ludzkiego jestestwa i świadomi zagrożenia dla nich samych, zst...