i. green curls with the smell of the sun

315 31 31
                                    


Jesienny wiatr potrząsał z lekkością konarami drzew usłanymi licznymi złotymi, czerwonymi i brązowymi liśćmi. Gdzieś w oddali można było zobaczyć wiele osób, niekiedy pary trzymające się za dłonie, cieszące się ciepłymi promieniami październikowego słońca, które już od wczesnej godziny przygrzewało, pozytywnie wszystkich nastrajając. Ludzie ci z szerokimi uśmiechami spacerowali alejkami pomiędzy kolorowymi, posadzonymi w równe rzędy wrzosami pospolitymi we wszelakich odcieniach fioletu, różu i żółci otoczonych betonowymi klombami, z aurą szczęścia i miłości wypływająca z każdego ich najmniejszego gestu. Midoriya Izuku, uczeń drugiego roku studiów artystycznych na Tokijskim Uniwersytecie wystukiwał czarnym pierścionkiem o bok etui rytm puszczonego właśnie w przestronnej kawiarence „Eletric Love" od Børns, które  sam nie wie, od jak dawna kojarzyło mu się przede wszystkim z dwójką swoich licealnych przyjaciół, i westchnął przeciągle, poprawiając na nosie zsuwające się niekiedy czarne, okrągłe okulary w cienkich oprawkach. Zgarnął automatycznie również jednego niesfornego loka z czoła, który, chociaż nie irytował chłopaka jakoś bardzo, skutecznie odwracał jego uwagę, skupioną na krajobrazie rozpościerającym się za przeszkloną ścianą stołówki.

Pogrążony we własnych myślach, z lekko pulchnym, usłanym jasnymi piegami policzkiem opartym na dłoni wędrował wzrokiem za małymi listkami samotnie niesionymi w powietrzu przez lekki wiatr, które następnie opadały na chodnik pokryty już i tak mnóstwem podobnych, małych kolorowych liści, wtapiając się w nie i zniknąć młodemu chłopakowi z oczu.

Szmaragdowe tęczówki mógłby wpatrywać się godzinami w takowy krajobraz. Analizować każdy najmniejszy szczegół, porównywać liście do ludzi i ich życia, zadawać sobie mnóstwo pytań, na które nikt nie znalazłby odpowiedzi. Midoriya mógłby pisać poematy na temat tych małych pierdół, tak naprawdę niekiedy niezauważalnych dla innych ludzi, którzy nie zwracają uwagi na otoczenie, będąc wpatrzonym w tęczówki innej, bliskiej osoby.

Z ust Izuku po raz kolejny tego dnia wypłynęło ciche westchnięcie. Chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, że znowu jego głowę zalewają durne myśli, które już od dłuższego czasu mieszają mu w umyśle, powodując, że ten biedny, szczupły chłopak w kręconych, puszystych zielonych włosach z paroma ciemniejszymi refleksami gubi się we własnym świecie, popadając w melancholie.

Kolejny raz wbił spojrzenie dużych, okrągłych oczu w świat za oknem. Skupił się na niebie, na powolnie płynących chmurach przypominających watę cukrową, jaką niekiedy jadał ze swoim przyjacielem z dzieciństwa na festynach organizowanych w ich mieście. Midoriya wrócił wspomnieniami do tamtych czasów, rozkoszując się ukazanym w myślach widokiem drobnego blondyna z szerokim uśmiechem na ustach i szeroko otwartych, rubinowych oczach ze szczęściem spoglądających na świat, na nowe przygody, na Izuku...

Deku poczuł nieprzyjemny uścisk w brzuchu na tę myśl. Ach, relacja z jego przyjacielem z dzieciństwa była doprawdy dziwna i pogmatwana, niekiedy zbyt smutna, i choć koniec końców oboje pogodzili się, to nadal sam zielonowłosy nie był w stanie określić, na czym tak dokładnie stoją. Rozstali się w dobrych stosunkach po zakończeniu liceum, a było to dobre dwa lata temu, Deku zaakceptował to, że Katsuki jest niczym kot, a jak dobrze wiemy, koty chodzą własnymi ścieżkami.

— Midoriya.

Okularnik oderwał wzrok od widoku zza przeszklonej ściany stołówki. Spojrzał pytająco w stronę, skąd przed chwilą usłyszał głos przyjaciela i już po chwili z uśmiechem przyglądał się, jak dwójka jego przyjaciół rozsiada się obok niego, przy niewielkim, kwadratowym stoliku przy oknie.

we fell in love in october • bakudeku [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz